Peregrynacja Obrazu Matki Bożej Częstochowskiej w Diecezji Łowickiej rozpoczęła się 3 września w Żyrardowie. Przypada ona w 25. rocznicę powstania diecezji. Na zaproszenie bp. Andrzeja Dziuby, biskupa łowickiego, Mszy Świętej przewodniczył kard. Kazimierz Nycz, metropolita warszawski, a homilię wygłosił abp Stanisław Gądecki, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski.

W homilii abp Stanisław Gądecki przypomniał znaczenie pierwszej peregrynacji obrazu jasnogórskiego, która będąc maryjnym programem duszpasterskim, przygotowała Polaków na Millenium Chrztu Polski. Peregrynacja, zainicjowana przez kard. Stefana Wyszyńskiego, przyczyniła się do odrodzenia moralnego i duchowego narodu. Stała się osobistym zaproszeniem Maryi przez Polaków do ich codziennego życia. – Była to swego rodzaju orka duchowa; rachunek sumienia polskiego narodu. Nawiedzenie każdej parafii trwało całą dobę. Zazwyczaj było ono poprzedzone kilkudniowym przygotowaniem przez głoszone nauki, spowiedź, Komunię św. Owoce nawiedzenia były obfite; dokonywały się nawrócenia, powrót do życia sakramentalnego, uzdrawiano związki małżeńskie, następowało pojednanie parafian. Nigdy w historii polskiego duszpasterstwa konfesjonały nie były tak oblegane. Żadne inne misje i rekolekcje nie przyniosły tak wielkich rezultatów – podkreślił Przewodniczący Polskiego Episkopatu.

Metropolita Poznański zwrócił uwagę na wymowę duchową rozpoczynającego się nawiedzenia w diecezji łowickiej. Nawiązując do cudu przemiany wody w wino w kanie Galilejskiej zauważył: – Gdy próbuję odczytać cud w Kanie w perspektywie małżeństwa, to czasami odnoszę wrażenie, że dzisiaj mamy często do czynienia z odwrotnością pierwszego cudu Jezusa. Zamiast przemiany „wody” w „wino”, w małżeństwach dokonuje się przemiana „wina” w „wodę”. Na początku, w czasie narzeczeństwa, młodzi żyją wielkim entuzjazmem i radością, towarzyszącą wzajemnej miłości, lecz z biegiem lat radość się wyczerpuje. (…) Co robić, aby „woda” oziębłości ponownie zamieniła się w „wino”, czyli w miłość i radość? Trzeba koniecznie zaprosić do siebie Jezusa i jego Matkę! – powiedział abp. Gądecki.

Nawiedzenie parafii diecezji łowickiej odbywa się pod hasłem: Oto Matka Twoja (J 19,27). Potrwa ono do 24 czerwca 2017 r. W tym czasie obraz Matki Bożej będzie we wszystkich parafiach niemalże całą dobę. Przygotowaniem zaś do nawiedzenia są rekolekcje, dni skupienia lub misje parafialne.

xpr-a

Publikujemy pełną treść homilii:

Abp Stanisław Gądecki

Idź dalej przez Polskę. Początek peregrynacji obrazu jasnogórskiego w Diecezji Łowickiej (Żyrardów, kościół pw. Matki Bożej Pocieszenia – 3.09.2016).

W 25. rocznicę powstania diecezji rozpoczyna się dzisiaj peregrynacja kopii obrazu jasnogórskiego po Diecezji Łowickiej. Podczas tego maryjnego nawiedzenia – mówi Wasz biskup Andrzej – chcemy prosić przez wstawiennictwo Maryi o łaski potrzebne dla nas wszystkich. Pragniemy Ją zaprosić do diecezji, do każdej parafii i domu, ponieważ wierzymy, że jej matczyna obecność umocni nasza wiarę, nadzieję i miłość i przemieni nasze obecne życie.

W związku z tym wydarzeniem chciałbym dzisiaj podjąć refleksję nad dwoma sprawami: nad historyczną, pierwszą peregrynacją oraz nad wymową duchową rozpoczynającego się w tej chwili nawiedzenia.

