Dzieje życia świętego Marcina - wywodzącego się z późnej starożytności (316/17-397) - należą do jednych z najbardziej spektakularnych żywotów Kościoła. Marcin urodził się w pogańskiej rodzinie - trzy lata po edykcie mediolańskim - na terenie dzisiejszych Węgier jako syn rzymskiego żołnierza. Jak wskazuje jego imię - Martinus - miał on być poświęcony Marsowi, czyli bogowi wojny jako żołnierz, co też faktycznie się stało.
Kiedy był jeszcze dzieckiem, jego ojciec przeniósł się wraz z całym garnizonem do rzymskiego miasta Pavia (łac. Ticinum). Tam Marcin poznał chrześcijan. Mając zaledwie 10 lat, wpisał się na listę katechumenów, jednakże chrzest św. przyjął dopiero w 339 roku, wcześniej bowiem sprzeciwiali się temu jego pogańscy rodzice.
1. ŻOŁNIERZ
W roku 338 Marcin - już jako rzymski legionista - wraz z całym garnizonem został przerzucony do Galii, w okolice miasta Amiens. I właśnie z tego okresu pochodzi najbardziej znana legenda o nim. Jakub de Voragine ujął ją w następujący sposób: „Pewnego zimowego dnia św. Marcin przejeżdżając przez bramę Amiens spotkał jakiegoś biedaka, który był nagi i nie dostał jeszcze od nikogo jałmużny. Zrozumiał tedy Marcin, że to on właśnie powinien pomóc biedakowi, wyciągnął więc miecz i rozciął na dwoje płaszcz, który miał na sobie. Następnie oddał biednemu jedną część, a drugą okrył się znowu. Następnej nocy ukazał mu się Chrystus, ubrany w tę część jego płaszcza, którą dał biednemu i tak rzekł do aniołów, którzy Go otaczali: 'W tę szatę ubrał mnie Marcin, który jeszcze jest katechumenem!'". Trzeba tu dodać, iż w tamtych czasach połowa płaszcza była własnością garnizonu, a tylko połowa należała osobiście do żołnierza. A zatem Marcin oddał zziębniętemu żebrakowi wszystko, co stanowiło jego własność. Ta wizja okazała się przełomową w jego życiu.
Odtąd Marcin zasłynął jako niedościgniony wzór dobroczynności. Zazwyczaj średniowiecze bywa błędnie przedstawiane jako symbol zacofania i okrucieństwa. Jest to dość krzywdzący obraz. Zapomina się bowiem, że w żadnej innej epoce działalność dobroczynna nie była tak bardzo rozbudowana. W średniowiecznych miastach z pomocy charytatywnej korzystała jedna trzecia ludności a na wsiach klasztory przeznaczały jedną czwartą część swoich dochodów na pomoc ubogim. Takie zachowanie było echem polecenia Jezusowego: „Wydajcie owoce godne nawrócenia". Pytały go tłumy: „Cóż więc mamy czynić?" On im odpowiadał: „Kto ma dwie suknie, niech jedną da temu, który nie ma, a kto ma żywność, niech tak samo czyni" (Łk 3,10-11). Jest to podobna sytuacja, o której mowa w dzisiejszej Ewangelii: „Lecz kiedy urządzasz przyjęcie, zaproś ubogich, ułomnych, chromych i niewidomych. A będziesz szczęśliwy, ponieważ nie mają czym tobie się odwdzięczyć; odpłatę bowiem otrzymasz przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych" (Łk 14,13-14).
Po tym wydarzeniu Marcin przyjął chrzest, mając lat 18, i postanowił zrezygnować ze służby wojskowej, bo chrześcijaninowi nie godzi się przelewać krwi, mówili jego współbracia chrześcijanie. Formalnego zakazu kościelnego w tej kwestii jeszcze nie było, taki zakaz wydali dopiero późniejsi papieże: św. Damazy I (w roku 370) i św. Syrycjusz (w 386 roku).
