Jestem przekonany, że w obecnej sytuacji – dla dobra podstawowej misji jaką jest ewangelizacja – jako Kościół potrzebujemy nie tyle budowania pozytywnego wizerunku, co nawrócenia – deklaruje w rozmowie z KAI bp Marek Marczak, nowy sekretarz generalny Konferencji Episkopatu Polski. Wśród głównych zadań Kościoła widzi intensywną ewangelizację oraz pracę na rzecz reformy synodalnej. Mówi również o potrzebie zreformowania pracy Konferencji Episkopatu.
KAI: Został Ksiądz Biskup wybrany i objął urząd nowego sekretarza generalnego Konferencji Episkopatu Polski. Proszę powiedzieć jakie są najważniejsze zadania, jakie wypełnia sekretarz generalny KEP?
Bp Marek Marczak: Zadania te są wpisane w statut i regulamin Konferencji Episkopatu Polski. Najogólniej mówiąc, jest to koordynacja prac Konferencji Episkopatu oraz jej licznych gremiów. Ważnym obowiązkiem jest przygotowywanie, wraz z Prezydium, programu zebrań plenarnych KEP, posiedzeń Rady Stałej i Rady Biskupów Diecezjalnych, a także zatwierdzanie protokołów po spotkaniach tych gremiów. Ponadto sekretarz generalny prowadzi korespondencję z biskupami, z konferencjami biskupów innych krajów, jak również z instytucjami zewnętrznymi. Kieruje też pracami Sekretariatu Konferencji Episkopatu. Natomiast jeśli miałbym dzisiaj powiedzieć, jak to sobie konkretnie wyobrażam, to sądzę, że jest za wcześnie na odpowiedź, gdyż wchodzę w nową w rzeczywistość, której dopiero się uczę.
Czym był dla Księdza Biskupa ten wybór?
- Był jak grom z jasnego nieba! Jadąc na to Zebranie Plenarne wiedziałem, że są planowane wybory sekretarza, ale nie podejrzewałem, że może mnie to dotyczyć.
Jak takie wybory przebiegają?
- W pierwszej turze każdy z biskupów dostaje kartkę, na której są nazwiska wszystkich biskupów. Wybiera z nich jedno nazwisko biskupa, na którego oddaje swój głos. W tym wypadku biskupi głosowali na biskupów pomocniczych, bo tradycją jest, że rolę sekretarza KEP pełni biskup pomocniczy. Poprawka do Statutu przyjęta przez Konferencję Episkopatu Polski przewiduje, że rolę tę mógłby pełnić także kapłan, a nie wyłącznie biskup. Do tego momentu jednak nie została ona zatwierdzona przez Stolicę Apostolską. Jeśli w tym głosowaniu nikt nie osiągnie bezwzględnej większości, czyli więcej niż połowy głosów, to głosuje się ponownie. Jeśli w drugiej turze ktoś otrzyma więcej niż połowę głosów, to zostaje wybrany. Jeśli nie, to przechodzi się do trzeciej tury. W trzecim głosowaniu rozpatrywanych jest tylko dwóch kandydatów, którzy w drugiej turze uzyskali największą liczbę głosów.
Dla mnie wielkim zaskoczeniem było to, że już w drugiej turze więcej niż połowa obecnych biskupów zagłosowała na mnie.
- Było to dla mnie kompletne zaskoczenie, gdyż nie jestem specjalnie znany. Biskupi znają mnie jako biskupa pomocniczego archidiecezji łódzkiej, a także jako delegata KEP ds. duszpasterstwa akademickiego. Natomiast wybór przyjąłem, gdyż traktuję to w kategoriach wiary jako powołanie i wyraz zaufania ze strony wspólnoty jaką tworzymy. Mam nadzieję, że Pan Bóg wie co robi w tych wyborach w Kościele. Jeśli posyła mnie w jakieś miejsce, to znaczy, że będę w stanie to robić. Natomiast co do struktur Konferencji Episkopatu i ich funkcjonowania, to oczywiście muszę się tego nauczyć niemal od początku.
Jakie będą moje pierwsze kroki na tym urzędzie? Powiedziałem już współpracownikom z Sekretariatu Episkopatu: „Nic nie zmieniam i jednocześnie wszystko zmieniam”.
Co Ksiądz Biskup ma na myśli?
- Nie zmieniam rzeczywistości, do której dopiero wchodzę i ją poznaję. Ale uważam, że każdą zastaną rzeczywistość warto kształtować na lepsze. Takie jest moje doświadczenie. Oczywiście dziś nie chciałbym mówić o żadnych konkretnych zmianach, bo byłoby to przedwczesne.