1. MILENIJNE NAWIEDZENIE

Pierwsza sprawa to przypomnienie – w innych czasach i wśród innych ludzi – najstarszej peregrynacji, której pomysł zrodził się u księdza prymasa Stefana Wyszyńskiego w Komańczy, gdzie przetrzymywano go w odosobnieniu.

Peregrynacja ta była właściwie maryjnym programem duszpasterskim, który miał przygotować Polaków na Millenium Chrztu Polski. Miał on przynieść odrodzenie moralne i duchowe, ożywić wiarę i umocnić Kościół. Miał być osobistym zaproszeniem Maryi przez Polaków do ich codziennego życia.

a. Sama peregrynacja rozpoczęła się dnia 26 sierpnia 1957 roku. Na początku nie bardzo zdawano sobie sprawę z wagi tego wydarzenia. Podczas procesji z rezydencji arcybiskupów warszawskich do warszawskiej katedry na ulicach nie było ludzi. Wkrótce jednak peregrynacja stała się wielkim duszpasterskim wydarzeniem. Wszędzie, gdzie pojawiał się Obraz Nawiedzenia gromadziły się wielotysięczne tłumy.

Była to swego rodzaju orka duchowa; rachunek sumienia polskiego narodu. Nawiedzenie każdej parafii trwało całą dobę. Zazwyczaj było ono poprzedzone kilkudniowym przygotowaniem przez głoszone nauki, spowiedź, Komunię św. Owoce nawiedzenia były obfite; dokonywały się nawrócenia, powrót do życia sakramentalnego, uzdrawiano [sanowano] związki małżeńskie, następowało pojednanie parafian. Nigdy w historii polskiego duszpasterstwa konfesjonały nie były tak oblegane. Żadne inne misje i rekolekcje nie przyniosły tak wielkich rezultatów.

b. Fakt ten zaniepokoił władze komunistyczne. Rozpoczęto inwigilację uroczystości, pojawiły się próby jej utrudniania.

Na przekór temu spotkanie z Matką Bożą przybierało na intensywności. W kwietniu 1966 roku w Poznaniu mężczyźni spontanicznie ponieśli samochód – kaplicę na ramionach. W tym samym czasie – pod Collegium Maius – władze zorganizowały kontrmanifestację, wykrzykując hasła wrogie Kościołowi i obrzucając obelgami samego księdza prymasa. Ostatecznie jednak tysiące ludzi porzuciły wiec i – wyrzucając szturmówki do Warty – ruszyły przed katedrę, gdzie z kazaniem oczekiwał na nich ks. kardynał Wyszyński.

Dnia 3 maja tego samego 1966 roku obraz przybył na Jasną Górę, gdzie został wypowiedziany słynny „Akt milenijny oddania Narodu w macierzyńską niewolę miłości”. Władze nie wyraziły wtedy zgody na przybycie papieża Pawła VI na te uroczystości.

c. Peregrynacja trwała dalej, lecz w pewnym momencie – na drodze z Fromborka do Olsztyna – została zatrzymana. Nie pomogła obecność księdza prymasa. Obraz został zarekwirowany i przewieziony do katedry warszawskiej, gdzie umieszczono go w oknie zakrystii. Nikt nie spodziewał się, jaki będzie tego skutek. Pod oknem zaczęły gromadzić się tłumy. Matka Boża za kratami okiennymi przemawiała jeszcze wyraźniej i dobitniej.

Przy kolejnej próbie przewiezienia obrazu na uroczystości milenijne w Katowicach – dnia 4 września 1966 roku – samochód-kaplica znowu został zatrzymany i tym razem skierowany do Częstochowy. Tam wizerunek Matki Bożej był przez kilka lat internowany na Jasnej Górze, pilnowany przez urzędników SB.

A chociaż dalej wędrowały już tylko same puste ramy, to jednak na uroczystości nawiedzenia przybywały jeszcze większe tłumy. Przełomowe okazało się dopiero nawiedzenie Radomia w 1972 roku. Wtedy to obraz został potajemnie „wykradziony” z Jasnej Góry i przewieziony do Radomia, czego się nikt nie spodziewał. Tam biskupi wnieśli go na plac celebry ku ogromnemu entuzjazmowi wiernych. Od tego momentu – dzięki koncyliacyjnemu przemówienia księdza prymasa – peregrynacja odbywała się już bez większych przeszkód.

