Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien (Borek Wielkopolski – 2.07.2023)

Z radością w sercu przybywamy dzisiaj do sanktuarium w Borku Wielkopolskim, do Matki Bożej Pocieszenia. Do tego cudownego miejsca przybywają dorośli, młodzież i dzieci, bo przyprowadza ich tutaj pragnienie szczęścia, które jest głęboko zakorzenione w każdym ludzkim sercu. Pragnienia szczęścia, którego nieustannie poszukujemy i za wszelką cenę pragniemy je zdobyć, a którego tutaj na ziemi nie jesteśmy w stanie osiągnąć w pełni. Gdy więc z tego powodu smutek opanowuje nasze serca, przybywamy jak najrychlej do Matki Bożej Boreckiej, aby powierzyć jej matczynemu sercu nasze strapienia i radości, ufając, że Ona uzdrowi naszą więź z Chrystusem i przyczyni się do zrozumienia tego, gdzie znajduje się nasze prawdziwe szczęście.

W takim chwili dobrze jest zastanowić się nad dwoma sprawami: po pierwsze nad wskazaniami, jakich udziela Pan Jezus swoim uczniom, których wysyła na głoszenie słowa Bożego a po wtóre, nad krzyżem, jaki zdecydowała się dźwigać Matka naszego Zbawiciela w celu wspomagania dzieła głoszenia Ewangelii,

1.       WSKAZANIA DLA APOSTOŁÓW

W Mateuszowej Ewangelii znajduje się pięć mów Jezusa, które stanowią kolejno: Kazanie na Górze (Mt 5-7), Mowa Misyjna (Mt 10), Mowa w przypowieściach (Mt 13), Mowa Eklezjologiczna (Mt 18) oraz Mowa Eschatologiczna (Mt 23-25). Czytany przez nas dzisiejszy fragment jest akurat zakończeniem Mowy Misyjnej skierowanej do apostołów, które przygotowuje ich do pracy ewangelizacyjnej.

Tekst ten stanowi pewną całość, w której powtarza się słowo „kto”. W tak krótkim fragmencie występuje ono aż 10 razy, nadając określony rytm temu tekstowi. I tak dociera do naszych uszu pierwsze a potem drugie „kto”.

a.       „Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien [αξιος]. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien” (Mt 10,37).

Żaden filozof ani mędrzec nie oczekiwał, żeby jego uczniowie kochali go bardziej niż ojca i matkę, i więcej niż syna lub córkę. Czasem domagali się tego tyrani, jeśli - opętani pychą - stawiali siebie w miejscu Boga. Nieszczęśnicy, którzy poddawali się tym uzurpatorskim żądaniom tyrana i kochali swego Stalina czy Hitlera więcej niż swoich najbliższych, kończyli tragicznie, bo kochać swego tyrana ponad wszystko znaczyło mniej lub bardziej ochoczo poddać się procesowi odczłowieczenia, jakie z tego niegodziwego zawierzenia wynikało.

Jeden tylko Pan Bóg może zażądać od człowieka miłości ponad wszystko, bo On jest miłością i tylko On jest miłością. Bóg nie tylko prawdziwie kocha nas wszystkich i każdego z nas z osobna, ale kocha nas bardziej niż ktokolwiek inny, więcej niż najbardziej kochająca matka czy ojciec, więcej niż najbardziej oddany mąż czy żona, syn czy córka. Co więcej, to właśnie z Boga, z Jego miłości do nas, płynie nasza zdolność do miłości wzajemnej. Gdyby Bóg pierwszy nie ogarnął nas swoją miłością, nie mogłaby zaistnieć miłość między rodzicami i dziećmi ani jakakolwiek inna miłość. Bóg, który jest miłością, jest zarazem początkiem wszelkiej prawdziwej miłości w nas.

Jedna tylko miłość Boga do nas jest krystalicznie bezinteresowna i autentyczna. Dlatego tylko Bogu wolno oczekiwać od człowieka miłości z całego serca i z całej duszy, ze wszystkich sił i ze wszystkich myśli. Dopiero wtedy, gdy Boga kochamy na pierwszym miejscu, możemy osiągnąć doskonałość naszego człowieczeństwa. Dopiero kochając Boga na pierwszym miejscu, możemy prawdziwie kochać wszystkich innych ludzi, począwszy od swoich najbliższych. Dopiero wtedy moja miłość do ojca i matki, do męża czy żony, i do rodzonego dziecka będzie naprawdę autentyczna (por. O. Jacek Salij OP, Komentarz do Ewangelii, 2 lipca).

