Bp Kamiński: Potrzeba odbudować tę szczególną cechę moralną, jaką jest jedność

W tym roku, który rozpoczął się w atmosferze wojny na terenach tak tobie jak i nam bliskich, modliliśmy się w nowennie za Twoim wstawiennictwem o dar pokoju na Ukrainie, o łaskę jedności i o pomyślność dla naszej Ojczyzny - powiedział bp Romuald Kamiński, biskup warszawsko-praski, w homilii Mszy św. w święto św. Andrzeja Boboli, w Narodowym Sanktuarium Świętego, w 20. rocznicę ogłoszenia go patronem Polski. Uroczystej Eucharystii przewodniczył kard. Kazimierz Nycz, metropolita warszawski.

"Zwrócenie uwagi na potrzebę odbudowania tej szczególnej cechy moralnej jaką jest jedność, wynika z przeżywanego dramatu wojny na Ukrainie i w innych miejscach na świecie. Nawet jeśli my – tu obecni – nie jesteśmy fizycznie doświadczeni wojną, to jednak na różny sposób uczestniczymy w tym dramacie ludzkim" - powiedział bp Kamiński.

Biskup warszawsko-praski pytał w homilii, czy jesteśmy w stanie zrozumieć i właściwie docenić te Boże dary, jakie otrzymujemy w postaci świętych i błogosławionych. "Są oni spośród nas, a jednocześnie są dla nas i całego świata" - podkreślił.

Zauważył, że im dalej posuwamy się w czasie, tym bardziej św. Andrzej Bobola staje się nam bliższy i potrzebniejszy. "W wielowiekowej historii naszej Ojczyzny, a szczególnie jej wschodnich stron, święty Andrzej Bobola zajmuje wyjątkowe miejsce. On, zrodzony z tego plemienia, wychowany w miłości do Boga, Najświętszej Matki, Kościoła i Ojczyzny pozostaje nieustannie wierny i coraz bardziej potrzebny. Nie zapomnieliśmy o tobie Ojcze Andrzeju!" - przyznał bp Kamiński.

"Święty Andrzeju Bobolo, nasz wielki Patronie! Sprawie upragnionej jedności, w Kościele i świecie, oddałeś całe swe życie dopełnione męczeńską śmiercią. Oręduj za nami u Boga, aby nam nie zabrakło cierpliwości i miłości w drodze ku jedności" - powiedział na zakończenie biskup warszawsko-praski.

BP KEP

Uroczystości św. Andrzeja Boboli w Narodowym Sanktuarium w 20-lecie ogłoszenia Świętego Patronem Polski

Publikujemy pełny tekst homilii:

Czcigodni,

Ilekroć w naszej Ojczyźnie przychodzi nam ze czcią wspominać świętych i błogosławionych – naszych rodaków – tylekroć przychodzi nam na pamięć przesławny hymn Gaude Mater Polonia, napisany około 1255 roku ku czci św. Stanisława Biskupa, przez kanonika krakowskiego Wincentego z Kielczy, który rozpoczyna się podniosłymi słowami:

„O ciesz się, Matko-Polsko

W sławne potomstwo płodna!

Króla królów i najwyższego Pana

Wielkość uwielbiaj chwałą przynależną”.

Czy my jesteśmy w stanie zrozumieć i właściwie docenić te Boże dary, jakie otrzymujemy w postaci świętych i błogosławionych. Są oni spośród nas, a jednocześnie są dla nas i całego świata.

* * *

Dzisiaj, na warszawskim Mokotowie, w czcigodnym Sanktuarium cieszymy się jednym z potomków Matki-Polski – świętym Andrzejem Bobolą. Myśli nasze biegną najpierw do czcigodnej miejscowości Strachocina koło Sanoka, gdzie 30 listopada 1591 roku przyszedł na świat nasz bohater. Mówiąc prostym językiem chcemy powiedzieć, że udał się nam ten młodzieniec. Rozpoznał swoje powołanie jako kapłańskie w Towarzystwie Jezusowym. Dopiero co obchodziliśmy 400 lat od chwili przyjęcia przez niego święceń kapłańskich w Wilnie. A potem służba w Nieświeżu, Bobrujsku, Wilnie, Płocku, Warszawie, Łomży i Pińsku. Tam zapisał się bardzo aktywną pracą ewangelizacyjną, dlatego znany jest jako apostoł Pińszczyzny. Ta jego „apostolska skuteczność” sprawiła, że nadano mu przydomek „duszochwat”, czyli „łowca dusz”.