W roku 1981 – gdy umierał ksiądz prymas Wyszyński – do jego pokoju przyniesiono Obraz Nawiedzenia. Umierający prymas prosił wówczas: „Matko nie kończ swego nawiedzenia, idź dalej przez Polskę, [idź dalej przez Polskę] to jedyny ratunek Polaków” (por. Anna Wójcik, Peregrynacja. Biuro prasowe). I tyle wystarczy o pierwszej sprawie.

2. OBECNE NAWIEDZENIE

A oto druga sprawa. Właśnie rozpoczynamy kolejną peregrynację, w której duchowe znaczenie wprowadza nas pełne ludzkiego ciepła a jednocześnie przepełnione wyraźnym symbolizmem opowiadanie o weselu w Kanie Galilejskiej (J 2,1-11). „Z Galilei – powie niemiecka mistyczka, stygmatyczka i wizjonerka Anna Katarzyna Emmerich – zebrali się w Kanie wszyscy krewni św. Anny i Joachima, ogółem około 100 osób. […]. Sam Jezus przyprowadził jako gości około 25 uczniów.

[…] Krewni i znajomi św. Rodziny, jak zwykle ludzie, mówili nieraz między sobą, że Maryja, matka Jezusa, jest opuszczoną wdową, że Jezus chodzi z miejsca na miejsce, a nie troszczy się o Nią i o Swoją rodzinę. Dlatego też Jezus postanowił przybyć z przyjaciółmi na gody i uczcić swoją matkę. Uważał te gody za swoją własną sprawę i wziął nawet na siebie część całej uroczystości; z tego też powodu Maryja tam tak wcześnie przybyła i wszystko pomagała urządzać” (A.K. Emmerich, Żywot i Bolesna Męka Pana Naszego Jezusa Chrystusa. Gody w Kanie).

Maryja przybyła tam – jak opowie św. Bonawentura – „nie jako obca i zaproszona z innymi gośćmi, lecz jako najstarsza, najszanowniejsza i pierworodna spomiędzy kilku ciotecznych sióstr, znajdowała się wtedy w domu bliskiej krewnej. Owszem, zdaje się, że była główną gospodynią tej skromnej uczty, i wszystkim zarządzała…

Chociaż nie ma pewności czyje to były gody weselne my jednak przypuśćmy, że to były zaślubiny Jana Ewangelisty, co zdaje się utrzymywać święty Hieronim w swoim wstępie do Ewangelii Janowej” (św. Bonawentura, Żywot Pana naszego Jezusa Chrystusa w pobożnych rozmyślaniach zawarty. Część II. Rozdział III: O przemianie wody w wino na godach weselnych w Kanie Galilejskiej).

a. Słowa Maryi do Jezusa

Na początku tego wydarzenia padają słowa Maryi – „Nie mają już wina”. Maryja zauważyła problem wcześniej niż pozostali uczestnicy wesela. W jej słowach ujawnił się nowy wymiar macierzyństwa Maryi. To nowe macierzyństwo według Ducha Świętego przejawia się w trosce Maryi o ludzi, w wychodzeniu naprzeciw ich potrzebom i niedostatkom (por. Jan Paweł II, Redemptoris Mater, 21).

Skąd Maryja wiedziała, że jej Syn może zaradzić tej sytuacji, skoro do tej pory nie dał się poznać jako cudotwórca? Jej wiara w cudowne możliwości Syna zrodziła się prawdopodobnie tak, jak wiara faraona w nadzwyczajne możliwości Józefa egipskiego. „Kiedy i w Egipcie głód zaczął dawać się we znaki, ludność domagała się chleba od faraona. Wtedy faraon mówił do wszystkich Egipcjan: ‘Udajcie się do Józefa i co on wam powie, czyńcie’ ” (Rdz 41,55). Zanim faraon wydał takie polecenie, wcześniej doświadczył, że Bóg jest z Józefem” (Rdz 39,3). Że trudno znaleźć innego człowieka, który by – w takim stopniu jak Józef – posiadał ducha Bożego (Rdz 41,38).

