Zbawiciel przyszedł służyć i do tego samego powołuje i nas: do wspierania, podnoszenia na duchu, umacniania, uszczęśliwiania, niesienia pomocy nie tylko materialnej, ale przede wszystkim duchowej – mówił abp Stanisław Gądecki podczas Mszy Wieczerzy Pańskiej. W Wielki Czwartek przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski celebrował Eucharystię w katedrze poznańskiej.
W homilii metropolita poznański rozważał opis ustanowienia Eucharystii, zastanawiał się też nad współczesnymi konsekwencjami umywania nóg apostołów przez Chrystusa. „W jednym geście umywania nóg Jezus podał syntezę całego swego nauczania. Dał nam do zrozumienia, że nie wolno oddzielać służby od Eucharystii. Uczestnictwo w Eucharystii, które nie prowadzi do służby, nie jest prawdziwym uczestnictwem” – podkreślił abp Gądecki.
Metropolita poznański zauważył, że każdy chrześcijanin potrzebuje łaski Bożej, ponieważ konieczność oczyszczenia wynika z popełnianych grzechów. „Słabość, zwana wadą główną, doprowadza do naszych codziennych upadków. Trzeba znać swoje słabości i nad nimi pracować, tak jak stopy chroni się przed skaleczeniem i zabrudzeniem przez nakładanie obuwia” – mówił metropolita poznański.
„Kościół dostrzega wielkie bogactwo znaczeniowe tej ewangelicznej sceny umywania nóg. Jezus objawia się uczniom jako Sługa i jako Ten, który przyszedł, aby służyć i dać swoje życie za wielu. Obmycie nóg uczniom jest niejako wstępem do mającej się wkrótce dokonać ofiary krzyża, która sakramentalnie jest uprzedzana przez Jezusa Wieczerniku w ustanowieniu Eucharystii” – zauważył abp Gądecki.
Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski podczas liturgii Mszy Wieczerzy Pańskiej dokonał obrzędu umycia nóg dwunastu dorosłym mężczyznom.
ms / Poznań
Publikujemy pełny tekst homilii:
Wielkoczwartkowa wieczorna liturgia kieruje nasze myśli do Wieczernika, gdzie Jezus wraz z Apostołami spożył - ostatnią przed swą męką i śmiercią - Wieczerzę Paschalną. W Nowym Testamencie znajdują się cztery relację dotyczące tego wydarzenia. Przekazują je trzej Ewangeliści: św. Mateusz (26,26-30), Marek (14,22-25) i Łukasz (22,14-20), a także św. Paweł, Apostoł Narodów (1 Kor 11,23-26). Po uważnej lekturze tych tekstów możemy dostrzec pewne podobieństwa i różnice, jakie występują między tymi relacjami o Ostatniej Wieczerzy. Z palestyńskiego, judeochrześcijańskich źródła pochodzą opisy Ewangelisty Marka (ok. 68 r. po Chr.) i Mateusza (ok. 75 r. po Chr.). Ze źródeł antiocheńskich z kolei pochodzą relacja św. Pawła z Pierwszego Listu św. Pawła Apostoła do Koryntian oraz z Ewangelii według św. Łukasza, które reprezentują kręgi pogan nawróconych na chrześcijaństwo prawdopodobnie z Antiochii Syryjskiej.
Ktoś mógłby zapytać: Dlaczego mamy te różnice, skoro Pan Jezus podczas Ostatniej Wieczerzy wypowiedział słowa konsekracji tylko jeden raz? Owe rozbieżności pochodzą stąd, że poszczególni autorzy, którzy zapisali formułę konsekracji, przekazali ją zgodnie z tym, w jaki sposób ta formułą była wypowiadana podczas sprawowania Eucharystii we wspólnotach, do których sami należeli.
Myśląc o tym wszystkim, a przede wszystkim o Ostatniej Wieczerzy, rozważmy trzy sprawy: najpierw relację Jana Ewangelisty na temat Ostatniej Wieczerzy, następnie dzisiejsze konsekwencje tego obrzędu dla naszego życia.