Papież Franciszek wyjaśnia to pierwszeństwo miłości do Boga w następujący sposób: „Zamiarem Jezusa nie jest oczywiście bagatelizowanie miłości do rodziców i do dzieci, lecz wie On, że więzy pokrewieństwa, jeżeli są stawiane na pierwszym miejscu, mogą odciągać od prawdziwego dobra. Widzimy to – do korupcji w niektórych rządach dochodzi właśnie dlatego, że miłość do krewnych jest większa od miłości do ojczyzny, i powierza się stanowiska krewnym. Podobnie dzieje  się w relacji do Jezusa – nie jest dobrze, kiedy miłość [do członków rodziny] przewyższa [miłość do] Niego. Wszyscy moglibyśmy odnośnie do tego podać wiele przykładów. Nie mówiąc o tych sytuacjach, w których uczucia rodzinne miesza się z wyborami sprzecznymi z Ewangelią. Natomiast kiedy miłość do rodziców i dzieci jest ożywiana i oczyszczana przez miłość Pana, wówczas staje się w pełni płodna i wydaje owoce dobra w samej rodzinie i znacznie wykraczające poza nią” (Anioł Pański, 28.06.2020). Pan Jezus nie nawołuje więc do odrzucenia albo pogardy ukochanych osób, ale ukazuje pierwszorzędną wartość jaką ma miłość Boga i poszukiwanie dobra dusz, które jest najlepszą formą miłości wobec innych.

b.       „Kto [ος] nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien” (Mt 10,38).

W przygotowanie uczniów do ewangelizacji wpisuje się trzecie „kto”. Uczeń Jezusa - naśladując Mistrza w całym Jego życiu - nie może wykluczyć ostatecznej konsekwencji swego posłannictwa, tzn. krzyża i śmierci męczeńskiej. Podjąć krzyż, oznacza przyjmować  cierpienie, które nas w życiu spotyka. Już sama realizacja miłości jest cierpieniem, bo miłość bez cierpienia jest iluzją.

Ojcowie Kościoła nadali tym słowom Jezusa bardziej duchowy sens. Święty Grzegorz Wielki pisał: „możemy nieść krzyż na dwa sposoby: albo opanowując nasze ciało poprzez umiarkowanie albo czyniąc naszymi potrzeby bliźnich przez współczucie” (św. Grzegorz Wielki, Homilie na Ewangelie, 57). Cierpieniem jest codzienne życie i trud wzrastania w dobrem, pokonywania siebie i własnych wad. Cierpieniem jest życie we wspólnocie i rany, jakie zadaje nam drugi człowiek. Cierpieniem jest wszystko, co krzyżuje nasze plany, pragnienia, co dzieje się wbrew naszej woli. Cierpieniem jest również życie Ewangelią na co dzień, zwłaszcza w środowiskach nieprzychylnych, zlaicyzowanych. W przyjęciu krzyża wypełnia się powołanie chrześcijanina, a mianowicie bycie godnym [αξιος] Chrystusa.

„Kto chce znaleźć swoją duszę [την ψυχην], straci ją,

a kto straci swoją duszę z mego powodu [ενεκεν εμου], znajdzie je” (Mt 10,39)

Czwarte i piąte „kto” brzmi: „Kto [w pierwszym rzędzie] zabiega o swoją duszę, zgubi ją, a kto zgubi swoją duszę ze względu na Mnie, odnajdzie ją” (EIB.Biblia.2015). Użyte tutaj greckie słowo psychē, czyli „dusza”, oznacza po prostu całego człowieka: całą jego osobę, jedyną, bezcenną i niepodzielną, całe jego życie. Pan Jezus radzi nam, iż utrata życia doczesnego jest niewielką stratą w porównaniu z życiem wiecznym, przecież wcześniej czy później wszyscy umrzemy. Zbytnia troska o życie doczesne może narazić nas na utratę życia wiecznego, które Jezus wysłużył dla nas za cenę własnej Krwi i którym obdarzył nas w chrzcie świętym. Jest to paradoks Ewangelii. Odpowiadając pozytywnie na te radę Zbawiciela wielu ludzi poświęca się, pomagając innym, którzy tego potrzebują. Znajdują pełnię życia i radości, wydając samych siebie dla braci, z otwartością i życzliwością.

Radykalnie negatywną drogę „poszukiwania życia” proponował Jezusowi diabeł w czasie kuszenia Go na pustyni, pokazując Mu perspektywę życia bez troski o chleb powszedni, bez cierpienia, perspektywę życia pełnego władzy i bogactwa. Takiej wizji życia Pan Jezus przeciwstawił drogę pierwszeństwa dawanemu słowu Bożemu [ο λογος του θεου], pierwszeństwa wiary [η πιστις], pierwszeństwa służby Bożej [λατρεια].

c.       „Kto was przyjmuje, Mnie przyjmuje;

a kto Mnie przyjmuje, przyjmuje Tego, który Mnie posłał” (Mt 10,40).