A zatem Maryja musiała już wcześniej poznać wyjątkowy związek Jezusa z Bogiem, dlatego z pełnym zaufaniem skierowała właśnie do Niego swoją prośbę. W ten sposób nauczyła nas tego, że wiara nie jest kwestią emocji, ale jest rozumnym odczytaniem wcześniejszych znaków. Jest zgodą umysłu na wcześniej dostrzeżoną prawdę. Tak, wiara nie eliminuje rozumu, ona po prostu rozum przekracza.

b. Słowa Jezusa do Maryi

W odpowiedzi na swoją prośbę Maryja słyszy: „Czy to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto?” Na pierwszy rzut oka te słowa wydają się być wyrazem lekceważenia wobec Matki. W rzeczywistości jednak – chociaż w języku hebrajskim brzmią one ostro („Czego chcesz ode Mnie?”, „Nie mów mi, co mam robić”) – zwracają one jedynie uwagę na to, by Maryja nie przyśpieszała tego, co winno dokonać się zgodnie z planem przygotowanym przez Boga (Ireneusz, Adv. Haer., III,16,7).

Jezus uzależnia początek swojej działalności publicznej od nadejścia kairosu, tj. od nadejścia stosownej „godziny”, właściwego czasu. „Dla Mnie stosowny czas jeszcze nie nadszedł,…” (J 7,6). W Ewangelii Janowej słowo „godzina” wskazuje na ten moment, w którym Jezus – poprzez swoje posłuszeństwo aż do śmierci – objawi swoją chwałę Syna Bożego, jedność z Ojcem, i swoją bezkresną miłość do ludzi (J 12,23-27; 17,1).

Ostatecznie jednak – na prośbę Maryi – Jezus przyśpieszył ową „godzinę” i wcześniej, aniżeli było to zamierzone przez Ojca objawił się ludziom jako prawdziwy Bóg. Dokonało się to właśnie dzięki prośbie Maryi, która odegrała w tym wydarzeniu jakby rolę „położnej” epoki mesjańskiej. Przyśpieszyła ona zaistnienie pierwszego z siedmiu znaków opisanych przez Ewangelię św. Jana. „Pierwszego” nie tyle w sensie chronologicznym, ile raczej w sensie jego wagi; fundamentalnego, inauguracyjnego. Inne cuda Jezusowe – opisane przez świętego Jana – będą tylko echem tego pierwszego cudu. „Tak więc był Jezus pierwszy raz pośród swoich wiernych i pierwszy to znak uczynił w nich i dla nich dla umocnienia ich wiary, i dlatego też nazywa się to pierwszym Jego cudem; ostatnia wieczerza zaś ostatnim, spełnionym wtenczas, gdy już utrwalona była w nich wiara” (K. Emmerich, Życie Jezusa. Gody w Kanie).

c. Słowa Maryi do sług

„Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie” – radzi służącym Maryja. Jak zwykle nie skupia ona uwagi na sobie, ale prowadzi ludzi prosto do Jezusa, stając się pośredniczką między potrzebami ludu a jego Głową. Jej słowa przypominają radę wypowiedzianą wcześniej przez faraona: „Udajcie się do Józefa i co on wam powie, czyńcie” (Rdz 41,55). „Słudzy” – zwani tutaj „diakonami” (J 2,5.9) – stali się pierwszymi świadkami cudownej przemiany, która zrodziła w nich wiarę w cudotwórczą moc Jezusa. Od tego momentu stali się świadkami objawienia się Jego chwały.

d. Słowa Jezusa do sług

Jezus każe napełnić dzbany wodą: „Napełnijcie stągwie wodą”. W milczeniu – bez żadnych dalszych słów czy gestów – dokonuje się cudowna przemiana wody (po hebrajsku – ayin) w wino (po hebrajsku – yain), która daje w sumie ok. 500 – 700 litrów wina.