1. RELACJA JANOWA Z OSTATNIEJ WIECZERZY
Pierwsza kwestia to relacja Jana Ewangelisty na temat Ostatniej Wieczerzy. „Było to przed Świętem Paschy. Jezus wiedząc, że nadeszła Jego godzina przejścia z tego świata do Ojca, umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował. W czasie wieczerzy, [...], wiedząc, że Ojciec dał Mu wszystko w ręce oraz że od Boga wyszedł i do Boga idzie, wstał od Wieczerzy [εκ του δειπνου], zdjął wierzchnie okrycie, wziął ręcznik [λεντιον] i przepasał się nim. Potem nalał wody do miednicy [εις τον νιπτηρα] i zaczął umywać [νιπτειν] nogi [ποδας] uczniom i wycierać ręcznikiem [τω λεντιω], którym był przepasany" (J 13,2-5). W tej janowej relacji – co zaskakujące - nie pojawiają się w ogóle słowa ustanowienia Eucharystii. Zamiast nich czytamy opis obmywaniu uczniom stóp przez Jezusa.
Janowy opis ostatniego posiłku (Eucharystii) jest o znacznie dłuższy niż u pozostałych ewangelistów i zawiera przede wszystkim mowę Jezusa skierowaną do apostołów; rodzaj ostatniego pouczenia, wyjaśniającego najważniejsze aspekty Jego dotychczasowego nauczenia, jakoby testament przekazany w ostatnich godzinach przed męką. Cała mowa nie rozpoczyna się jednak jakąś uroczystą deklaracją, ale prostą czynnością umycia stóp.
Obmywanie nóg, zarówno w świecie grecko-rzymskim, jak i w judaizmie, miało wielorakie znaczenie. W gorącym klimacie śródziemnomorskim obmycie stóp przynosiło ulgę i wytchnienie człowiekowi utrudzonemu podróżą, dlatego podanie wody do umycia nóg było ważnym przejawem gościnności, praktykowanym wobec podróżnych i przybyszów. Czasem poprzestawano na podaniu gościom wody, a oni sami obmywali sobie stopy, niekiedy też gospodarz nakazywał swoim sługom, aby obmyli nogi gościom. Obmycie nóg bywało również przygotowaniem do uczty (np. Rdz 18,1nn; Rdz 43,24-25). Do tej czynności nawiązywał Abraham mówiąc: „Przyniosę trochę wody – mówi Abraham do Bożych posłańców - wy zaś raczcie obmyć sobie nogi, a potem odpocznijcie pod drzewami" (Rdz 18,4). W środowisku świątynnym, kapłani posługujący w świątyni jerozolimskiej będą zobowiązani, aby „obmyć ręce i nogi, aby nie pomarli. I będzie to prawo zawsze obowiązywać Aarona i jego potomstwo po wszystkie czasy" (Wj 30,21). Jeszcze dzisiaj wchodzący do meczetu zobowiązany jest do obmycia sobie twarzy i stóp. Ponieważ czynność tę wobec gości i przybyszów często wykonywali niewolnicy lub słudzy, samo obmywanie nóg stało się synonimem służby (zob. 1 Sm 25,41). Obmywanie nóg miało także znaczenie kultyczne. W Prawie Mojżeszowym stanowiło ono część rytualnego obmycia kapłanów przed rozpoczęciem służby w przybytku Pańskim (Wj 30,17-21).
Kościół dostrzega wielkie bogactwo znaczeniowe tej ewangelicznej sceny umywania nóg (J 13,1-15). Przede wszystkim w niej Jezus objawia się uczniom jako Sługa i jako Ten, który przyszedł, aby służyć i dać swoje życie za wielu (Mk 10,45). Obmycie nóg uczniom jest niejako wstępem do mającej się wkrótce dokonać ofiary krzyża, która sakramentalnie jest uprzedzana przez Jezusa Wieczerniku w ustanowieniu Eucharystii.
Sam Jezus dwojako interpretuje wykonywaną przez siebie czynność umywania nóg uczniom: jako misterium ich uświęcenia oraz jako wzór do naśladowania. Na misterium uświęcenia wskazują słowa wypowiedziane do Piotra: „Jeśli cię nie umyję, nie będziesz miał udziału ze Mną" (J 13,8). Tutaj Jezusowy gest - jak i całą Ostatnią Wieczerzę - trzeba postrzegać jako znak Jego zbawczego dzieła. Jest to znak oczyszczenia i uświęcenia, jakie dokona się przez paschalne misterium Jego śmierci i zmartwychwstania. Drugi wymiar tego gestu, na który wskazuje sam Jezus, to wzór do naśladowania: „Jeśli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wyście powinni sobie nawzajem umywać nogi. Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem" (J 13,14-15). Owego przykładu nie należy rozumieć płytko w sensie moralizatorskim. W istocie oba aspekty – misterium uświęcenia i przykład do naśladowania – są nierozdzielne (por. Maciej Zachara MIC, Mandatum).