Jego ziemskie pielgrzymowanie trwało 66 lat. Zda się, że im dalej posuwamy się w czasie, tym bardziej ten Święty staje się nam bliższy i potrzebniejszy. W wielowiekowej historii naszej Ojczyzny,  a szczególnie jej wschodnich stron, święty Andrzej Bobola zajmuje wyjątkowe miejsce. On, zrodzony z tego plemienia, wychowany w miłości do Boga, Najświętszej Matki, Kościoła i Ojczyzny pozostaje nieustannie wierny i coraz bardziej potrzebny. Nie zapomnieliśmy o tobie Ojcze Andrzeju!

Stolica Apostolska wysłuchała prośby duchownych i wiernych świeckich i przychyliła się do pragnienia tychże, abyś został Patronem Metropolii Warszawskiej. I tak się stało w 1992 roku a dziesięć lat później mogliśmy ciebie prosić o wstawiennictwo jako patrona Polski.

Czcigodny nasz Patronie!

Szczególnie dziękujemy Ci, żeś bezustannie wiązał nasze dzieje z Matką naszego Zbawiciela. Warto tutaj przypomnieć, że dnia 1 kwietnia 1656 roku, w czasie potopu szwedzkiego, król Jan II Kazimierz Waza, w katedrze Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny we Lwowie podczas mszy świętej odprawianej przez nuncjusza Pietro Vidoniego przed obrazem Matki Bożej Łaskawej złożył śluby królewskie oddając Jej swoje państwo i ogłaszając Ją Królową Korony Polskiej. Ty byłeś Autorem tekstu tychże ślubów lwowskich króla Jana Kazimierza.

Dziękujemy Ci za Twoje wstawiennictwo w czasie zmagań wojennych 1920 roku, kiedy to Warszawianie – także za Twoją przyczyną – błagali Ojca Niebieskiego o zmiłowanie dla Ojczyzny i jej stolicy.

Nie  jest przypadkiem, że w Twoje święto – 16 maja 1956 roku – w 300 lat od ślubów królewskich we Lwowie, wczesnym rankiem więziony w Komańczy Prymas Polski, kard. Stefan Wyszyński, napisał tekst Jasnogórskich Ślubów Narodu.

Czcigodny nasz Patronie. Jest w Tobie coś wyjątkowego, co wyróżnia Ciebie spośród innych świadków Jezusa. Innych świętych znały od początku wielkie rzesze, liczne narody. Ty rozpocząłeś przedstawienie się światu od wołania z głębin grobu. O innych mówimy, że są patronami dzieł, założycielami wspólnot, wielkimi myślicielami, a Ty wrosłeś nierozdzielnie w tkankę tego Narodu i o każdej porze jesteś gotów na służbę i stajesz do walki w jego obronie. Tyś jest mocarzem na każdy czas. Nowe pokolenia, nowi ludzi, którzy przychodzą i szukają bezpiecznej przestrzeni na realizację swego powołania w Tobie odnajdują wielkiego sprzymierzeńca.

W tym roku, który rozpoczął się w atmosferze wojny na terenach tak tobie jak i nam bliskich, modliliśmy się w nowennie za Twoim wstawiennictwem o dar pokoju na Ukrainie, o łaskę jedności i o pomyślność dla naszej Ojczyzny.

* * *

W bogatym słowie Bożym pragniemy odnaleźć pouczenie dla nas, aktualnie posłanych na drogi naszego osobistego powołania. Każdego niemal dnia stajemy przed wieloma – nieraz bardzo trudnymi – wyzwaniami i zadaniami, tak natury czysto doczesnej jak i duchowej i szukamy pomocy. W pierwszym czytaniu zaczerpniętym z Księgi Apokalipsy Św. Jana Ap. (Ap 12, 10-12a) otrzymujemy odpowiedź. Wszyscy, którzy pragną w swoim życiu kierować się Ewangelią zwyciężają dzięki krwi Baranka i dzięki słowu swojego świadectwa, i dlatego też, że nie umiłowali życia swego aż do śmierci.

