Litrami zupy, liczbą kanapek i bochenków chleba, a może godzinami spędzonymi w namiocie oraz uśmiechami Ukraińców? Wolontariusze i dobrzy ludzie angażujący się w pomoc uchodźcom realizowaną w namiocie Caritas Archidiecezji Krakowskiej dzielą się swoimi przemyśleniami.
Od 10 marca biały namiot Caritas przygotowany przez Wojewodę Małopolskiego odwiedziło tysiące osób. Tych potrzebujących oraz tych, którzy na różne sposoby chcą ich wesprzeć. Przychodzą na wolontariat według wewnętrznie ustalonego grafiku lub ot tak, bo gdzieś usłyszeli, że tu można nieść pomoc.
Andrea jest Włochem mieszkającym w Wielkiej Brytanii. Należy do organizacji charytatywnej Conexión Creando Puentes, która pomaga m.in. uchodźcom i emigrantom. Gdy jej członkowie dowiedzieli się o dramacie rozgrywającym się w Ukrainie, wsparli finansowo polskie fundacje, które zajmują się uchodźcami. W tym samym czasie doszli do wniosku, że mogą zrobić jeszcze więcej. Z tego powodu Andrea przyleciał do Krakowa, by bezpośrednio wesprzeć lokalne instytucje. Po zasięgnięciu informacji, udał się do namiotu znajdującego się na placu Jana Nowaka-Jeziorańskiego i chwycił za chochlę. – Poznałem ludzi z Caritas Archidiecezji Krakowskiej i World Central Kitchen, którzy pozwolili mi przekazać mieszkańcom Ukrainy miłość i troskę. To było poruszające doświadczenie. Z jednej strony mogłem zobaczyć Ukraińców, którzy przychodzą tutaj z niepokojem, stresem i stratą, a z drugiej strony czeka na nich ogrom pomocy, miłości, nadziei. Wszyscy pracujemy na rzecz ich bezpieczeństwa – opowiada Włoch.
Robin pochodzi z Holandii, ale od kilku lat mieszkał w Kijowie. W Krakowie włącza się w akcje pomocowe, bo czuje, że musi wesprzeć Ukraińców. – Widok mam z dziećmi na dworcu z jedną walizką, które nie mają gdzie spać, zmusza do działania. Nie mogę być w mieście i zwiedzać go lub iść na imprezę, gdy widzę, co się dzieje. Chcę robić wszystko, co tylko mogę, by im pomóc – wyznaje. Gdy Robin przyszedł do namiotu, nie brakowało wolontariuszy. Szybko jednak znalazł sobie bardzo ważne zajęcie – dbał o czystość stołów.
Wolontariusze wymieniają się w ciągu dnia lub w nocy, gdyż posiłki i żywność wydawane są przez całą dobę. Właściciele i pracownicy gastronomii również przyjeżdżają o różnych godzinach, by dostarczyć ciepłe i smaczne dania. Nauczyciele i uczniowie różnych szkół, grupy znajomych, członkowie wspólnot przynoszą własnoręcznie przygotowane kanapki, naleśniki albo siatki i kartony pełne potrzebnych darów. Ludzi dobrej woli jest tak dużo, że nie sposób wszystkich zapamiętać (m.in. Arcybractwo Miłosierdzia, World Central Kitchen, Obieżyświat, Kuchnia św. Brata Alberta, On Life, Spółdzielnia Socjalna Równość, Awokado Lunch Bar, Muzeum Armii Krajowej w Krakowie, Dipol, siostry albertynki, pan Dave z Holandii i wiele, wiele innych!). Jednak ciepło w sercu, które pojawia się na widok ich uczynności, na pewno pozostanie w nas na długo.