Sam obrzęd obmycia nóg nazwano po łacinie mandatum; czyli „przykazanie, nakaz". Jego źródła należy szukać w starożytności. Dobry gospodarz zobowiązany był – witając gościa - skłonić się i zaproponować mu obmycie stóp. Był to wymóg gościnności, podyktowany m.in. względami higienicznymi. Można znaleźć wiele świadectw tego zwyczaju, w Piśmie Świętym (por. np. Rdz 18, 4; 19, 2; 1 Sm 25, 41; Łk 7, 44), a także w innych dokumentach tamtego okresu. Jezus „wypełniając Prawo" nadaje obmyciu stóp nowe znaczenie – przypomina w ten sposób o konieczności wiernego wypełniania przykazania miłości bliźniego.
W wspólnotach zakonnych zaczęto kłaść nacisk na aspekt uniżenia i miłości miłosiernej. Reguła św. Benedykta nakazuje nie tylko, by bracia obmywali stopy gościom przybywających do klasztoru, ale poleca także, aby zmieniający się co sobotę kucharz zakonny rozpoczął swoją prace od umycia nóg wszystkim. Około 800 roku w opactwie w Reichenau napisano specjalny hymn, śpiewany przy codziennym rozdawaniu żywności ubogim i umywaniu nóg: „Gdzie miłość wzajemna...", który przetrwał do naszych czasów.
W drugiej połowie XII wieku także papież na końcu Mszy umywał nogi dwunastu subdiakonom oraz trzynastu ubogim po posiłku.
Ten zwyczaj umywania nóg był praktykowany niekiedy poza liturgią; na przykład na dworze cesarza austriackiego, czy króla hiszpańskiego. Królowie ci spełniali ten obrzęd względem ubogich, umywając im nogi, dając jałmużnę i zapraszając do stołu, przy którym sami posługiwali.
2. WSPÓŁCZESNE KONSEKWENCJE UMYWANIA NÓG
a. miłość
Gdy zastanawiamy się nad konsekwencjami sceny umywania nóg uczniom dla nas dzisiaj, to sam Jezus daje nam komentarz: „Czy rozumiecie, co wam uczyniłem? Jeżeli ja, Pan i nauczyciel umyłem wam nogi, to i wy powinniście sobie nawzajem nogi umywać" (J 13,12-14). Można powiedzieć, że w tych słowach przekazał sens swojego testamentu: „Miłujcie się wzajemnie, jak ja was umiłowałem" (J 13,34). Jezus przychodząc na ziemię chciał przekonać nas o wielkiej miłości Boga i o konieczności naśladowania Go. Największym aktem tej miłości była śmierć na krzyżu za grzechy, które popełniliśmy. Jeżeli Jan nie zamieszcza w swojej Ewangelii słów ustanowienia Eucharystii, to czyni to świadomie, ponieważ sam opisuje treść wymienianych przez innych ewangelistów słów. Słowa: „To jest Ciało moje", „to jest moja Krew... za was wylana" objawia miłość, jaką Jezus nas umiłował. Sens obu tych działań – tj. ustanowienia Eucharystii i umycia nóg – jest podobny, idzie o objawienie miłości Boga do ludzi.
To jest testament, to najważniejsza sprawa, jaką Zbawiciel odchodzący na śmierć pragnął pozostawić wszystkim swoim uczniom. Zgodnie z tym testamentem Kościół rozumie Eucharystię jako „Pamiątkę Pana", jako wspomnienie owego szaleństwa miłości ukazanej na krzyżu. Rozumie ją także jako swoją własną zasadę działania. Nie idzie przy tym o jakieś nawet największe uczucie, ale o naśladowanie Mistrza. Jak On umył stopy uczniom, podobnie jak my winniśmy służyć naszym braciom. Jak On oddał swoje życie, tak i my jesteśmy zaproszeni do ofiarowania naszego życia dla bliźniego. Jeżeli z tego punktu widzenia spojrzymy na Eucharystię, to staje się ona przede wszystkim najwspanialszym objawieniem miłości Boga (por. ks. Piotr Klimek, Kościół i Eucharystia, Idziemy nr 24 /353/, 10.06.2012).
