Homilia wygłoszona z okazji 850. rocznicy urodzin św. Jadwigi Śląskiej (Trzebnica, 12.10.2024 r.)

Trwać w nauce Jezusa Chrystusa!

(850. rocznica urodzin św. Jadwigi Śląskiej)

 

„Jeżeli trwacie w nauce mojej,
Jesteście prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę” (J 8,31b-23a).

 

Zacytowane słowa z aklamacji przed Ewangelią wprowadzają nas w dzisiejszą uroczystą celebrację wspomnienia liturgicznego wielkiej patronki ziemi śląskiej: św. Jadwigi Śląskiej. Dziękuję Opatrzności Bożej, że mi pozwoliła przybyć do tego wyjątkowego trzebnickiego sanktuarium i razem z wami przeżywać tę wielką uroczystość.

Chciałbym w tym momencie bardzo serdecznie wszystkich pozdrowić.

Słowa braterskiego pozdrowienia kieruję najpierw do waszego pasterza, abp. Józefa i do jego biskupów pomocniczych;

Pozdrawiam zgromadzonych tutaj braci kapłanów diecezjalnych i zakonnych;

Słowa pozdrowień kieruję do przedstawicieli lokalnych władz samorządowych,

Pozdrawiam siostry zakonne, osoby konsekrowane, przedstawicieli wspólnot i ruchów religijnych;

Pozdrawiam was, drodzy pielgrzymi! Przybyliście z różnych zakątków tej śląskiej ziemi, bo jesteście gorącymi czcicielami św. Jadwigi. Tak liczna wasza obecność jest naprawdę budująca i umacniająca w wierze;

Pozdrawiam wreszcie wszystkich tutaj obecnych braci i siostry, szanownych gości, oraz przedstawicieli mediów i tych, którzy z ich pomocą łączą się z nami w przeżywaniu tej niepowtarzalnej uroczystości.

Po usłyszeniu wspomnianych słów z aklamacji przed Ewangelią: „Jeżeli trwacie w nauce mojej, Jesteście prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę”, nasuwa się pytanie: co znaczy trwać w nauce Jezusa Chrystusa? Jaka jest ta nauka i jaka jest ta prawda?

To ważne pytania, które trzeba sobie dzisiaj nieustannie stawiać, bo żyjemy w zalewie różnych nauk, teorii i poglądów, różnych przekonań, a nawet różnych praw, które nierzadko nie mają nic wspólnego z nauką głoszoną przez Jezusa i wprowadzają prawdziwy zamęt. Ten zamęt pogłębia się jeszcze bardziej w obliczu rozprzestrzeniającego się relatywizmu, który głosi, że nie ma prawdy, ale są jedynie opinie i oceny. Ta dzisiejsza herezja odrzuca Boga, prawdę o stworzeniu człowieka, neguje wiarę. Jednym słowem odrzuca wszystko, by dać człowiekowi pseudowolność i możliwość decydowania o wszystkim według własnej i nieskrępowanej woli. By tego było jeszcze mało, coraz jaskrawiej uwidacznia się fakt, że w naszym społeczeństwie coraz bardziej liczy się dobrobyt, konsumpcja, bałwochwalstwo pieniądza, prawo silniejszego, marginalizowanie i wykluczenie ludzi, bez pracy, bez perspektyw, bez dróg wyjścia.

Ten obraz naszego świata musi budzić niepokój, bo w tak skonstruowanym świecie łatwo jest o manipulację, o wprowadzanie ideologii, których doświadczamy, o podejmowanie decyzji na szkodę człowieka, Kościoła i w ogóle życia społecznego. To zaś prowadzi do dezorientacji człowieka, do osłabienia jego wiary, do niszczenia jego środowiska i jego kultury. W efekcie tego dzisiaj w społeczeństwie coraz więcej ludzi czuje się zagubionych, całkowicie zdezorientowanych i pozbawionych nadziei. Już nie wiedzą po co żyją i jaki jest sens ich życia. Dopada ich pustka i rozgoryczenie, a w konsekwencji pokusa by z sobą skończyć.

