– Dopóki nie wpoi się głęboko w nasze serce to przekonanie, ta prawda, że Bóg jest naszym Ojcem, że jest naprawdę naszym Ojcem, takim jakim ukazał nam Go Chrystus, będziemy zawsze mieli trudności w modlitwie, ponieważ rozmawiać w sposób prosty, spontaniczny, szczery można jedynie z kimś, kto jest nam bliski, o którym jesteśmy przekonani, że jest nam życzliwy i na niego możemy liczyć – mówił w homilii kard. Zenon Grocholewski, który na zaproszenie przewodniczącego polskiego episkopatu abp. Stanisława Gądeckiego,  wygłosił Słowo Boże dla kilkunastu tysięcy młodych ludzi, zgromadzonych w parku na poznańskiej Cytadeli, podczas Mszy Świętej kończącej diecezjalną część Światowych Dni Młodzieży w archidiecezji poznańskiej.

W swojej homilii poświęconej tematyce miłosierdzia Bożego hierarcha zauważył że – jeżeli mamy pełną świadomość, że Bóg jest naprawdę naszym Ojcem, Ojcem, któremu na nas zależy, który nas kocha bezgranicznie, modlitwa staje się czymś naturalnym, spontanicznym. Wówczas modlitwa przestaje być bezmyślną recytacją, lecz odczuwamy potrzebę serca, by rozmawiać z tym Ojcem o wszystkim, co dzieje się w naszym życiu, o wszystkich naszych potrzebach, radościach i troskach – konkludował.

Zapraszamy do zapoznania się z całością homilii.

Kardynał Zenon Grocholewski. „BÓG BOGATY W MIŁOSIERDZIE”

Bóg hojny w przebaczaniu

W orędziu, jakie kilka dni temu Ojciec Święty Franciszek skierował do was z okazji swojej podróży do Polski na trzydziesty pierwszy już Światowy Dzień Młodzieży, przypomniał, że „wszystko odbywać się będzie pod znakiem Miłosierdzia, w tym Roku Jubileuszowym”. Zauważył także, „że od dawna przygotowujecie, zwłaszcza przez modlitwę, wielkie spotkanie w Krakowie”, jakby chciał powiedzieć, że modlitwa jest podłożem czy warunkiem tego, byśmy mogli odczuć i doznać miłosierdzia Bożego.

Tę myśl wyraża także pierwsze czytanie dzisiejszej Mszy świętej (Rdz 18, 20-32). Wskutek niemoralności i występków mieszkańców Sodomy i Gomory, Pan zamierza zniszczyć te miasta. I oto Abraham żarliwie wstawia się za nimi. Chce ocalić ludzi uczciwych, którzy znajdują się w tych miastach, i zarazem całe te miasta. Mówi do Boga: „Czy zamierzasz wygubić sprawiedliwych wespół z bezbożnymi? Może w tym mieście jest pięćdziesięciu sprawiedliwych; czy także zniszczysz to miasto i nie przebaczysz mu przez wzgląd na owych pięćdziesięciu sprawiedliwych? […] O, nie dopuść do tego, aby zginęli sprawiedliwi z bezbożnymi, […] O, nie dopuść do tego!” I nie zadowala się Abraham odpowiedzią Boga „Jeżeli znajdę w Sodomie pięćdziesięciu sprawiedliwych, przebaczę całemu miastu przez wzgląd na nich”, lecz prosi dalej: „Gdyby wśród tych pięćdziesięciu sprawiedliwych zabrakło pięciu, czy z braku tych pięciu zniszczysz całe miasto?” Potem kontynuuje: „A może znalazłoby się tam czterdziestu?”, i nie ustępuje: „Może znalazłoby się tam trzydziestu?”, i dalej: „Gdyby znalazło się tam dwudziestu?”. Nawet  tu nie kończy się jego naleganie: „Gdyby znalazło się tam dziesięciu?”.

Ta scena, tak bardzo żywa, przypominająca niejako targowanie się na rynkach palestyńskich (kto z was był w Ziemi Świętej, na pewno spotkał się z tym), uświadamiała ludziom Starego Testamentu dwie prawdy bardzo ważne. Po pierwsze, ogrom miłosierdzia Bożego, a konkretnie gotowości Boga do przebaczenia, gotowości, która nie ma granic: dla dziesięciu sprawiedliwych, Pan Bóg gotów jest ocalić Sodomę i Gomorę. Po drugie, ta scena uwidaczniała znaczenie i potęgę modlitwy zdolnej wyprosić to miłosierdzie: Pan Bóg wysłuchał usilnych próśb Abrahama i udzielił przebaczenia.