Szósta i siódma rada podkreśla wagę życzliwego przyjmowanie apostołów i uczniów wysłanych przez Jezusa. Przyjmowanie takie równa się przyjęciu samego Zbawiciela, a tym samym jest Ojca niebieskiego (J 14,9-11). Apostołowie bowiem są tylko i aż „przedłużeniem rąk” Zbawiciela. Żydowska zasada prawna brzmi: „wysłannik jest jak sam posyłający”. Widać z tego, jak wielka rola przypada ludziom przyjmującym apostołów, którzy niosą Dobrą Nowinę.

„Kto przyjmuje proroka, jako proroka [εις ονομα προφητου], nagrodę [μισθον] proroka otrzyma” (Mt 10,41).

Ósme „kto” ilustrują dzieje Szunemitki z dzisiejszego pierwszego czytania. Szunemitka pojawia się tam jako niewiasta bogata, mądra i pełna wiary. Ilekroć prorok Elizeusz przechodził przez Szunem, zawsze był przez nią zapraszany na posiłek (2 Krl 4,8-37). Co więcej, nakłoniła ona swego męża do rozbudowania domu, aby przygotować w nim miejsce odpoczynku dla proroka (łóżko, stół, krzesło i lampę). Uczyniła to, pozieważ rozpoznała w nim „świętego męża Bożego” (2 Krl 4,9).

Jej gościnność była całkowicie bezinteresowna. Nie zamierzała ona jej wykorzystywać dla swoich celów ani niczego z prorokiem „załatwiać”. I to właśnie otworzyło ją na dar większy; dar, jakiego nie mógłby jej zapewnić najpotężniejszy król czy generał (2 Krl 4,13). Przyjmując proroka jako proroka, otrzymała ona nagrodę proroka (Mt 10,41). Do tej pory była bezdzietna i bez szans na macierzyństwo. Teraz - dzięki prorokowi - Pan Bóg rozwiązuje najboleśniejszy problem jej życia: „O tej porze za rok będziesz trzymać w objęciach syna…” (por. Rdz 18,10).

Gdy w duchu wiary przyjmujmy gościnnie apostołów naszych czasów, przyjmując ich w imię Boże i niejako zapominając o sobie, stajemy się podobni do Boga i otwieramy się na Jego błogosławieństwo (por. ks. Józef Maciąg, Szunemitka. 2 Krl 4,8-11.14-16a; Mt 10,37-42).

„Kto przyjmuje sprawiedliwego, jako sprawiedliwego [εις ονομα], nagrodę sprawiedliwego otrzyma” (Mt,10,41).

Dziewiąte „kto” odnosi się do naszej postawy wobec człowieka „sprawiedliwego”. Sprawiedliwi to ci, którzy pragną we wszystkim pełnić wolę Boga, zabiegają o to by miłować nieprzyjaciół i modlić się za prześladowców (por. Mt 5,44-47). Którzy uczynki sprawiedliwości wykonują w ukryciu (Mt 6,1-18), aby od Boga otrzymać nagrodę odłożoną dla nich w niebie (por. Kol 1,5).

Przyjęcie tych, którzy przychodzą w imię Jezusa: sprawiedliwych, proroków, czy nawet „jednego z tych najmniejszych, dlatego że jest uczniem”, okazanie im szacunku i gestu życzliwości, ma ogromną wartość. Staje się źródłem wielkiej nagrody. Nagroda jaką przyobiecuje Jezus przekracza daleko nagrodę przyznaną przez proroka Elizeusza. Zamiast życia, zdrowia i potomstwa, Jezus przyznaje w nagrodę - osobom przyjmującym apostołów - królestwo niebieskie (Mt 5,3-10), przyznaje samego siebie, przyznaje Boga samego.

„Kto poda kubek świeżej wody do picia [ποτηριον ψυχρου μονον] jednemu z tych najmniejszych, dlatego że jest uczniem [εις ονομα μαθητου], zaprawdę [αμην] powiadam wam, nie utraci swojej nagrody” (Mt 10,42).

Ostatnie , dziesiąte „kto” dotyczy jakiegokolwiek, nawet najmniejszego gestu życzliwości wyświadczonego uczniom Chrystusa. Chrystus obiecuje nagrodę tym, którzy pomagają głosicielom Dobrej Nowiny. Nie wymaga przy tym od nas rzeczy trudnych. Nawet najuboższy człowiek może ofiarować apostołom przysłowiowy „kubek świeżej wody”. Podać kubek wody to działanie proste, krótkie, niemal banalne, ale właśnie nawet w tych codziennych, banalnych sytuacjach ujawnia się nasza życzliwość do Chrystusa.