Zdajemy sobie z tego sprawę i dlatego musimy się temu przeciwstawiać, bo tak się nie da żyć! To wszystko, jak zauważał już dawno temu wielki Prymas Tysiąclecia, „nie ma nic wspólnego ze zdrowym humanizmem i zdrową biologią, ani ze zdrowymi i prostymi zadaniami człowieka wyznaczonymi przez Stwórcę, który ukształtował ludzką naturę i nasze szczytne społeczeństwo” (Jasna Góra 1974 r.). Nie da się więc  budować naszego życia bez solidnego fundamentu, bez prawdy, bez wartości, bez wiary i bez Boga. Już Psalmista wołał:

„Jeżeli Pan domu nie zbuduje, na próżno się trudzą ci, którzy go wznoszą.
Jeżeli Pan miasta nie ustrzeże, strażnik czuwa daremnie” (Ps 127,1).

Tę prawdę w swoim nauczaniu podejmuje Jezus i wyjaśnia, mówiąc: „każdy, kto słucha tych moich słów, a nie wypełnia ich, będzie przyrównany do człowieka głupiego, który zbudował swój dom na piasku. I spadł deszcz, przyszła powódź, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom, i zawalił się, a jego upadek był wielki”.

Gani więc Jezus tych, którzy, budując na piasku, ściągają na siebie trudności i problemy oraz niechybne ryzyko załamania w życiu. W przeciwieństwie do tych, „Każdego, kto słucha tych moich słów i wypełnia je, – mówi Jezus - przyrównam do człowieka mądrego, który zbudował swój dom na skale. I spadł deszcz, przyszła powódź, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom, ale się nie zawalił, bo był założony na skale.” (Mt. 7:24-27).

Dla ratowania nas, Jezus zatem wzywa nas do budowania domu swojego życia na skale, którą jest On sam. Co znaczy budować na skale podpowiadają nam dzisiejsze czytania liturgiczne. Czyni to przede wszystkim Ewangelista pozostawiając nam do medytacji następujące wydarzenie. Oto Matka Jezusa i bracia przybyli, aby z Nim rozmawiać. A On, spoglądając na wielki tłum wokół siebie, odpowiada: „Oto moja matka i moi bracia. Bo kto pełni wolę Bożą, ten mi jest bratem, siostrą i matką” (Mk 3,35).

To, na pierwszy rzut oka, szokujące stwierdzenie wyraża wyjątkową czułość Jezusa wobec wszystkich, którzy przyszli do Niego i słuchali Jego nauczania. Oznacza to, że nie są już tylko słuchaczami, ale Jego rodziną. W tej nowej rodzinie, rodzinie Bożej, członkowie są zjednoczeni już nie tyle więzami krwi, ile więzami bardziej trwałymi: miłości, zażyłości, lojalności i wierności. Wyjaśnia również, że fundamentem tej nowej rodziny Bożej jest pełnienie woli Boga. Patrząc na was, tak licznie zgromadzonych dzisiaj wokół ołtarza Jezusowego i wsłuchujących się w Jego Słowo, mogę śmiało powiedzieć, że i wy jesteście członkami tej Bożej rodziny i pragniecie pełnić wolę Bożą. Zostaliście włączeni do tej rodziny mocą chrztu świętego.

Jezus zatem zachęca Was dzisiaj, abyście wiernie trwali przy Nim, abyście nie szli za nowinkami i zwodniczymi opiniami dotyczącymi życia, moralności i wiary, jakie proponują niektóre środowiska. Nieraz usłyszycie, że dzisiaj rodzina chrześcijańska jest miejscem przemocy, że nie wychowuje do współczesności, że ogranicza wolność dzieciom, że jest tradycyjnie zacofana. Dlatego w miejsce sakramentalnego małżeństwa i chrześcijańskiej rodziny, promują różne związki partnerskie, relacje nieformalne, rodziny poszerzone i Bóg wie co jeszcze. Wobec tych i podobnych tendencji, ideologii i propozycji, pozostaje wciąż aktualne to, co przypominał Wielki Prymas Tysiąclecia: „Rodzina katolicka jest bowiem doniosłą komórką życia Kościoła, musi więc być zdrowa i przykładna, musi być szkołą wychowania chrześcijańskiego, a nawet cnót religijnych, moralnych, społecznych, zawodowych, narodowych i obywatelskich” (Gniezno 1978 r).