Okazja do wystąpienia z wojska nadarzyła się w 354 r. Marcin towarzyszył wówczas ariańskiemu cesarzowi Konstansowi w wyprawie nad Ren przeciwko germańskim Alemanom. Tuż przed ukończeniem służby miał on wziąć udział w szturmie na miasto Worms. Wedle zwyczaju, w przeddzień bitwy żołnierzom dawano podwójny żołd. Jednak Marcin zrezygnował z żołdu, a w zamian poprosił o zwolnienie ze służby. Rozwścieczony wódz oskarżył go o tchórzostwo i chciał aresztować, wówczas święty wziął do ręki krzyż i zapowiedział, że pójdzie w bitwie w pierwszym szeregu, ale bez broni. Będzie nawracał pogan Słowem Chrystusa, a nie mieczem. Ostatecznie jednak do bitwy nie doszło, ponieważ Alemanowie poprosili o pokój. Dla chrześcijan był to wyraźny znak Boży.
2. PUSTELNIK
Po opuszczeniu armii w wieku 40 lat, Marcin odbył podróż do rodzinnego domu w Illirii, aby nawrócić swoich rodziców. Poniósł tam jednak porażkę, bo tylko matka przyjęła chrzest. Natomiast tamtejsi ariańscy biskupi - którzy wierzyli, iż tylko Bóg Ojciec jest niezrodzony, a więc odwieczny, natomiast Syn, jako zrodzony, zaistniał w czasie i nie jest Bogiem, a jedynie pierwszym i najdoskonalszym stworzeniem Boga-Ojca - skazali go na publiczne biczowanie.
Po tym zdarzeniu Marcin udał się w pobliże Mediolanu, aby prowadzić tam pustelniczy tryb życia. Jednakże tamtejszy ariański biskup Auksencjusz wygnał go z miasta, po czym Marcin znalazł schronienie na wysepce Gallinaria, niedaleko Genui.
Dopiero kiedy spotkał się ze św. Hilarym, biskupem Poitiers, i zwierzył mu się z pragnienia poświęcenia się na wyłączną służbę Bożą w charakterze ascety, biskup wskazał mu pustelnię w pobliskim Ligugé. Tam też Marcin z kilkoma towarzyszami zamieszkał, stając się ojcem życia zakonnego w Galii a sława jego życia i cudów rozniosła się po całej okolicy.
3. BISKUP
Gdy w roku 371 zmarł biskup Tours, mieszkańcy tego miasta - licząc się z odmową Marcina – posłużyli się podstępem. Jeden z nich poprosił go o modlitwę przy ciężko chorej żonie. Kiedy pustelnik udał się w drogę, nagle otoczył go tłum ludzi i poprowadził prosto do Tours. Tam rozentuzjazmowani chrześcijanie poprosili go o przyjęcie godności biskupiej. Odczytując w tym wydarzeniu wolę Bożą, Marcin wyraził swoją zgodę i został wybrany przez aklamację. Dnia 4 lipca 371 roku otrzymał święcenia kapłańskie i sakrę biskupią a następnie służył Bogu i ludziom jako biskup przez 26 lat.
Przeniósł się do katedry biskupiej, jednak - ze względu na ciągle niepokojących go wiernych - postanowił urządzić pustelnię niedaleko Tours, w Marmoutier nad Loarą. Zamieszkał tam wraz ze swoimi uczniami, prowadząc ascetyczny tryb życia, poświęcając się formacji kleru oraz ewangelizacji wsi. Tam przygotował regułę zakonną opartą na trzech filarach: modlitwie, ubóstwie i umartwieniu. Klasztory, jakie zakładał, łączyły ideę życia mniszego z pracą misyjną.
a. Gdy zachodziła potrzeba, porzucał zacisze Marmoutier i szedł z pomocą bliźnim. I tak - gdy w 383 roku został zamordowany cesarz Gracjan a jego następca nakazał stracić wszystkich zwolenników Gracjana - święty biskup udał się w drogę do Trewiru, aby orędować u cesarzem w sprawie katolików, choć przeszkadzała mu w tym zamiarze żona cesarza, wyznawczyni arianizmu. Spotkał się z cesarzem Walentynianem I i uzyskał, o co prosił.