„Było to przed Świętem Paschy. Jezus wiedząc, że nadeszła Jego godzina przejścia z tego świata do Ojca, umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował" (J 13,1) Jezus wiedział, że nadeszła godzina Jego przejścia do Ojca. Ta godzina miała być poprzedzona bolesnym zakończeniem ziemskiego życia przez śmierć krzyżową. Uczta paschalna miała być ucztą pożegnalną. Serce Jezusa było napełnione miłością do „swoich na świecie". Do końca ich umiłował i dlatego chciał ustanowić sakrament swojej realnej obecności: Eucharystię. W czasie tej Wieczerzy dał dowody swojej ogromnej miłości i pokory. Jej wyrazem było umycie nóg apostołom. Innym jej przejawem było pozostanie z nami pod postaciami chleba i wina dzięki sakramentowi, który miał już niebawem ustanowić, sprawując po raz pierwszy Eucharystię. Uczestnicząc w Eucharystii, możemy realnie zanurzyć się w tej niepojętej miłości, jaka została spełniona na Kalwarii.
b. służba
Przed swoim odejściem z tego świata Jezus pragnął pouczyć swoim uczniów o potrzebie służenia innym. Nie powinniśmy ulegać pokusie takiego życia, w którym innych traktuje się jak naszych służących. Aby o tym nie zapomnieli, powiedział: „Wy Mnie nazywacie Nauczycielem i Panem i dobrze mówicie, bo nim jestem. Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wyście powinni sobie nawzajem umywać nogi. Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Sługa nie jest większy od swego pana ani wysłannik od tego, który go posłał" (J 13,13-16). Przez czyn i następujące po nim słowa chciał mocno zaakcentować i utrwalić w umysłach swoich uczniów to, co zbyt często się lekceważy i odrzuca: że służba innym nie poniża. Przeciwnie, świadczy o prawdziwej wielkości człowieka i ją w nim umacnia. Dowodem na to jest fakt, że Ten, którego – zgodnie z prawdą – nazywano Nauczycielem i Panem nie umniejszył swojej godności przez umycie nóg swoim uczniom. Życie wykazuje, że to pouczenie zostało przyjęte przez wielu wyznawców Jezusa jedynie jako piękna, lecz mało praktyczna nauka.
„Sługa nie jest większy od swego pana ani wysłannik od tego, który go posłał. Wiedząc to będziecie błogosławieni, gdy według tego będziecie postępować" (J 13,16-17). Żaden człowiek nie jest równy Jezusowi, tym bardziej nie ma takiego, który by Go przewyższał. Błogosławieni ci, którzy zdają sobie z tego sprawę i nie przysłaniają Go sobą i nie stawiają wyżej swojej własnej woli ponad Jego wolę. Nie powinniśmy się domagać dla siebie tego, czego Jezus nie wymagał od innych; przede wszystkim tego, by nam inni służyli. Syn Boży nie przyszedł na świat, aby Mu służono, lecz aby służyć. Nam grozi pokusa, by przychodzić tylko tam, gdzie inni nam służą, i unikać tych, którym my powinniśmy służyć. Nie jesteśmy więksi od Jezusa, naszego Pana – od Tego, który nas powołuje i posyła. Szczęśliwy ten, kto przyjmie tę prawdę i będzie według niej postępować. Zbawiciel przyszedł służyć i do tego samego powołuje i nas: do wspierania, podnoszenia na duchu, umacniania, uszczęśliwiania, niesienia pomocy nie tylko materialnej, ale przede wszystkim – duchowej. Ten gest Jezusa to Jego nauczanie w pigułce. Wcześniej przez trzy lata uczył o miłości Boga do człowieka. Dużo mówił o tym, jak powinny wyglądać nasze wzajemne relacje. Natomiast w jednym geście umywania nóg, podał syntezę całego swego nauczania. Dał nam do zrozumienia, że nie wolno oddzielać służby od Eucharystii. Uczestnictwo w Eucharystii, które nie prowadzi do służby, nie jest prawdziwym uczestnictwem.
c. obmycie
„Podszedł więc do Szymona Piotra, a on rzekł do Niego: Panie, Ty chcesz mi umyć nogi? Jezus mu odpowiedział: Tego, co Ja czynię, ty teraz nie rozumiesz, ale później będziesz to wiedział" (J 13,6-7) Piotr nie rozumiał do końca tego, że on - tak jak wszyscy ludzie - potrzebuje ciągłej pomocy Zbawiciela. Jest ona konieczna przede wszystkim do tego, żeby mieć czyste serce, czysty umysł, czyste uczucia, czystą duszę. Czystość nóg obmytych przez Jezusa jest znakiem duchowej czystości, którą człowiek otrzymuje przez Jego przebaczenie i obmycie jak wodą Jego łaską. To Bóg przywraca grzesznemu człowiekowi duchową czystość. Dzisiaj czyni to między innymi w sakramencie chrztu i spowiedzi św.