W świetle tego nauczania rozumiemy, że nasze życie osobiste, rodzinne i społeczne trzeba budować na wierności Jezusowi Chrystusowi, dokładnie tak, jak czyniła to dzisiejsza patronka, św. Jadwiga. Na dworze Jadwigi, jak podkreślają biografowie, panowały zdrowe chrześcijańskie obyczaje, wspierane modlitwą, uczestnictwem we Mszy Świętej, różnymi praktykami pobożnościowymi, a nawet częstymi pokutami. Henryk i Jadwiga stanowili wzorowe małżeństwo, z którego przyszło na świat siedmioro dzieci. Swoje dzieci również starali się wychować po chrześcijańsku i w duchu żywej wiary.

Taka właśnie powinna być rodzina chrześcijańska. Zapatrzona w przykład świętych, ale jeszcze bardziej w świętą Rodzinę: Maryję, Józefa i Jezusa. Gdy na nią patrzymy, zauważał papież Benedykt XVI, „w jeszcze pełniejszy sposób możemy docenić świętość rodziny, która w Bożym planie opiera się na dozgonnej wierności mężczyzny i kobiety, uświęconych przez małżeńskie przymierze i otwartych na Boży dar nowego życia. Jak bardzo ludziom naszych czasów potrzebne jest przyswojenie sobie na nowo tej podstawowej prawdy, która leży u podstaw społeczeństwa, i jak ważne jest świadectwo par małżeńskich w perspektywie zdrowej formacji sumień i budowy cywilizacji miłości!” (Benedykt XVI, 2009).

Papież, zatem, nie pozostawia wątpliwości, że budowanie trwałości rodziny rozpoczyna się od rozwijania jej świętości. A tej nie zdobędzie się bez Jezusa. Stąd wezwanie, aby trwać w Jezusie, to znaczy wzrastać w komunii z Nim przez modlitwę i sakramenty, karmić Jego życiem i umacniać w miłości. Trwając w Nim, stajemy się Jego ikoną. W naszych rodzinach trzeba zatem powrócić do wiernej, codziennej modlitwy, regularnego uczestnictwa w niedzielnej Mszy Świętej. Nie zapomnę nigdy budującego mnie przykładu moich rodziców, którzy każdego wieczoru gromadzili nas wszystkich do wieczornego pacierza. Na klęczkach i w skupieniu wznosiliśmy tę modlitwę do Boga i dziękowaliśmy za przeżyty dzień. Każdego dnia patrzyłem jak modlili się na różańcu czy też odmawiali modlitwy z modlitewnika. A w niedzielę nie zdarzyło się, aby opuścili Mszę Świętą. Ta ich wiara i ich świętość towarzyszy mi po dzień dzisiejszy.

Postawienie przez rodziców Boga w centrum swojego życia jest nie tylko wspaniałym świadectwem, lecz najlepszą szkołą wiary dla dzieci i zachętą, by na zawsze pozostały wierne Jezusowi. W tej wierze, ucząc się od rodziców, będą kształtowały swoje postawy i dokonywały życiowych wyborów. Ważne jest, by tę wiarę otrzymaną od rodziców następnie umocnić w Kościele i na katechezie. Przy tej okazji chciałbym podkreślić ze smutkiem fakt wypisywania dzieci z religii szkolnej czy katechezy przyparafialnej. To wielka nieodpowiedzialność rodziców i krzywda wyrządzana dzieciom, które w tym wieku często nie są jeszcze w stanie docenić wartości religii. Zabierając ich z katechezy, rodzice stają się odpowiedzialni za osłabienie ich wiary, a w konsekwencji może za późniejszą jej utratę, a może i odejście z Kościoła.

Rodzina Boża to rodzina, która umie budować swoje wzajemne relacje na bazie miłości, wzajemnego poszanowania, dialogu, wsłuchiwania się. Dzisiaj te relacje są mocno ograniczane przez nieustanny hałas włączonego telewizora. Ważniejsze wydają się być informacje z niego płynące niż członek rodziny. Kiedy się jest razem, trzeba wyłączyć telewizor, odłożyć telefon, aby podjąć trud budowania wzajemnych relacji. Prawdziwa miłość małżonków, rodziców do dzieci i dzieci do rodziców domaga się relacji, rozmowy, poświęcenia czasu, wzajemnego słuchania, a także cierpliwości. Piękno rodziny, podkreślam raz jeszcze, buduje się codziennością, umiejętnością rozmowy, słuchania, a także doceniania. Z pewnością może to potwierdzić nie jeden młody człowiek, komplement od taty czy mamy, docenienie, a nawet pochwała, zdziała nieprawdopodobnie więcej niż podarowane pieniądze czy prezent. Czas spędzony z dzieckiem da mu więcej niż najlepsze dodatkowe zajęcia, czy nawet spotkanie z dobrym nauczycielem. Drodzy rodzice, nie pozbawiajcie tego ciepła swoich pociech, nie szczędźcie im swojego czasu, nie unikajcie rozmów, nawet jeśli są one trudne. To wszystko jest niezbędne do budowania solidnej waszej rodziny.