Stanął też w obronie pryscylianów. Biskup Pryscylian z Hiszpanii - który ciało ludzkie uznawał za dzieło szatana i negował realność wcielenia Syna Bożego oraz rozróżnienie osób w Trójcy Świętej - został potępiony na synodzie w Bordeaux, za co cesarz Maksymus skazał go na śmierć (384). Ten sam wyrok miał spotkać zwolenników jego nauki. Święty udał się więc osobiście w roku 385 do Trewiru, aby wybłagać dla winnych herezji uwolnienie od śmierci, uważał bowiem, że jeśli pryscylianizm jest herezją, to wystarczy ją wyplenić z kościołów, i nie ma konieczności skazywania jej wyznawców na śmierć. Pomimo nalegań biskupa, cesarz wydał wyrok skazujący Pryscyliana na śmierć. Następnie nakazał w podobny sposób postąpić z sympatykami pryscylianizmu w Hiszpanii. Wobec tego Marcin ponownie udał się do cesarza, by uprosić cofnięcie tego wyroku. Stanowczo jednak opowiedział się przeciwko tamtejszym biskupom i zapowiedział, że nie chce tworzyć z nimi wspólnoty wiary. Maksymus nie dał się przekonać, a Marcin musiał ustąpić. Ostatecznie Marcin zrezygnował z obrony postulatów Pryscyliana, a Maksymus oszczędził skazańców.
Święty miał więc serce pełne miłosierdzia dla grzeszników i z wielką litością przyjmował wszystkich, którzy chcieli pokutować. Pewnego razu szatan wyrzucał mu, że przyjmuje pokutę tych, którzy już drugi raz zgrzeszyli. W Kościele pierwszych wieków pojawiły się bowiem przesadnie surowe tendencje wykluczania ze wspólnoty tych, którzy po przyjęciu chrztu popełnili grzech ciężki. Marcin odrzekł szatanowi: „Gdybyś ty sam, nieszczęśniku, przestał niepokoić ludzi i pokutował za swoje zbrodnie, to i tobie obiecałbym miłosierdzie, wierząc w Jezusa Chrystusa".
b. Przez pierwsze trzy wieki Kościół zyskiwał dla Chrystusa zasadniczo mieszkańców okręgów miejskich. Tworzyli go głównie ludzie prości, rzemieślnicy, kupcy, wyzwoleni niewolnicy. W wioskach tymczasem pogaństwo było tak mocno zakorzenione, iż słowo paganus czyli wieśniak zaczęło oznaczać po prostu poganina. Marcin odbył wiele wypraw misyjnych i rozpoczął chrystianizację prowincji galijskiej, prowadząc ją w sposób bardzo systematyczny. A poza tym - jako były żołnierz - nie zrażał się niepowodzeniami, ale konsekwentnie realizował wytyczone sobie zadania. Uzbrojony w wiarę, która góry przenosi, pozyskał także wieś. On potrafił poruszać także ludzi prostych. Udał się dalej do Auvergne, w dolinę Rodanu, w region Paryża. Stał się prawdziwie apostołem Galii.
Ale wśród ochrzczonych przez niego znaleźli się nie tylko rolnicy. Pod koniec jego życia większość mnichów w Marmoutier stanowili członkowie arystokracji. Życie monastyczne nabrało ogromnego rozmachu. Na jego pogrzebie zgromadziło się dwa tysiące mnichów i mniszek. Jego płomienne słowa, ogromna dobroć i miłosierdzie dały się poznać we wszystkich środowiskach.
Już za życia został nazywany mężem Bożym. Współczesny mu hagiograf Sulpicjusz Sewer zanotował wiele cudów wymodlonych przez biskupa, a także wielką liczbę nawróconych przez niego pogan. Sulpicjusz opisuje także jego zmagania z duchami nieczystymi, które atakowały go tym częściej, im więcej osób nawracał na wiarę chrześcijańską.
4. ŚMIERĆ
a. Ostatecznie św. Marcin osiągnął wyjątkowy w jego epoce wiek, a mianowicie 81 lat. Na długo wcześniej znał dzień swojej śmierci i zapowiadał braciom, że bliskie jest jego odejście do wieczności.
W międzyczasie jednak wynikła potrzeba udania się do diecezji Candes, ponieważ duchowni tamtego Kościoła poróżnili się między sobą. Marcin uważał, że szczęśliwym dopełnieniem jego życia, będzie przywróceniu tam pokoju. Kiedy zamierzał już wrócić do klasztoru, nagle zaczął opadać z sił. Zwołał więc braci a gdy towarzyszący mu uczniowie chcieli przygotować posłanie ze słomy, on – podobnie jak później św. Franciszek – odparł: „Nie godzi się, żeby chrześcijanin umarł inaczej niż w popiele".
