Wniebowzięcie chrześcijanina

Fragment homilii abp. Stanisława Gądeckiego z 15.08.2011 r.

0
1489

A my zastanawiamy się dzisiaj, co z tego odległego wydarzenia wynika dla nas?

Dzięki Wniebowzięciu poznajemy, jaki kształt musi posiadać Kościół, aby osiągnął cel swojego ziemskiego pielgrzymowania, czyli niebo. Niebo, które nie jest  jakimś miejscem we wszechświecie, jakąś wydzieloną przestrzenią, która istnieje poza naszym światem, ponad chmurami. W niektórych fragmentach Pierwszej Księgi Machabejskiej „Niebo” występuje po prostu jako imię Boga (por. 1Mch 3,18.19.50.60; 4,24.55). Niebo nie jest miejscem, ale stanem. Jest nowym, doskonałym stanem życia. Jest żywą i osobistą więzią z Trójcą Świętą. Jest spotkaniem z Ojcem, które się urzeczywistnia w Chrystusie Zmartwychwstałym dzięki komunii Ducha Świętego. A zatem mówiąc „niebo” chcemy przez to powiedzieć, że nasze miejsce jest w Bogu. To Boża miłość pokonuje śmierć i daje nam wieczność, i tę właśnie miłość nazywamy „niebem”.

Czy my myślimy o niebie? Jakże często traktujemy niebo i życie wieczne z przymrużeniem oka. Odkładamy te sprawy na starość. Dziś jesteśmy zdrowi i silni, więc nie ma potrzeby zawracać sobie głowy sprawami związanymi z przemijaniem i śmiercią. Niekiedy można nawet odnieść wrażenie, że niebo dla wielu z nas stało się fikcją z bajki, a więc rzeczywistością, która nie istnieje.

Także z tej przyczyny dobro i zło, które kiedyś było tak realne jak dzień i noc, stały się dzisiaj niczym mętna mgła. Ludzie pracowali nad udoskonalaniem rakiet, a dopuścili do tego, że ich życie wewnętrzne stało się wrakiem. Starali się opanować siły natury, a utracili kontrolę nad własną naturą. Wyśmiewali przesądy, aż utracili samą zdolność wiary. Wymienili świętość na wygodę, wierność na sukces, miłość na władzę, mądrość na informacje, tradycję na modę. Pomogli zgasić światło, które zaświecili nasi ojcowie.

A przecież człowiek albo odzwierciedla obraz bożej obecności, albo obraz bestii. Albo świat uczynimy ołtarzem dla Boga, albo światem zawładną demony. Tu nie ma miejsca na neutralność. Albo będziemy służyć temu, co święte, albo staniemy się niewolnikami zła. Stąd zmysł świętości jest dla nas tak ważny jak światło słońca, ponieważ nie ma natury bez ducha, podobnie jak nie ma braterstwa bez Ojca, ani ludzkości bez przywiązania do Boga. (A. J. Heschel).

Tak oto pozostaje nam do wyboru jedna z dwóch dróg. Program szatana, który głosi: amor sui usque ad contemptum Dei [czyli miłość własna posunięta aż do wzgardzenia Bogiem]. Oraz program Chrystusa, który brzmi: amor Dei usque ad contemptum sui [czyli umiłowanie Boga aż do wzgardzenia sobą] – uczy św. Augustyn.

NO COMMENTS