Homilia wygłoszona w uroczystość Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski (Jasna Góra, 3.05.2025 r.)

 

Tyś naszą Matką i Królową!

 

Ekscelencjo, Księże Prymasie,

Księże Arcybiskupie Wacławie, Metropolito Częstochowski i Gospodarzu tego miejsca,

Ekscelencje, Księża Arcybiskupi i Biskupi,

Czcigodni Kapłani, Siostry Zakonne, Osoby Konsekrowane, Alumni, Przedstawiciele wspólnot i ruchów, Bractw i Stowarzyszeń;

Czcigodny Ojcze Generale wraz ze Wspólnotą Ojców Paulinów, która wiernie opiekuje się Jasnogórskim wizerunkiem Matki Bożej;

Szanowni Przedstawiciele administracji państwowej i samorządowej;

Drodzy Pielgrzymi;

Umiłowani w Chrystusie Siostry i Bracia, czciciele Matki Bożej Częstochowskiej Królowej Polski obecni tu na Jasnej Górze i łączący się z nami za pomocą mediów!

Pozdrawiam media, które pomagają, aby nasza uroczystość zagościła w domach naszych rodaków w kraju i za granicą!

W dniu 3 maja, każdy, komu wiara i dobro Ojczyzny leżą na sercu, przybywa osobiście lub łączy się duchowo z tutejszym Sanktuarium, bo dzisiaj to Jej święto, święto Królowej Polski. Ona jest naszą Matką i Królową, dlatego mamy prawo, a jeszcze bardziej potrzebę, aby do Niej przybywać i z Nią rozmawiać. Chcemy się z Nią podzielić tym, co nas raduje, co napawa dumą, entuzjazmem, ale przede wszystkim tym, co nas trapi i niepokoi, co nas boli i napawa smutkiem w naszej i Jej Ojczyźnie.

Przybywamy, aby naszej Matce i Królowej zawierzać losy tej Ojczyzny, bo jak przypominał w tym miejscu w roku 1979 papież Jan Paweł II, „Jasna Góra jest sanktuarium narodu. Trzeba przykładać ucho do tego świętego miejsca, aby czuć, jak bije serce narodu w sercu Matki. Bije zaś ono, jak wiemy, wszystkimi tonami dziejów, wszystkimi odgłosami życia. Ileż razy biło jękiem polskich cierpień dziejowych! Ale również okrzykami radości i zwycięstwa! Można na różne sposoby pisać dzieje Polski, zwłaszcza ostatnich stuleci, można je interpretować wedle wielorakiego klucza. Jeśli jednakże chcemy dowiedzieć się, jak płyną te dzieje w sercach Polaków, trzeba przyjść tutaj” – konkludował Papież.

Dlatego dobrze, że dzisiaj jesteśmy tu obecni. Wprawdzie już nie tak liczni jak kiedyś, ale wciąż przybywamy. Przybywamy na uroczystości, na codzienne Apele, do konfesjonałów, by pozostawić w nich wszystkie nasze słabości i grzechy, by pojednać się z Bogiem i z ludźmi, oraz by, odmienieni i umocnieni, wracać do codzienności jako pielgrzymi nadziei. Otrzymaliśmy tę nadzieję od Jezusa Zmartwychwstałego i dlatego naszym zadaniem jest zanieść ją innym. Przypomniał nam to po raz kolejny zmarły niedawno papież Franciszek, który w Bulli na inaugurację Jubileuszu Roku Świętego, który przeżywamy, napisał: „Nadzieja jest obecna w sercu każdego człowieka jako pragnienie i oczekiwanie dobra, nawet jeśli nie wie, co przyniesie ze sobą jutro. Nieprzewidywalność przyszłości rodzi jednak niekiedy sprzeczne uczucia: od ufności do lęku, od pogody ducha do zniechęcenia, od pewności do zwątpienia” (Bulla, 1).