Wśród spraw, które nas na co dzień bardzo boleśnie dotykają, są wszelkiego rodzaju podziały, wojny, rozłamy, brak jedności, brak zaufania. Dlatego szczególnego znaczenia nabiera każdy rodzaj starania o zachowanie jedności z Bogiem, jedności w swoim sercu, jedności z drugim człowiekiem i ze wszystkimi. Dał temu świadectwo sam Zbawiciel Jezus Chrystus, który w czasie ostatniej wieczerzy modlił się o ten wyjątkowy dar.

„Ojcze Święty, proszę nie tylko za nimi, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie, aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili jedno w Nas, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał”.

Kilka lat temu, z tego miejsca, nasz Metropolita, który przewodniczy modlitewnemu zgromadzeniu, także prosił – za pośrednictwem Świętego – o łaskę zrozumienia i zachowania jedności we wszelkich wspólnotach i na wszystkich poziomach, poczynając od własnego serca. To właśnie serce rozdarte i niespokojne jest zarzewiem wszystkich podziałów.

Oczywistym jest, że zwrócenie uwagi na potrzebę odbudowania tej szczególnej cechy moralnej jaką jest jedność, wynika z przeżywanego dramatu wojny na Ukrainie i w innych miejscach na świecie. Nawet jeśli my – tu obecni – nie jesteśmy fizycznie doświadczeni wojną, to jednak na różny sposób uczestniczymy w tym dramacie ludzkim.

* * *

Ojciec Andrzej Bobola był 49 ofiarą zapędów Kozaków, walczących ze zwolennikami Unii Brzeskiej, której sprzymierzeńcami byli m.in. jezuici. Po jego męczeńskiej śmierci, która miała miejsce dnia 16 maja 1657 roku w Janowie Poleskim, zginęło jeszcze wielu innych jezuitów. Naszego Męczennika zabrali przybyli z Pińska współbracia jezuici, ubrali ciało w jezuicką sutannę i wozem 18 maja 1657 roku przewieźli O. Andrzeja do Pińska. Pogrzeb był nadzwyczaj skromny. Ciało włożono do drewnianej, na czarno pomalowanej trumny, a na jej wieku napisano: „Pater Andreas Bobola Societatis Jesu”. Następnie trumnę umieszczono w podziemiach kościoła.

Wiadomym jest, że życie ojca Andrzeja, męczeńska śmierć, a także jego swoiste upominanie się o przywrócenie pamięci o nim posłużyło do podjęcia decyzji o beatyfikacji i kanonizacji. Przełożony Generalny Towarzystwa Jezusowego Goswin Nikel w liście z 17 listopada 1657 roku zażądał od Prowincji Litewskiej Towarzystwa Jezusowego dokładnych wiadomości o życiu i męczeństwie Boboli i innych współbraci. Był bowiem przekonany, że zadano im śmierć z nienawiści do wiary i że wobec tego „raczej radować się niż boleć nad ich okrutną śmiercią wypada”.

* * *

Szykany rządu rosyjskiego przyspieszyły jedynie uroczyste orzeczenie, które nastąpiło dnia 30 października 1853 roku w bazylice Św. Piotra w Rzymie. Nad głównym wejściem do bazyliki widniał obraz Andrzeja Boboli, przywiązanego do słupa i dręczonego przez siepaczy. Szczególną wymowę miał następujący fakt. Otóż zazwyczaj po jednej stronie bazyliki wiesza się, w związku z beatyfikacją, herb papieski, po drugiej tego władcy, w którego państwie urodził się błogosławiony. Na beatyfikację Boboli Pius IX polecił zawiesić po obu stronach papieskie herby, jakby chciał zaznaczyć, że ujarzmionemu narodowi on zastępuje króla. Odczytano breve zaczynające się od słów: „Quae duo”, zawierające krótki życiorys Męczennika, uwzględniający w szczególności jego cnoty, śmierć za wiarę, następnie omówienie cudów, które stały się za jego wstawiennictwem, informację o przebiegu procesu beatyfikacyjnego i w końcu orzeczenie: „Dla tych powodów, pragnąc, by w tak ciężkich czasach i wobec wielkiej liczby nieprzyjaciół, wierni Chrystusa uzyskali nowy wzór, który by wzmógł ich odwagę w walce, skłaniając się do próśb całego Towarzystwa Jezusowego i opierając się na daniu Wielebnych Braci Naszych, św. Kościoła Rzymskiego kardynałów, członków Kongregacji Świętych Obrzędów, powagą apostolską, tym listem pozwalamy, tegoż Sługę Bożego Andrzeja Bobolę, kapłana profesa Towarzystwa Jezusowego, który za wiarę katolicką i dusz zbawienie poniósł męczeństwo, nazywać odtąd imieniem Błogosławionego.