Mówimy o Sekretariacie, ale czy nie widzi Ksiądz Biskup potrzeby reform w pracy całej Konferencji Episkopatu?
- Wielu biskupów widzi potrzebę reformy naszej pracy. Zresztą były takie próby już wcześniej, choćby polegające na pracy w mniejszych grupach, np. na spotkaniu Episkopatu z okazji stulecia archidiecezji łódzkiej.
Sądzę, że do zadań sekretarza generalnego powinny należeć takie działania, które będą pomocne w wypracowywaniu nowych sposobów funkcjonowania Konferencji Episkopatu. Jest to funkcja służebna wobec Konferencji, zwłaszcza wobec Prezydium.
Wielokrotnie rozmawialiśmy o tym, że potrzeba pewnej reformy pracy zebrań plenarnych, aby niekoniecznie wiązały się z podejmowaniem tak wielu szczegółowych decyzji, ale miały charakter bardziej kierunkowy. Sądzę, że tematyczne spotkania Konferencji Episkopatu powinny być wcześniej dobrze przygotowane przez jej konkretne gremia.
Podczas zebrań plenarnych biskupi winni efektywnie ze sobą rozmawiać, dyskutować i modlić się. We wspólnocie Kościoła żadna reforma nie ma sensu, jeśli nie będzie połączona z modlitwą. Myślę, że pierwsze propozycje zmian, raczej w formie jakiegoś impulsu, mogą zostać wyrażone przez nowe prezydium KEP podczas sierpniowego zebrania biskupów diecezjalnych na Jasnej Górze.
Jakie doświadczenia, jeśli chodzi o wykształcenie, dotychczasową drogę kapłańską oraz jako biskupa pomocniczego w Łodzi, mogą okazać się pomocne w sprawowaniu tego urzędu?
- Kiedy byłem rektorem seminarium duchownego, było to dla mnie ważne doświadczenie pracy w zespole: szkoła myślenia wspólnotowego i wspólnotowego podejmowania decyzji. Podobnie funkcjonowałem jako biskup pomocniczy.
Mam doświadczenie w byciu biskupem pomocniczym u boku najpierw abp. Marka Jędraszewskiego, a później kard. Grzegorza Rysia, osobowości wybitnych ale jakże różnych. Z każdym z nich znajdowałem wspólny język. Biskup pomocniczy jest to ktoś, kto ma służyć biskupowi diecezjalnemu radą i pomocą w podejmowaniu decyzji, a następnie w realizowaniu zadań, które mu on zleca. Może swobodnie wyrażać swoją opinię do momentu, dopóki biskup diecezjalny nie podejmie decyzji. Inaczej przyczyniałby się do wywoływania podziałów.
Jakie – zdaniem Księdza Biskupa – są dziś najpilniejsze wyzwania stojące przed Kościołem w Polsce, bowiem jego stan i sytuacja podlega dość szybkim zmianom?
- Jak słyszę to pytanie, to spontanicznie rodzi się we mnie odpowiedź, że Kościół istnieje po to, żeby ewangelizować. Oczywiście domaga się to szukania właściwych sposobów, aby tę misję realizować. W naszym Kościele jest bardzo dużo ludzi, kapłanów i świeckich, którzy to robią. Dobrze jest korzystać z doświadczenia i charyzmatów tych, którzy działają na polu nowej ewangelizacji. Ważna jest też dyskusja, jak działać, by w tych nowych metodach ewangelizacji nie zagubić starych albo zupełnie ich nie pogrzebać. Jestem przekonany, że w obecnej sytuacji – dla dobra tej podstawowej i fundamentalnej misji jaką jest ewangelizacja – potrzebujemy nie tyle budowania pozytywnego wizerunku Kościoła, co nawrócenia. Trzeba zacząć od nawrócenia – nawrócenia osobistego i wspólnotowego.
Musimy też brać pod uwagę to, jak nas postrzegają nie tylko najwierniejsi. Warto posłuchać także tych, którzy dystansują się lub są daleko od Kościoła. To ich przecież mamy ewangelizować. Niedawno poprosiłem o opinię pewną osobę świecką, właśnie z takich kręgów.
I jaki był efekt?
- Pierwsze co powiedzieli – i to nie jest żadne objawienie – że źle nas postrzegają: duchownych i biskupów, a także cały Kościół w Polsce. I to jest najgorsza rzecz, jaką biskup czy ksiądz może usłyszeć, to znaczy, że jego życie, jego postawa czy decyzje rzutują na negatywną wizję Kościoła.