Ta Chrystusowa nadzieja pomaga nam spojrzeć na niełatwą naszą codzienność, która ulega szybkim zmianom wraz ze zmianami, jakie zachodzą w Polsce i w polskim społeczeństwie i jakie rodzą w nas pytanie czy te zmiany są aby na lepsze? Polepszyły się wprawdzie standardy i warunki życia, mamy zapewnioną szeroką przestrzeń realizacji własnych planów życiowych, cieszymy się wolnością, ale jakby w tym wszystkim słabła potrzeba budowania głębszych relacji z Bogiem, z Jezusem Chrystusem i Jego Matką Maryją; jakby wielu spośród nas przestawały obchodzić Przykazania Boże i prawdy wiary; jakby sama wiara stawała się czymś drugorzędnym, mniej wartościowym. Należy dziękować Bogu za wszelkie dobro społeczne i narodowe, ale jednocześnie trzeba pozostawać zawsze czujnym strażnikiem swojej wiary. Nie możemy się łudzić, że świat w którym żyjemy, ułatwi naszą relację z Bogiem. Wręcz przeciwnie. Przypomina nam o tym dzisiejsze pierwsze czytanie liturgiczne, zaczerpnięte z Księgi Apokalipsy. Roztacza ono przed naszymi oczami przerażający obraz wielkiego Smoka, barwy ognia, mającego siedem głów i dziesięć rogów, który zmiata gwiazdy na niebie i dewastuje ziemię. Nadto chce pożreć dziecię mającej rodzić Niewiasty… Tradycja biblijna jednoznacznie utożsamia Smoka z diabłem. A diabeł to zbuntowany anioł, który sprzeciwił się Bogu, by samemu być jak Bóg. Strącony z nieba za sprzeniewierzenie się Bogu, podjął walkę z tym wszystkim, co ma znamiona Boże i z tymi, którzy swoje serce kierują ku Bogu.

Ta apokaliptyczna wizja nie jest opisem przyszłości, lecz teraźniejszości. W dzisiejszym świecie i w nas samych dostrzegamy wiele znaków działania tego złego ducha. Jedynym jego pragnieniem jest udaremnić dzieło naszego odkupienia, które dokonało się przez mękę i krzyż Jezusa Chrystusa. Ale szatan o tym nie powie, lecz będzie przewrotnie zasiewał w naszym sercu najpierw wątpliwości, czy Bóg rzeczywiście tak troszczy się o nas skoro nie potrafi usunąć z naszego życia i świata zła, choroby czy cierpienia. A skoro tego nie uczynił, to nie jest Bogiem i nie ma się co Nim przejmować. Wiara jest więc niepotrzebna, a Boga można odrzucić – podszeptuje. Staniesz się wolny, gdy zajmiesz miejsce Boga i sam będziesz decydował, co jest dobre a co złe, sam będziesz ustanawiał prawa i zasady na miarę swoich potrzeb.