Beatyfikacja Andrzeja Boboli miała dla jednej grupy ludzi szczególne znaczenie, o czym pisał zasłużony dla sprawy ks. Hieronim Kajsiewicz: „Cóż się działo w sercach obecnych rodaków, co w sercach wygnańców, dobrowolnych czy przymusowych, z polskiej ziemi! Cóż się dziać musiało w sercach samychże jezuitów polskich, od lat trzydziestu wygnanych z przyrodzonego pola ich apostolskiej gorliwości? Łatwiej to poczuć, łatwiej to pojąć – tym bardziej sercu polskiemu – niż wyrazić”.

Wśród innej grupy ludzi beatyfikacja Andrzeja Boboli wywołała wręcz wściekłość. Car odwołał natychmiast swego posła z Rzymu, a sześciu Polaków, rosyjskich żołnierzy, skazał na śmierć za to, że gdy przed wojną krymską, przed frontem oddziału, odczytano odezwę wzywającą wojsko do obrony wiary, oświadczyli, że jako katolicy nie mogą walczyć za prawosławie. Na granicy rosyjskiej wydzierano z brewiarzy kartki z oficjum ku czci bł. Andrzeja Boboli.

Radość z beatyfikacji krzepiła serca ludzkie w ciężkich latach niewoli. Polacy, Litwini i Rusini mieli swego Patrona, któremu zgodnie z orzeczeniem Kościoła mogli oddawać cześć i zwracać się do niego w różnych potrzebach. Kult Błogosławionego potęgował się coraz bardziej.

* * *

W znamiennym momencie zwrócono się do Stolicy Apostolskiej z prośbą o kanonizację bł. Andrzeja. Gdy dopiero co wskrzeszone państwo polskie zaczęło umacniać się wewnętrznie i ustalać swoje granice, milionowa armia bolszewicka ruszyła na Warszawę. Wiadomo, że chodziło o przeszczepienie haseł rewolucyjnych do państw Europy Środkowej i Zachodniej. Wtedy właśnie obradujący w 1920 roku w Częstochowie biskupi polscy wystosowali do papieża Benedykta XV gorącą prośbę o kanonizację bł. Andrzeja i ogłoszenie go Patronem odradzającej się Polski. W swym liście biskupi pisali z nadzieją, że „podniesiony ku czci Świętych, będzie najdzielniejszym i nieustannym Patronem Ojczyzny i Kościoła katolickiego, szczególnie na Kresach Polski, najbardziej wystawionych na niemałe niebezpieczeństwo obyczajności i prawdziwej wiary”.

Do prośby hierarchów dołączono list Naczelnika Państwa marszałka Józefa Piłsudskiego: „Ojcze Święty! Od początku wojny światowej, która się zda obecnie dobiegać do końca, Bóg Wszechmogący widocznie błogosławił wysiłkom naszej braterskiej armii. Wbrew zamiarom naszych wrogów, Ojczyzna nasza zmartwychwstała, co według rachub ludzkich zdawało się prawie niemożliwym. Przypisujemy to dokonanie się aktu sprawiedliwości dziejowej możnemu wstawiennictwu naszych Świętych Patronów, a zwłaszcza Błogosławionemu Andrzejowi Boboli, w sposób szczególny czczonemu przez Naród Polski, który w nim położył swą ufność. Pragniemy mu okazać wdzięczność za Jego opiekę nad Polską i zapewnić ją sobie na przyszłość dla dalszego rozwoju naszego Państwa. Dlatego błagamy Cię, Ojcze Święty, by Wasza Świątobliwość, raczył zaliczyć w poczet świętych Błogosławionego Andrzeja Bobolę. Ufamy, że jako Patron Kresów Wschodnich, na których poniósł śmierć męczeńską, wyprosi nam u Boga, że Polska w dalszym ciągu będzie przedmurzem chrześcijaństwa na rubieżach wschodnich”.

