Od dziś w Łodzi działa kolejny punkt recepcyjny dla przybywających z Ukrainy Uchodźców. Punkt powstał w Centrum Służby Rodzinie mieszącym się przy ul. Broniewskiego 1. W punkcie schronienie, wyżywienie, pomoc medyczną i psychologiczną oraz prawną może naleźć 150 Gości zza wschodniej granicy.
- Naszym celem - przy współpracy z wszystkimi organizacjami i służbami - jest pomoc tym osobom, które uciekają przed wojną na Ukrainie. – tłumaczy ks. Arkadiusz Lechowski. - Tutaj Uchodźcy mogą uzyskać wszelka pomoc informacyjną rzeczową, ale również schronienie. W teorii – jest to schronienie na 24 godziny – czasami może być to przedłużone. – dodaje.
W punkcie recepcyjnym przygotowano: 150 miejsc noclegowych, kącik dla dzieci, gabinet lekarski, miejsce do opieki nad dziećmi z przewijakiem i wanienkami do kąpieli, na stołówce wydawane są ciepłe posiłki, a w namiocie wojskowym ustawionym obok Centrum Służby Rodzinie znalazło się miejsce z wieszakami na odzież dla dorosłych i dzieci, oraz pojemniki środkami czystości i higieny osobistej.
- Staramy się przybywającym do nas osobom zapewnić pomoc oraz „coś dalej”. Musimy pamiętać, że pierwsza tura – fala uchodźców – to były osoby, które mniej więcej wiedziały, gdzie jadą, do kogo jadą, więc te noclegi w punktach recepcyjnych były na jedną noc, a teraz mamy więcej osób, które nie wiedzą co dalej. Naszym zadaniem jest wspieranie tych osób, by mogły się tu jak najlepiej odnaleźć, żeby mogły się czuć jak najlepiej wśród nas. – podkreśla ks. Lechowski.
- Przyjechałam tutaj do Łodzi z Dniepropetrowska.- mówi pani Olena. - Żeby wyjechać z miasta czekałam z całą rodziną przez 6 godzin na jakiś transport. Najpierw dojechaliśmy do Lwowa, a następnie z Lwowa do Warszawy. W Warszawie byliśmy w punkcie recepcyjnym skąd przyjechaliśmy do Łodzi. Tu w Polsce czujemy się bardzo bezpiecznie, jest nam bardzo dobrze i niczego nam nie potrzeba. Polacy są bardzo dobrzy dla nas. – dodaje Olena Prowarowa.
Do łódzkiego punktu recepcyjnego przybywają kobiety z dziećmi w różnym wieku. - Przyjechałam z Ukrainy z Nikołajewa, z moim trojgiem dzieci – najstarszy syna ma 12 lat, młodszy 5 lat, a córeczka 3 miesiące. – mówi Krystyna Hanicz. - Przyjechaliśmy na granicę taksówką, a następnie autobusem do Warszawy, gdzie na stacji kolejowej dostaliśmy bezpłatne bilety – po drodze jeszcze zabłądziliśmy – ale dojechaliśmy jakoś tutaj do Łodzi. Tutaj jest nam bardzo dobrze, wszyscy są otwarci, bardzo nam pomagają. Mamy co jeść, jest nam ciepło, dostaliśmy ubrania, nic nam nie potrzeba. Kiedy tutaj jechaliśmy jakaś pani podeszła do nas i dała nam torbę z jedzeniem i słodyczami i wodą – całkowicie za darmo, bezinteresownie. Bardzo za wszystko dziękujemy!
Wśród przybyłych do Łodzi z Ukrainy jest 18- letnia Wiktoria, która – choćnie ma korzeni Polskich, dobrze zna język polski. - Przyjechałam do Polski z Kijowa. Do granicy z Polską jechałam 2 dni, a potem autobus przywiózł mnie do Łodzi, i choć było mi bardzo ciężko, teraz jest nieco lepiej. Na Ukrainie została cała moja rodzina: rodzice, siostra z mężem i dziećmi oraz dwa psy. Ja sama przyjechałam tutaj do Polski. Języka polskiego zaczęłam się uczyć sama jeszcze w Ukrainie, a teraz jest to bardzo potrzebne, gdyż pomagam w tłumaczeniu, ponieważ wielu ludzi nie zna tutaj języka polskiego tylko ukraiński i rosyjski. - dodaje. –Wiktoria Misinko.
Na tę chwilę do puntu recepcyjnego przy Centrum Służby Rodzinie zgłosiło się ponad 40 uchodźców wśród których są głównie kobiety z dziećmi. Jak zapewnia ks. Lechowski – każdy uchodźca, który się do nas zgłosi, otrzyma od nas konkretną pomoc i wsparcie.
Tekst i foto: ks. Paweł Kłys