Ta złudna perspektywa wolności znajduje niestety posłuch pośród nas. Lubimy żyć obietnicami, nie ważne jakimi. Nie zastanawiamy się, że przyjęcie tej złudnej obietnicy zaprowadzi rychło na pustynię pełną niepokoju, nieporozumień, konfliktów, przemocy, cierpienia, niesprawiedliwości, bo odrzucenie Boga oznacza zawsze negację również człowieka. Jeśli nie masz szacunku do Boga nie będziesz go miał i dla drugiego człowieka. To nie jest fikcja, lecz smutna rzeczywistość, której nieustannie doświadczamy w naszej Ojczyźnie. Doświadczamy tego w relacjach międzyludzkich, gdy mniejszość chce narzucić pozostałym laicki styl życia, gdy podsycane są podziały społeczne, gdy kampanie wyborcze żywią się niedopuszczalną nienawiścią, hejtem czy skandaliczną manipulacją prawdą, jak choćby w przypadku dramatu uchodźców; gdy w imię ideologii, wbrew prawu konstytucyjnemu, dokonuje się instytucjonalnego usuwania ze szkół chrześcijańskiej edukacji; doświadczamy tego, gdy negowane jest prawo rodziców do moralnego i duchowego wychowania swoich dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami religijnymi; gdy kłamliwie próbuje się budować narrację, że spowiedź dzieci i młodzieży jest przemocą; gdy w przestrzeni publicznej są niszczone symbole religijne; doświadczamy tego, gdy narzucana jest społeczeństwu niezgodna z jego przekonaniem grzeszna moralność, a zwłaszcza seksualizacja małych dzieci, dyktowana ideologią, pieniądzem czy nie wiadomo czym jeszcze; doświadczamy tego, gdy narzucana jest kultura śmierci, która nie szanuje poczętego w łonie matki, niewinnego dziecka. Ta wdzierająca się kultura śmierci pozwala zabić poczęte dziecko nawet w 9 miesiącu ciąży pod pretekstem schorzenia, malformacji, braku rokowań na normalne życie czy z jakichkolwiek innych powodów. Nawet gdyby poczęte dziecko nie było zdrowe, przypomniał parę dni temu Zespół Ekspertów Konferencji Episkopatu Polski ds. Bioetycznych, „należy z całą mocą podkreślić, że specjalistyczne ośrodki proponują w podobnych przypadkach terapeutyczne, a tym samym etyczne rozwiązanie zaistniałego problemu, poczynając od porodu przez cesarskie cięcie (w przypadku tego schorzenia jest on znacznie bezpieczniejszy dla dziecka niż poród drogami rodnymi), a po nim objęcie dziecka dalszą wysokospecjalistyczną terapią pediatryczną. W takiej terapii specjalizują się również niektóre ośrodki kliniczne w naszej Ojczyźnie”. Nadto, jak podkreślił dalej Zespół, „stwierdzenie, że istnieją przesłanki psychiatryczne pozwalające na przerwanie ciąży, jest nie do pogodzenia z faktami, z koncepcją medycyny opartej na dowodach naukowych. Nie istnieje bowiem metoda leczenia zaburzeń psychicznych metodą „terminacji ciąży”.

Na tę tak ważną i fundamentalną kwestię nie można nie spojrzeć z punktu moralnego, który jasno został wyrażony w Nauczaniu Kościoła wypowiedzianym ustami papieża św. Jana Pawła II. W Evangelium vitae przypomniał, że „żadna okoliczność, żaden cel, żadne prawo na świecie nigdy nie będą mogły uczynić godziwym aktu, który sam w sobie jest niegodziwy, ponieważ sprzeciwia się Prawu Bożemu, zapisanemu w sercu każdego człowieka, poznawalnemu przez sam rozum i głoszonemu przez Kościół” (Jan Paweł II, Evangelium vitae, 62).

Do Ciebie, o Królowo Polski, przychodzimy z tymi wielkimi i trudnymi wyzwaniami i problemami wołając: dopomóż nam, bo nie możemy się zgodzić, aby zło się panoszyło, aby niszczyło naszą długą chrześcijańską kulturę, naszą wiarę, nasze przekonania. Ku Tobie wyciągamy nasze ręce i wołamy, bo jesteś Matką nadziei, i Królową naszego narodu. Przychodzimy do Ciebie, bo leży nam na sercu dobro naszej i Twojej Ojczyzny. Ta Ojczyzna to nasz dom, w którym chcemy się czuć dobrze. A czujemy się dobrze, gdy możemy realizować swoje pragnienia i plany zgodnie ze swoim sumieniem, gdy jest szanowana nasza godność i nasze tradycje, nasza wiara i przekonania religijne, gdy jest szanowane prawo Boże i prawo naturalne.

Przychodzimy do Ciebie, jako Królowej, aby przy Tobie uczyć się odpowiedzialności za swój naród i swoją Ojczyznę, za swoje społeczeństwo i za swoje rodziny, za swoje dzieci i za siebie samych. Przychodzimy, by uczyć się co znaczy prawdziwa wolność, która, jak wielokrotnie przypominał św. Jan Paweł II, jest nam „dana i zadana”. Łatwo ją można stracić, gdy przestajemy być czujni i powierzamy swój los w ręce innych, zwłaszcza tych, którzy nie mają do tego prawa.