Papież Franciszek mówi o potrzebie „nawrócenia pastoralnego”, które objąć winno cały Kościół na wszystkich jego poziomach, od Kurii biskupiej poczynając a kończąc na zwykłej parafii czy klasztorze. Rozumiem, że Ksiądz Biskup myśli podobnie?
- Duszpasterskie nawrócenie jest nam bardzo potrzebne. Takie jest moje doświadczenie jako biskupa pomocniczego, od dziewięciu lat wizytującego parafie. Dla części parafii naturalnym sposobem funkcjonowania jest synodalność i nikomu nie trzeba tego tłumaczyć. W dużej mierze zależy to od duszpasterza, który chce współpracować ze świeckimi, budując z nimi wspólnotę. Oczywiście są parafie jakby z drugiego bieguna. Tam pojęcie synodalności odbierane jest jako skandal.
Jak konkretnie Ksiądz Biskup postrzega wezwanie do synodalności? - Przede wszystkim jako potrzebę zmiany mentalności nas wszystkich: duchownych i świeckich. Zmiana mentalności nie dokonuje się szybko, ale mam nadzieję, że Synod będzie kołem zamachowym tej zmiany.
Pod warunkiem, że go nie zatrzymamy...
- Nie, panie redaktorze, nie zatrzymamy procesu synodalnego, choć są ludzie, którzy inaczej to postrzegają. Są przyzwyczajeni do pewnych form i boją się nowych. Natomiast nie powstrzymamy tego procesu, bo doświadczenia tych synodalnych parafii, o których mówiłem przed chwilą, są dowodem działania Ducha Świętego. Jestem przekonany, że Duch Święty prowadzi nas w kierunku Kościoła synodalnego.
To jest oczywiście wizja bardziej pozytywistyczna niż rewolucyjna. Rewolucyjnie nie zmienimy Kościoła. Swoją nadzieję opieram na tym, że Duch Święty sobie z nami poradzi, że nie będzie kontrrewolucji przeciwko reformom synodalnym w Kościele.
Moim zdaniem rozpoczęty przez Franciszka synod powinien znaleźć kontynuację w soborze powszechnym.
Wśród aktualnych wyzwań bardzo wiele się mówi o młodzieży. Ksiądz biskup był zaangażowany w sprawę duszpasterstwa młodzieży.
- Najbardziej podobał mi się głos młodych, że na nich największe wrażenie robi ksiądz, który się modli w kościele – i to poza obowiązkowymi modlitwami. Jedna dziewczyna powiedziała: Jak zobaczyłam tego księdza, to powiedziałam: „Wow”. Dla ludzi młodych, najlepsi są duszpasterze, którzy są ludźmi wiary i potrafią dać temu świadectwo, a nie funkcjonariuszami Kościoła.
A drugi głos był taki, że my jako młodzi nie chcemy, żebyście wy duszpasterze, organizowali nam duszpasterstwo młodzieży, liczne imprezy i wydarzenia. Chcemy, żebyście byli z nami i pozwolili nam dorastać, a także prowadzić ewangelizację dla naszych rówieśników. Te dwa głosy przypominają, czego oczekują młodzi.
Czyli Kościół znacznie bardziej powinien się otworzyć na głos ludzi młodych?
- To z czego musimy się nawracać, to klerykalizm, czyli że duchowni decydują o tym, co się dzieje. Tam gdzie duszpasterze są otwarci na głos młodych – tam młodzi są, a tam, a gdzie tego nie ma – tam młodych nie ma.
Korzystając z okazji proszę też powiedzieć coś o sobie, zainteresowaniach, pasjach czy innych priorytetach.
- Jeśli chcę po ludzku odpocząć, to szukam lektury. Czytam rozmaite rzeczy oprócz horrorów i science fiction. Historię kocham, w szczególności takie podejście jakie prezentuje Norman Davis. Inny rodzaj odpoczynku to rower. A kiedy mogę wyjechać, to idę w góry.
A czemu Ksiądz Biskup zawdzięcza swoje kapłaństwo?
- Oczywiście powołanie to dar od Boga. Jemu codziennie dziękuję za tę łaskę. Z perspektywy ludzkiej jestem wdzięczny moim rodzicom, a także ruchowi Światło-Życie i księżom, których spotkałem. Wśród wielu pięknych przykładów życia kapłańskiego, które były i są świadectwem życia księdza „z powołania”, chciałbym wymienić jednego. Był moim katechetą jeszcze na lekcjach religii przy parafii. Ksiądz prałat Henryk, dziś już na emeryturze.
Rozmawiał Marcin Przeciszewski
Marcin Przeciszewski, mp/ KAI