Daniel z firmy Capita wyjaśnia, iż pracownicy dopytywali się, gdzie i w jaki sposób mogą pomóc. Kiedy okazało się, iż najbardziej potrzeba chleba, wody i słodyczy, po kilkunastu minutach przyjechali z wózkami zapełnionymi tymi artykułami. – Dziękujemy za możliwość zaangażowania się. Zorganizujemy się jeszcze raz. Zbierzemy fundusze, zorientujemy się, co jest niezbędne na dany dzień i pomożemy. Dlaczego? Z dobroci serca. U nas jest międzynarodowo i wszyscy chcą pomóc – tłumaczy.
Polacy, obcokrajowcy, duchowni, świeccy. Pomagających można by „podzielić” jeszcze na inne sposoby, ale widząc tę solidarność, nie trzeba zastanawiać się nad tym, skąd kto jest. – Patrząc, jak po jednej stronie stają i angażują się w pomoc ludzie o odmiennych poglądach, nie mogę pozostać biernym i sam chcę dać coś od siebie. Tyle, ile mogę: czasu, pieniędzy, a przede wszystkim serca. Dla mnie, jako młodego chrześcijanina, to też jakiś naturalny odruch serca, które wierzy i pobudza do spełniania uczynków miłosierdzia – dzieli się Mateusz.
– Czułam taki wewnętrzny przymus do bycia tam, ale taki z rodzaju że „bardzo chcę”, a nie że muszę, bo mi każą. Jako że bardzo mi zależało, to i czas się znalazł. Wydaje mi się, że możliwość podzielenia się czasem i służbą to taka okazja do podzielenia się miłością, że aż szkoda by było nie skorzystać. A w wypadku wojny w Ukrainie ma to jeszcze inny wymiar. Bo codziennie widzimy w mediach skutki tych wydarzeń i jeśli możemy, to chcemy zrobić coś więcej niż zbierać rzeczy. I to jest dobry moment – stwierdza Kasia.
Przebywając w namiocie, człowiek mierzy się z mieszanką odczuć. Smutek i złość z powodu zła, które dotknęło naszych sąsiadów. Pojawia się też wzruszenie, gdy za drobne gesty otrzymuje się wdzięczność wyrażoną słowami lub uśmiechem. – Myślę, że jedną z pierwszych emocji, które towarzyszyły mi podczas pobytu w namiocie Caritasu, było zdumienie, że tak prosta sprawa, jak nalewanie zupy, jest po prostu ważna i potrzebna. A drugą sprawą, którą chciałbym się podzielić, jest takie ludzkie współczucie dla tych, którzy bardzo konkretnie doświadczyli tragedii wojny – i idącą zaraz za tym współczuciem chęć błogosławienia im, życzenia, aby Pan Bóg pokierował ich losy ku bezpieczeństwu i pokojowi – mówi Mateusz.
Także wolontariusze są pełni wdzięczności i zachwytu, gdy widzą pomoc nadciągającą z każdej strony. – Na samym wolontariacie szczególnie dotknęła mnie szczodrość ludzi, którzy widząc, że jakieś pożywienie się skończyło, po prostu udawali się do sklepu i w wielkich ilościach robili potrzebne zakupy. Ot tak, po prostu – wspomina Kasia.
—
Do punktu Caritas na dworcu, znajdującego się przy peronie 1, można przynosić żywność, środki higieny osobistej i inne rzeczy, które na bieżąco wydawane są uchodźcom.
Żywność: soczki, musy, jedzenie w słoikach i kaszki dla małych dzieci, zapakowane fabrycznie rogaliki typu 7days, czekolady, ciastka, herbata, kawa rozpuszczalna, cukier, owoce, chleb, makaron, mleko, woda, napoje.
Środki higieny osobistej: żele pod prysznic, szampony do włosów, dezodoranty, pianki do golenia i golarki, szczotki do włosów, kremy do twarzy i rąk, podpaski, pasty do zębów, gąbki, pampersy (5,6), chusteczki nawilżane, papier toaletowy.
Inne: ładowarki do telefonów, baterie, powerbanki, worki na śmieci 240 l., plastikowe miseczki na zupę 450 ml, kubki na herbatę.