2.       KRZYŻ W ŻYCIU MARYI

Trzecie „tak” - czyli „Kto [ος] nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien” (Mt 10,38) - zostało w szczególny sposób zrealizowane przez Matkę naszego Zbawiciela.

Nowy Testament przekazuje nam wiele tekstów wskazujących na ten aspekt życia Maryi. Do takich tekstów możemy zaliczyć: proroctwo Symeona (Łk 2,25-35), ucieczkę Świętej Rodziny do Egiptu (Mt 2,13-15), poszukiwanie dwunastoletniego Jezusa w świątyni (Łk 2,41-50), trudności Maryi w spotkaniu z Jezusem w trakcie Jego publicznej działalności (Mt 12,46-50; Mk 4,21-25; Łk 8,19-21) oraz samą scenę śmierci krzyżowej (J 19,25-27). W sposób figuratywny natomiast do Maryi może odnosić się także apokaliptyczna wizja Niewiasty, nakreślona przez św. Jana (Ap 12,1-18).

Najpierw proroctwo Symeona: „A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu” (Łk 2,35). Te słowa o „mieczu” zapowiadają uczestnictwo Maryi w ofierze Chrystusa. Swoje posłannictwo będzie ona musiała przeżywać w cierpieniu u boku cierpiącego Zbawiciela. Jej macierzyństwo będzie bolesne.

Kolejny fragment ukazujący cierpienie Maryi to ucieczka Świętej Rodziny do Egiptu (Mt 2,13-15). Prześladowanie Dziecka Jezus i potrzeba chronienia Jego życia przed gniewem Heroda zakładało cierpienie Matki. Ten krzyż towarzyszył Maryi w realizacji Bożego planu zbawienia.

Tematyki cierpienia Maryi dotyka także opowiadanie o zagubieniu się Jezusa w Jerozolimie (Łk 2,41-50). Po Jego odnalezieniu: „Jego Matka rzekła do Niego: ‘Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca [οδυνωμενοι] szukaliśmy Ciebie’” (Łk 2,48). W tej scenie można mówić o cierpieniu Maryi w podwójnym sensie: w wymiarze egzystencjalnym jest to cierpienie Matki, która zagubiła swego Syna a w wymiarze teologicznym to zapowiedź męki i śmierci Jezusa („trzy dni”), której Maryja będzie świadkiem.

Swoiście zarysowany motyw cierpienia Maryi zawiera też scena spotkania Jezusa z Jego krewnymi i Matką (Mt 12,46-50; Mk 4,21-25; Łk 8,19-21). Gdy Jezus dowiaduje się o przybyciu swoich bliskich, wykorzystuje okazję, aby ukazać nowy, ważniejszy rodzaj pokrewieństwa: „Moją matką i moimi braćmi są ci, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je” (Łk 8,21). Tym samym Pan Jezus uczy nas, że posłuszeństwo słowu Bożemu ma pierwszeństwo przed posłuszeństwem więzom krwi: „Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien” (Mt 10,37). Być może wielu z nas odczuwa zdziwienie faktem, że Maryja napotyka na trudności w dotarciu do swego Syna, choć w rzeczy samej jest ona najbliżej jego osoby. Ona była tą osobą, przez którą Słowo stało się ciałem (Łk 1,38; por. 11,28). Ona była Mu najbliższa z uwagi na posłuszeństwo jej  wiary. Od Zwiastowania, przez Krzyż, aż do Pięćdziesiątnicy Maryja jest na „tak” wobec Jezusa i Kościoła.

I wreszcie na koniec wizja z Apokalipsy (Ap 12,1-18), przedstawiająca smoka, który usiłuje pożreć Dziecko Niewiasty. Często ta wizja bywa odnoszona do Izraela, do Maryi i do Kościoła. W obrazie Niewiasty dostrzegano Maryję jako Matkę Kościoła. Jej prześladowanie i ocalenie jest  apokaliptyczną zapowiedzią cierpienia Kościoła i jego ostatecznego zwycięstwa (por. ks. Mariusz Rosik, Cierpienie Maryi w Nowym Testamencie).

ZAKOŃCZENIE

Na koniec módlmy się:

Boże, Ty wzbudziłeś w swoim Kościele ducha apostolstwa, spraw przez wstawiennictwo Matki Bożej Pocieszenia - która kochała Jezusa bardziej niż własne życie i szła za Nim aż po krzyż - abyśmy naszym życiem gorliwie wspierali tych, którzy głoszą Twoją Ewangelię. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.

 

Foto: parafiaborekwlkp.pl

« 1 »