Wzruszony łzami uczniów, zwróciwszy się do Chrystusa powiedział: „Panie, jeśli jeszcze jestem potrzebny Twemu ludowi, nie wzbraniam się przed pracą. Niech się dzieje wola Twoja". „Jakże niezwykły to człowiek! - pisze Sulpicjusz Sewer. Niezwyciężony przez trudy, niezwyciężalny nawet przez śmierć. Nie skłaniał się ani w jedną, ani w drugą stronę: śmierci się nie lękał, przed życiem się nie wzbraniał. Podniósłszy oczy i ręce ku niebu, nie odrywał od modlitwy niestrudzonego ducha. Kapłani, którzy zebrali się wokół niego, prosili, aby ulżył ciału kładąc się na bok. On jednak odpowiedział: 'Pozwólcie mi, bracia, pozwólcie patrzeć raczej w niebo niż na ziemię, aby moja dusza, która ma wyruszyć do Pana, przyjęła właściwy kierunek'" (Sulpicjusz Sewer, List 3, 6. 9-10. 11. 14-17. 21: Marcin ubogi i pokorny).
Tak umarł święty Marcin w Candes 8 listopada 397 roku. Jego ciało sprowadzono Loarą do Tours i pochowano 11 listopada w dzień, który odtąd stał się jego wspomnieniem. I tak jako pierwszy wyznawca - nie-męczennik - zaczął odbierać cześć w Kościele Zachodnim.
b. Postać świętego Marcina każe nam pamiętać przede wszystkim o cnocie dzielenia się z innymi, on nie pozwala nam także milczeć „wobec „wstrząsających obrazów z wielkich obozów dla uchodźców i wysiedlonych – w różnych częściach świata – zbiorowisk ludzi żyjących w prowizorycznych warunkach, szukających schronienia przed jeszcze gorszym losem i potrzebujących wszystkiego. Czyż ci ludzie nie są naszymi braćmi i siostrami? Czyż ich dzieci nie przyszły na świat z takim samym jak inne, słusznym pragnieniem szczęścia?".
Pan Jezus, Chleb życia wiecznego, nakłania nas i uwrażliwia na sytuacje nędzy, w których znajduje się wciąż większa część ludzkości. Są to sytuacje, których przyczyna tkwi często w niepokojącym braku odpowiedzialności ludzi. W rzeczywistości, „na podstawie dostępnych danych statystycznych można stwierdzić, że mniej niż połowa olbrzymich kwot przeznaczanych na całym świecie na zbrojenia, wystarczyłaby w zupełności, aby na trwałe wydobyć z nędzy niezliczone rzesze ubogich. Jest to wyzwaniem dla ludzkiego sumienia. Społecznościom, które żyją poniżej progu ubóstwa - bardziej z przyczyn związanych z międzynarodowymi stosunkami politycznymi, handlowymi i kulturowymi niż na skutek niekontrolowanych okoliczności - nasze wspólne działania na rzecz prawdy mogą i powinny dawać nowe nadzieje" (Benedykt XVI, Sacramentum caritatis, 90).
„Drodzy bracia i siostry - uczył papież Benedykt XVI - miłosierny gest św. Marcina wynika z tej samej logiki, która skłoniła Jezusa do rozmnożenia chlebów dla zgłodniałych rzesz, a przede wszystkim do dania samego siebie jako pokarmu dla ludzkości w Eucharystii, będącej najwyższym znakiem miłości Boga, Sacramentum caritatis. Jest to logika dzielenia się z innymi, która w autentyczny sposób wyraża miłość bliźniego. Niech św. Marcin pomoże nam zrozumieć, że tylko wtedy, gdy wszyscy będziemy starali się dzielić z innymi, będzie można stawić czoło wielkiemu wyzwaniu naszego czasu, jakim jest konieczność budowania pokojowego i sprawiedliwego świata, w którym każdy będzie mógł żyć godnie. Może to nastąpić, jeśli przeważy w światowej skali model autentycznej solidarności, co pozwoli zapewnić wszystkim mieszkańcom planety żywność, wodę, niezbędną opiekę lekarską, a także pracę i zasoby energetyczne, jak również dostęp do dóbr kultury, wiedzy naukowej i technicznej" (Wzór miłości braterskiej św. Marcina. Rozważanie przed modlitwą 'Anioł Pański' - 11.11.2007)
ZAKOŃCZENIE
Na koniec zaś zwróćmy się do Najświętszej Maryi Panny, prosząc, aby pomagała wszystkim chrześcijanom stawać się na wzór św. Marcina wielkodusznymi świadkami Ewangelii miłości i niestrudzenie budować kulturę solidarnego dzielenia się z innymi. Amen.