Warto zauważyć, że – sprawiając ten cud – Jezus powielił to, co dokonuje natura, powtórzył proces jaki obserwujemy w przyrodzie, w każdej winnicy. Najpierw ziemia winnicy jest użyźniana przez deszcz, następnie woda razem z minerałami trafia do korzeni winnej latorośli i powoli asymilowana przeistacza się w promieniach słonecznych w winne grona, które przy pomocy fermentacji staną się winem. Jezus dokonał tego samego, co dokonuje natura, lecz w znacznie krótszym czasie, w oka mgnieniu (por. Augustyn, Komentarz do Jana 8,1).

Obfitość wytworzonego cudownie wina stała się znakiem radości czasów mesjańskich. Oto Bóg rozpoczął swoje świętowanie z ludzkością, któremu towarzyszy nadmiar. Nadmiar jest znakiem Boga. On rozrzutnie daje siebie samego nam, ludziom. Rozdaje siebie samego. Godzina wesela Boga z Jego ludem zaczęła się wraz z przyjściem Jezusa. Oto obietnica dotycząca czasów ostatecznych wkracza w teraźniejszość (por. Benedykt XVI, Jezus z Nazaretu).

e. Słowa starosty do pana młodego

„Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory”. Wino jest znakiem błogosławieństwa czasów mesjańskich („Przywiąże on swego osiołka w winnicy i źrebię ośle u winnych latorośli. W winie prać będzie swą odzież, i w krwi winogron – swą szatę” – Rdz 49,11; „Oto nadejdą dni – wyrocznia Pana – gdy będzie postępował żniwiarz [zaraz] za oraczem, a depczący winogrona za siejącym ziarno; z gór moszcz spływać będzie kroplami, a wszystkie pagórki będą nim opływać” – Am 9,13; „Pan Zastępów przygotuje dla wszystkich ludów na tej górze ucztę z tłustego mięsa, ucztę z wybornych win, z najpożywniejszego mięsa, z najwyborniejszych win” – Iz 25,6).

„Woda” z kolei to symbol Prawa Mojżesza. „Podczas gdy Prawo zostało nadane przez Mojżesza, łaska i prawda przyszły przez Jezusa Chrystusa” (J 1,17). Starożytny autor pisze: przyszedł Ten, mocą którego: „ustępuje Prawo, a nastaje łaska; pierzchają cienie, a ukazuje się prawda; wartości ziemskie wzbogacone są wartościami duchowymi; dawne przymierze przechodzi w nowe […]. W stągwiach nie zmniejszyła się ilość płynu w nich zawartego, a tylko stał się on inny. Również i Prawo nie zostało obalone przez przyjście Chrystusa, lecz dopełnione” (Faustus, Kazanie 5 o Objawieniu Pańskim, 2).

„Taki to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie.” A zatem, ostatecznym celem pierwszego cudu Jezusa było nie tyle zaradzenie jednorazowej ludzkiej potrzebie, co raczej wzbudzenie wiary u świadków tego cudu. Rozpoznanie Jego bóstwa, które było przysłonięte welonem człowieczeństwa: „Te zaś [znaki] zapisano, abyście wierzyli, że Jezus jest Mesjaszem, Synem Bożym, i abyście wierząc mieli życie w imię Jego”(J 20,31).

f. Słowa Jezusa do nas

Gdy medytujemy nad znaczeniem tamtego odległego wydarzenia dla nas, warto zwrócić uwagę na to, że – po to, by objawić się jako Mesjasz – Jezus wybrał akurat uroczystości weselne, czyli dotknął podstawowego środowiska ludzkiego życia, jakim jest małżeństwo. Rozpoczynając swoją misję, udał się na wesele, dzięki czemu wskazał, że małżeństwo – czyli związek kobiety i mężczyzny – zawarte przed Bogiem, jest czymś dobrym i świętym. Uświęcił małżeństwo swoją obecnością, ponieważ małżeństwo – choć jest tak stare jak ludzkość – za każdym razem oznacza jakiś nowy początek. Początek nowej wspólnoty ludzkiej, której na imię „rodzina”, od której zależy przyszłość człowieka na ziemi.