Słowa Jezusa: „Wykąpany potrzebuje tylko nogi sobie umyć, bo cały jest czysty" (J 13,10), pouczają, że każdy a nas potrzebuje łaski Bożej, nawet ten, kto już został przez nią oczyszczony, np. w sakramencie chrztu lub w sakramencie pokuty. To stałe oczyszczenie wynika z tego, że każdy człowiek codziennie wielokrotnie upada, popełniając grzechy nazywane lekkimi. Te grzechy nie niszczą łaski uświęcającej, wprowadzają jednak w duszę pewien „brud" duchowy, jakby „brudząc" miłość, świętość, wolę, poznanie i uczucia.
W wypowiedzi skierowanej do Piotra Jezus zestawia kąpiel z obmyciem stóp. Nawet człowiek całkowicie obmyty przez kąpiel z łatwością brudzi sobie stopy, zwłaszcza gdy chodzi boso lub tylko w sandałach. Stopy są bodajże najbardziej podatne na brudzenie się. Wypowiedź Jezusa można odnieść do sytuacji duchowej każdego człowieka. Nawet ci, którzy przyjęli łaskę chrztu i łaskę przebaczenia w sakramencie pokuty i pojednania, łatwo „brudzą sobie nogi", bo posiadają jakąś wadę, przyzwyczajenie, bądź nałóg. Słabość, zwana wadą główną, doprowadza do naszych codziennych upadków. Trzeba znać swoje słabości i nad nimi pracować, tak jak stopy chroni się przed skaleczeniem i zabrudzeniem przez nakładanie obuwia. Wadą główną – lub ściślej wadami głównymi – jest któryś z siedmiu grzechów głównych: pycha, chciwość, nieczystość, łakomstwo, zazdrość, gniew, lenistwo lub znużenie duchowe. Każdy z tych siedmiu grzechów rodzi wiele innych, dlatego nosi nazwę „grzechu głównego".
Piotrowi, który wzbraniał się przed umyciem mu nóg Jezusa odpowiedział: „Tego, co Ja czynię, ty teraz nie rozumiesz, ale później będziesz to wiedział" (J 13,7). Te słowa Jezusa pouczają, że dochodzenie do prawdy nieraz wymaga czasu. Widać to na przykładzie dzieci, młodzieży i ludzi starszych. Odnosi się to również do wiary. I jest to fakt pocieszający, ponieważ ci, którzy dzisiaj nie wierzą, a nawet wiarę zwalczają, jutro mogą się stać jej publicznymi świadkami. Potrzebują jednak nadprzyrodzonego światła Ducha Świętego i wsparcia przez łaskę słabej ludzkiej woli. Tym wsparciem może być też rozmowa, wyjaśnienie jakiejś prawdy wiary, a przede wszystkim – modlitwa, połączona z jakąś formą ofiary, czyli rezygnacji – choćby tylko jednokrotnej – z czegoś, co lubimy (por. ks. Michał Kaszowski, Słownik wyrażeń religijnych).
ZAKOŃCZENIE
Zakończmy to rozważanie słowami syryjskiego poety z V wieku po Chr.:
„Pan umył nogi uczniom i nakazał im miłość: widzicie, jak wam służyłem i co poleciłem! Oto was umyłem i oczyściłem, radośnie więc idźcie do Kościoła, stąpajcie po złym bez obaw, deptajcie śmiało głowę węża! Zdążajcie drogą swą bez lęku, głoście po miastach wasze słowo. Siejcie Ewangelię w krajach, zaszczepiajcie miłość w sercach ludzi! Głoście Ewangelię przed królami, objawiajcie swą wiarę przed sędziami. Oto Ja, Bóg wasz, uniżyłem się i służyłem wam, by przygotować Paschę doskonałą i uweselić oblicze całego świata".