Właśnie w imię tej wolności „danej i zadanej” każdy chrześcijanin jest wezwany do decydowania o przyszłości swojej Ojczyzny. Dokonuje się to na różne sposoby, przez szukanie wspólnego dobra, przez budowanie odpowiedzialności społecznej i narodowej, przez osobisty udział w polityce, we władzy oraz przez wybór tych, którzy  w strukturach władzy nas reprezentują. Ważne jest więc, abyśmy wybierali ludzi prawych, uczciwych i odpowiedzialnych, przypomina nam Chrześcijańska Nauka Społeczna. To przypomnienie jest ważne w obliczu zbliżających się wyborów. Naszym chrześcijańskim obowiązkiem jest najpierw wziąć udział w wyborach i zgodnie z sumieniem wybierać tego, kto broni prawa do życia od poczęcia do naturalnej śmierci, kto broni katolickiej wizji małżeństwa i rodziny, kto opowiada się za prawem rodziców do wychowania własnego potomstwa zgodnie z wyznawaną wiarą i moralnymi przekonaniami.

Ważne jest, abyśmy to sobie wzięli mocno do serca w obliczu zbliżających się wyborów i podeszli do nich z odpowiedzialnością, że decydujemy o przyszłości naszej Ojczyzny, o jej kształcie duchowym i kulturowym. Trzeba wybierać ze świadomością i sumieniem.

Jakie będzie jutro naszej Ojczyzny, tego do końca nie możemy wiedzieć. Nadzieję umacnia dzisiejsza Ewangelia, przywołująca najważniejsze dla ludzkości wydarzenie. Jest nim męka i śmierć Jezusa na krzyżu. Pod krzyżem, obok żołnierzy i oprawców, widzimy Maryję, Jego Matkę, ucznia Jana, Marię Magdalenę i Marię, żonę Kleofasa. Współcierpią z Jezusem i towarzyszą Mu w tym nieludzkim dramacie. Po ludzku sądząc wydawałoby się, że wszyscy wraz z Jezusem są przegrani, skazani na porażkę. Ale Bóg nie przegrywa, bo jest Bogiem miłości, bo nawet z sytuacji po ludzku przegranych potrafi wydobyć dobro. Miłość Boża nie opuszcza i nie zawodzi, jest siłą, która unicestwia zło w każdej jego postaci, aby mogło w ostateczności zatriumfować to co Boże – prawda.

Tajemnica krzyża to samo serce chrześcijańskiej wiary i miłości, to prawdziwe serce wspólnoty ludzkiej. To właśnie krzyż Jezusa jest zaczynem nowego życia, początkiem nowej wspólnoty miłości. Zapowiedział to sam Jezus, mówiąc: „A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie” (J 12,32; 11, 51-52). U stóp krzyża jest więc początek gromadzenia się wspólnoty uczniów Jezusa. Gromadzą się wokół Niego, bo „gdzie dwaj lub trzej gromadzą się w imię Moje, tam Ja jestem pośród nich” (Mt 18,20).

Pod krzyżem Jezus powierzył nam swoją Matkę, a nas ustanawia jej dziećmi. Matka zawsze kocha, kocha bez granic. Matka kocha każde swoje dziecko. Nawet o tym, który się pogubił, przeżywa trudności, nie powie nigdy, że jest zły, niedobry. Miłość macierzyńska nie pozwala jej myśleć inaczej o swoich dzieciach jak tylko w kategoriach dobra.

Kiedy więc gromadzimy się tu, na Jasnej Górze, u stóp Niewiasty, która stała pod krzyżem i która została nam dana jako Matka, i z pokorą prosimy za naszą Ojczyznę, możemy być pewni, że nas nie opuści. Nie opuści nas, jak przypominali wielcy nasi  duchowi przywódcy: św. Jan Paweł II i bł. Prymas Tysiąclecia. Swoim życiem pokazali, że warto Jej zawierzyć. Dzisiaj więc ponawiamy nasze zawierzenie Tobie Maryjo i wołamy: Królowo Polski, jesteśmy przy Tobie, pamiętamy o Tobie i czuwamy na każdy czas. A ty spraw, jak wołamy w Kolekcie, by „dzięki Twojemu wstawiennictwu religia cieszyła się wolnością, a [nasza] ojczyzna rozwijała się w pokoju”. Amen.

« 1 »