Papież Pius XI wyznaczył uroczystość kanonizacyjną na dzień 17 kwietnia 1938 roku, w uroczystość Zmartwychwstania Pańskiego. W kanonizacji wzięła udział pielgrzymka z Polski do Rzymu licząca około sześciu tysięcy osób. Byli obecni księża biskupi, przedstawiciele rządu, literatury, nauki, sztuki, prasy, generał Józef Haller i reprezentanci kadetów lwowskich.

Atmosferę tamtego dnia oddała m. in. Matka Urszula Ledóchowska, która uczestniczyła w tych uroczystościach: „Rzym stał się polskim miastem. Wszędzie słychać było polską mowę, widać było na piersiach pielgrzymów kokardki biało-amarantowe. Nawet wiekopomna, czcigodna bazylika św. Piotra zamieniła się w polską świątynię, zadrżała polskim tchnieniem, roziskrzyła się polskim zapałem, rozmodliła się polską pobożnością, napełniła się polską miłością do ojczyzny, gdy z piersi wielotysięcznych pielgrzymów wzniosło się ku niebotycznej kopule Michała Anioła nasze wspaniałe: „Boże, coś Polskę… Ojczyznę wolną, pobłogosław, Panie”.

* * *

Sędziwy Papież bardzo pragnął kanonizować naszego Rodaka. I zdążył tego dokonać na niespełna rok przed śmiercią. Jemu zawdzięczamy odzyskanie relikwii św. Andrzeja, a także to, że mamy je teraz w Polsce, w Warszawie. Papież Pius XI uznał, że relikwie powinny wrócić do Polski, jednak nie do Pińska lub Wilna, ale do Warszawy, której jako nuncjusz papieski nie opuścił w obliczu bolszewickiego zagrożenia w 1920 roku. Relikwie św. Andrzeja Boboli wyruszyły 8 czerwca 1938 roku w tryumfalną podróż do Ojczyzny. Przez Lublanę w Słowenii, Budapeszt, Bratysławę, dotarły do granicy Polski i przekroczyły ją 11 czerwca 1938 roku. Naród dawno nie przeżywał takich chwil zjednoczenia jak wówczas, gdy w tryumfie powracał jeden z najlepszych synów polski. Powracał w swych relikwiach złożonych w trumnie z kryształu i srebra, przewożony specjalnym pociągiem przez całą Polskę, w otoczeniu honorowych asyst, zatrzymując się w miastach i miasteczkach, witany na całej trasie przez tłumy wiernych.

Relikwie wystawiono najpierw w warszawskiej Archikatedrze Św. Jana, później przeniesiono je do kaplicy jezuitów przy ul. Rakowieckiej. Podczas oblężenia Warszawy we wrześniu 1939 roku, kiedy w kaplicę trafi pocisk artyleryjski, relikwie przeniesiono na Stare Miasto, do kościoła jezuitów przy ul. Świętojańskiej. Tutaj pozostały do czasu Powstania Warszawskiego, kiedy to w obawie przed zniszczeniem postanowiono przenieść je do kościoła św. Jacka przy ul. Freta. Po zakończeniu działań wojennych relikwiarz przeniesiono 7 lutego 1945 roku na ul. Rakowiecką, a 13 maja 1989 roku do wybudowanego Sanktuarium św. Andrzeja Boboli.

* * *

Święty Andrzeju Bobolo, nasz wielki Patronie! Sprawie upragnionej jedności, w Kościele i świecie, oddałeś całe swe życie dopełnione męczeńską śmiercią. Oręduj za nami u Boga, aby nam nie zabrakło cierpliwości i miłości w drodze ku jedności.

Matko Najświętsza! Ciebie św. Andrzej Bobola darzył szczególną czcią. Tyś mu wyjednała obfite łaski, które go doprowadziły do heroicznej świętości. Chcemy naśladować życie św. Andrzeja Boboli, za jego więc przykładem całkowicie powierzamy się Twojej opiece, prosząc, abyś nam również wyjednała potrzebne łaski i doprowadziła do świętości. Amen.

 

« 1 »