Przez obdarowywanie się miłością dzieci uczą się poszanowania dla życia. W rodzinie, która żyje miłością, każde poczęte życie jest wielkim darem i niepojętym skarbem. Miłość wypiera wszelkie formy egoizmu i przeciwstawia się jakiemukolwiek unicestwianiu życia. Poczęte życie wnosi radość w rodzinę i daje rodzicom możliwość realizacji pięknej i niepowtarzalnej ich misji macierzyństwa i ojcostwa.

Budowanie wewnątrz rodziny relacji na bazie miłości to również wychowywanie do wolności i do świadomego i odpowiedzianego wyboru wartości. Miłość nigdy nie zniewala lecz prowadzi do zaufania, dojrzałości i wolności. Kochający rodzic nie pozwala bezkrytycznie dziecku na wszystko, lecz pomaga rozeznać, ocenić, a następnie dokonać właściwego wyboru. Zwracał na to po wielokroć uwagę papież Jan Paweł II. Zaś w czasie swojej pielgrzymki do Polski w 1999 r. w Łowiczu przypominał: „Rodzina jest powołana do wychowania swoich dzieci. Pierwszym miejscem, gdzie rozpoczyna się proces wychowawczy młodego człowieka jest dom rodzinny. Każde dziecko ma naturalne i niezbywalne prawo do posiadania własnej rodziny: rodziców i rodzeństwa, wśród których rozpoznaje, iż jest osobą potrzebującą uczucia miłości i że tym uczuciem może obdarzyć innych, a zwłaszcza najbliższych. (...) Ponieważ rodzice dają życie swoim dzieciom, dlatego przysługuje im prawo do tego, by byli uznani za pierwszych i głównych ich wychowawców. Oni też mają obowiązek stworzenia takiej atmosfery rodzinnej, przepojonej miłością i szacunkiem dla Boga i ludzi, która by sprzyjała osobistemu i społecznemu wychowaniu dzieci. (...) Drodzy rodzice, jesteście dla swoich dzieci pierwszymi nauczycielami modlitwy i cnót chrześcijańskich i nikt was w tym nie może zastąpić, (...) uczcie wasze dzieci szacunku dla każdego człowieka”.

A skoro jesteśmy świadomi wielkiej roli, do jakiej jest powołana rodzina, odczuwamy też potrzebę, aby otoczyć rodzinę szczególną troską i miłością, aby w tych skomplikowanych czasach, wesprzeć ją w realizacji odpowiedzialnej swojej misji. Również do tego zachęcał nasz wielki Papież, gdy w jednej ze swoich homilii mówił: „Kochać rodzinę to znaczy umieć cenić jej wartości i możliwości i zawsze je popierać. Kochać rodzinę to znaczy poznać niebezpieczeństwa i zło, które jej zagraża, aby móc je pokonać. Kochać rodzinę to znaczy przyczyniać się do tworzenia środowiska sprzyjającego jej rozwojowi. Zaś szczególną formą miłości wobec dzisiejszej rodziny chrześcijańskiej, kuszonej często zniechęceniem, dręczonej rosnącymi trudnościami, jej przywrócenie jej zaufania do siebie samej, do własnego bogactwa natury i łaski, do posłannictwa powierzonego jej przez Boga”.

Drodzy Pielgrzymi, czciciele św. Jadwigi Śląskiej, kładę wam dzisiaj mocno na sercu te piękne i ważne przypomnienie prawdy o rodzinie. Jest ona ważna, bo od rodziny zależy przyszłość naszych dzieci, naszego społeczeństwa i naszej Ojczyzny! Niech Bóg wam błogosławi, a św. Jadwiga Śląska wyprasza potrzebne łaski i dary dla was i dla waszych rodzin. Amen.

« 1 »