Ten starotestamentalny opis w pewnym sensie jest jakimś preludium dzisiejszej Ewangelii świętej (Łk 11, 1-13). Ewangelii, która przenosi nas już w rzeczywistość Nowego Testamentu. Pan Jezus uczy nas tutaj modlitwy „Ojcze nasz”. W Jego nauczaniu wysuwają się na czoło także te dwie prawdy: potęga modlitwy i miłosierdzie Boga; potęga modlitwy w wypraszaniu Bożego miłosierdzia, w tym i w wypraszaniu przebaczenia, o które Pan Jezus każe nam się modlić („przebacz nam nasze winy”). Pan Jezus mówi bardzo kategorycznie: „Proście a będzie dane; szukajcie a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą”. Te słowa Pana Jezusa ukazują wyraźnie zarówno moc modlitwy jak też i ogrom miłosierdzia Boga, który chce wyjść naprzeciw naszym potrzebom i naszym słabościom, gotów zawsze do przebaczenia.

Mając to przed oczyma, chciałbym uczynić jedno spostrzeżenie dotyczące modlitwy i jedno dotyczące przebaczenia. Oba te spostrzeżenia ukazują pewną nowość, która znajduje się w dzisiejszej Ewangelii świętej w stosunku do pierwszego czytania ze Starego Testamentu.

 „Kiedy się modlicie, mówcie: Ojcze,…”

Pan Jezus poproszony „Panie, naucz nas się modlić”, mówi: „Kiedy się modlicie, mówcie: Ojcze nasz…”. „Mówcie: Ojcze”! Rzecz niesamowita: do Boga, który jest stwórcą nieba i ziemi, który jest wszechmocny, wszystkowiedzący, który jest Panem wszystkiego, do tego Boga, wolno nam mówić „Ojcze”. Co więcej, nie tylko wolno nam, ale do Niego tak właśnie mamy się zwracać: „Mówcie: Ojcze”. W Starym Testamencie nikt nie tytułował Boga „Ojcze”. Abraham w pierwszym czytaniu zwracał się do Boga przez Pan. W żadnej religii nie nazywa się Boga Ojcem. A my możemy i mamy mówić do Boga z prostotą dzieci „Ojcze”. Rzecz naprawdę niesamowita.

Słowo „Ojciec” może dla niektórych ludzi niewiele mówić, może nie określać bogactwa zawartego w tym słowie, czy to ze względu na dewaluację tego pojęcia w pewnych środowiskach, czy to z powodu braku doświadczenia ojca, lub negatywnego doświadczenia ojca we własnej rodzinie.

„W konsekwencji musimy dopiero od Jezusa uczyć się, co właściwie znaczy «ojciec»” (Benedykt XVI, Jezus z Nazaretu, Kraków 2002, s. 121). W mowach Jezusa Ojciec jawi się jako źródło wszelkiego dobra, jako wzorzec doskonałego człowieka, jako ten który jest „Miłością”, ten, który ukochał nas do końca, który czeka na syna marnotrawnego, aby go uściskach i przebaczyć mu wszystko, który „sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi”, który chce dać nam samego siebie.

Tego Ojca rozpoznajemy w Synu, Jezusie Chrystusie, jak w zwierciadle. Toteż, gdy Filip prosił Chrystusa w wieczerniku: „Panie, pokaż nam Ojca”, odpowiedział mu Jezus: „Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca. […] Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie” (por. tamże, ss. 121-122).

Dopóki nie wpoi się głęboko w nasze serce to przekonanie, ta prawda, że Bóg jest naszym Ojcem, że jest naprawdę naszym Ojcem, takim jakim ukazał nam Go Chrystus, będziemy zawsze mieli trudności w modlitwie, ponieważ rozmawiać w sposób prosty, spontaniczny, szczery można jedynie z kimś, kto jest nam bliski, o którym jesteśmy przekonani, że jest nam życzliwy i na niego możemy liczyć. Jeżeli mamy pełną świadomość, że Bóg jest naprawdę naszym Ojcem, Ojcem, któremu na nas zależy, który nas kocha bezgranicznie, modlitwa staje się czymś naturalnym, spontanicznym. Wówczas modlitwa przestaje być bezmyślną recytacją, lecz odczuwamy potrzebę serca, by rozmawiać z tym Ojcem o wszystkim, co dzieje się w naszym życiu, o wszystkich naszych potrzebach, radościach i troskach.