Gdy próbuję odczytać cud w Kanie w perspektywie małżeństwa, to czasami odnoszę wrażenie, że dzisiaj mamy często do czynienia z odwrotnością pierwszego cudu Jezusa. Zamiast przemiany „wody” w „wino”, w małżeństwach dokonuje się przemiana „wina” w „wodę”. Na początku, w czasie narzeczeństwa, młodzi żyją wielkim entuzjazmem i radością, towarzyszącą wzajemnej miłości, lecz z biegiem lat radość się wyczerpuje. Każde ludzkie uczucie – właśnie dlatego, że jest ludzkie – powoli się zużywa i wygasa; przyzwyczajenie – jak mówi poeta – jest „potworem zmieniającym w pył nasze uczucia” (W. Szekspir). Z powodu trosk tego świata (tego, co będziemy jedli, co będziemy pili, w co będziemy się przyodziewali) w małżeństwie zaczyna powoli brakować radości. Zaczyna je ogarniać przygnębienie i smutek, charakterystyczny dla gasnącej miłości. Zamiast wina pozostają stągwie pełne wody, czyli zmęczenie, zgorzknienie i rozczarowanie. Ludzie zniechęceni do własnego małżeństwa pogrążają się w stanie apatii i zaczynają szukać „wina” poza domem.

Co robić, aby „woda” oziębłości ponownie zamieniła się w „wino”, czyli w miłość i radość? Trzeba koniecznie zaprosić do siebie Jezusa i jego Matkę! „Kto Mnie miłuje, umiłuje go Ojciec mój, i do niego przyjdziemy i mieszkanie u niego uczynimy” (J 14,23). Gdy małżonkowie zapraszają Jezusa i Jego Matkę do swojej wspólnoty, Ci bez wahania przychodzą i działają. Można powiedzieć, że oni tylko czekają, by ich poprosić o cud.

Tylko Jezus – na prośbę Maryi – może sprawić, że z „wody” małżeńskiej rutyny powstanie dobre wino małżeńskiej miłości, lepsze od pierwszego. W miejsce erosa – czyli młodej, burzliwej miłości, polegającej często na egoistycznym pożądaniu piękna zamiast pragnienia dobra drugiej osoby – pojawi się agape, nowy rodzaj miłości, lepszej, wolnej od chęci posiadania drugiego człowieka i od czynienia go naszym niewolnikiem. Opartej na darowaniu, na wzajemnym wybaczaniu sobie, na miłości zdolnej przetrwać przemijanie urody i młodości.

Dzięki wstawiennictwu Maryi, w którego moc uwierzymy na nowo podczas tego nawiedzenia, powiemy za Tertulianem: „Jakże piękne jest jarzmo łączące dwoje wierzących, których jednoczy wspólna nadzieja, to samo pragnienie, ten sam sposób życia, ta sama chęć służenia! Są rzeczywiście jednym ciałem, ale tam, gdzie jest jedno ciało, tam też jest jeden duch, wspólnie bowiem się modlą, razem umartwiają, wespół poszczą, nawzajem się pouczają, napominają i wspomagają. Razem w Kościele Bożym, razem przy Stole Pańskim, razem w trudnościach i prześladowaniach i razem także w pocieszeniu. Jedno nie ukrywa się przed drugim, jedno nie unika drugiego, nie są dla siebie ciężarem… widząc takie postępowanie, Jezus się raduje i zsyła im swój pokój. Gdzie jest dwoje, tam także jest On, a tam, gdzie jest On, tam nie ma szatana” (Ad uxorem, II,6-9).

ZAKOŃCZENIE

A zatem, Panie Jezu Chryste, wysłuchaj prośbę Twojej Matki Maryi, która dzisiaj od Żyrardowa rozpoczyna swoje nawiedzenie Diecezji Łowickiej, wyciągnij ręce nad zgromadzonymi tutaj ludźmi – podobnie jak wyciągnąłeś je nad wodą podczas wesela w Kanie Galilejskiej – i przemień

wodę naszych grzechów w wino cnoty,
wodę codzienności w wino święta,
wodę znudzenia w wino entuzjazmu,
wodę obojętności w wino braterstwa,
wodę bezsensu w wino znaczenia.

Powtórz Panie pośród nas cud z Kany Galilejskiej.
Objaw nam Twoją chwałę!