W dzisiejszej Ewangelii świętej Chrystus uczy nas modlitwy, uwypuklając, w krótkich wezwaniach, różne prośby będące wskazówką dla każdej modlitwy. Ja zaś zatrzymałem się tylko na pierwszym słowie: Ojcze. Jest to mało, jest to tylko bardzo cząstkowy komentarz. Ale jest to już także bardzo dużo, jeżeli nam pomoże doskonalić naszą modlitwę jako rozmowę prostą, szczerą, z Ojcem. Pamiętajmy, ten Ojciec jest jedynym, który nas naprawdę kocha.

„Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny”

Drugie spostrzeżenie, które jest pewną nowością w dzisiejszej Ewangelii świętej w stosunku do pierwszego czytania, dotyczy naszej odpowiedzi na nieskończone miłosierdzie Boga względem nas. Papież Franciszek w bulli Misericordiae vultus, ogłaszającej obecny Nadzwyczajny Jubileusz Miłosierdzia, niejako streszczając swe wywody, stwierdza: „Z serca Przenajświętszej Trójcy, z nieprzeniknionych głębokości tajemnicy Boga, wytryska i nieprzerwanie płynie wielka rzeka miłosierdzia. To źródło nigdy się nie może wyczerpać, bez względu na to, jak wielu do niego przyjdzie. Za każdym razem, gdy ktoś będzie go potrzebował, będzie mógł do niego przystąpić, ponieważ miłosierdzie Boga nie ma końca” (n. 25a).

To nieskończone miłosierdzie Boże objawiło się w pełni w Jezusie Chrystusie. Św. Augustyn w następujących pięknych słowach wyraża podziw wobec wyrazistej konkretności tego miłosierdzia, które objawiło się w Jezusie Chrystusie: „Czy mogło być większe miłosierdzie dla nas nieszczęsnych, od tego, które sprawiło, że Stwórca nieba zstąpił z nieba i Stwórca ziemi przybrał śmiertelne ciało? To samo miłosierdzie sprawiło, że Pan świata przybrał postać sługi, do tego stopnia, że będąc chlebem cierpiał głód, będąc pełnym nasyceniem cierpiał pragnienie, będąc mocą stał się słaby, będąc zbawieniem został zraniony, będąc życiem mógł umrzeć. A wszystko to dla zaspokojenia naszego głodu, dla ulżenia nam w skwarze, dla wzmocnienia naszej słabości, wymazania naszej nieprawości i rozpalenia naszej miłości” (Por. Serm. 207, 1).

Otóż Pan Jezus chce, byśmy będąc obdarowani miłosierdziem Bożym, także i my byli miłosierni względem innych. Wzywa nas bowiem: „Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny” (Łk 6, 36).

Od naszych czynów miłosierdzia względem innych będzie w gruncie rzeczy zależeć miłosierdzie Boga względem nas, jak to wyraźnie powiedział Pan Jezus: „Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią” (Mt 5, 7). Właśnie te słowa Pana Jezusa, wzywające nas do miłosierdzia względem innych, stanowią hasło obecnego Światowego Dnia Młodzieży.

Głównym aktem miłosierdzia Bożego jest przebaczenie. Dobry Bóg nieustannie przebacza nam grzechy. Dlatego też i nasze życie chrześcijańskie winno odznaczać się gotowością do przebaczenia.

W tej perspektywie wywiera na mnie duże wrażenie fakt, że Chrystus w dzisiejszej Ewangelii świętej, każe nam modlić się w Ojcze nasz (Mt 6, 9-13): „Odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”. „Jak my odpuszczamy”! To znaczy, że jeżeli nie odpuszczamy naszym winowajcom to w gruncie rzeczy modlimy się o to, by i nam Pan Bóg nie odpuścił! „Odpuść jak i my odpuszczamy”! Pan Jezus potem wyjaśnia: „Jeśli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski. Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom, i Ojciec wasz nie przebaczy wam waszych przewinień” (Mt 6, 14-15).

Nie wolno nam też nigdy zapomnieć, że gdy chodzi o nas, „pierwszym nakazem miłosierdzia” jest głoszenie Ewangelii (por. JP II, Novo millennio ineunte, n.50c).

 Zakończenie

 Niech nasze serca przepełnia radość z tego, że Bóg jest tak dobry dla nas, że jest „bogaty w miłosierdzie” (Ef 2,4). Módlmy się do Niego w świadomości, że On nas naprawdę kocha jak najlepszy Ojciec. I odwdzięczajmy się za Jego miłosierdzie, miłosierdziem, przebaczeniem względem innych i dawaniem świadectwa Chrystusowi we współczesnym świecie.