Homilia kard. Grocholewskiego podczas Mszy z okazji otwarcia nowego gmachu szkoły katolickiej w Poznaniu

Poznań, 1 września 2015 r. "Eucharystia wyzwaniem dla szkoły katolickiej"

0
1628

Nie jest bez znaczenia fakt, że otwarcie tego nowego gmachu waszej szkoły katolickiej jest złączone ze wspólnym przeżywaniem Eucharystii. To ma swoją wymowę. Eucharystia, w pełni przeżywana, jest bowiem bardzo sugestywnym wyzwaniem dla szkoły katolickiej.

Dwa wymiary Eucharystii, szczególnie wymowne dla szkoły katolickiej

By to wyjaśnić, chciałbym zwrócić uwagę na dwa istotne wymiary Eucharystii.

Po pierwsze, jest ona uobecnieniem – rzeczywistą obecnością – wśród nas największego aktu miłości, męki i śmierci Pana Jezus na krzyżu dla naszego zbawienia. W rozmowie z Nikodemem Pan Jezus powiedział: „Tak Bóg umiłował świat¸ że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3, 16). Tak Bóg umiłował świat! W Eucharystii stajemy wobec tej wspaniałej rzeczywistości, niejako stajemy pod krzyżem Chrystusa rzeczywiście obecnym wśród nas. Jednoczymy się z tym największym aktem miłości Boga względem nas.

Drugi wymiar Eucharystii, który pragnę podkreślić, to to, że Pan Jezus obecny wśród nas w tym największym akcie miłości jest dla nas chlebem, pożywieniem. Podczas Ostatniej Wieczerzy Pan Jezus „wziął chleb i odmówiwszy błogosławieństwo, połamał i dał uczniom, mówiąc: «Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało moje». Następnie wziął kielich i odmówiwszy dziękczynienie, dał im, mówiąc: «Pijcie z niego wszyscy, bo to jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów»” (Mt 26, 26-28). Na innym miejscu podkreślił: „Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem” (J 6, 55).

Oczywiście, te dwa wymiary Eucharystii nie są od siebie niezależne, lecz stanowią jedną i tą samą rzeczywistość. Właśnie Chrystus, obecny wśród nas w tym największym akcie miłości, staje się podczas Mszy świętej naszym pokarmem duchowym.

Są one wyzwaniem dla szkoły katolickiej

W jakim sensie te dwa wymiary Eucharystii są wyzwaniem dla szkoły katolickiej?

Przede wszystkim należy powiedzieć – co bardzo mocno pokreślił zarówno Benedykt XVI (Zob. np. Przemówienie do uczestników zebrania plenarnego Kongregacji Edukacji Katolickiej, 7 lutego 2011, akapit 2) jak i papież Franciszek (Zob. np. Przemówienie do uczestników zebrania plenarnego Kongregacji Edukacji Katolickiej, 13 lutego 2014, akapit 6) – że wychowywanie samo w sobie jest aktem miłości i jest równocześnie pokarmem. Rodzice dają swoim dzieciom pokarm materialny dla podtrzymywania i rozwijania ich życia fizycznego. I robią dlatego, że kochają swoje dzieci, chcą dla nich dobra. To dostarczanie pokarmu jest niewątpliwie aktem miłości. Ta miłość nie ogranicza się jednak do tego. Kierowani miłością, rodzice starają się zapewnić swoim dzieciom przyszłość, dobra materialne, by nie musieli borykać się z biedą. Dużo większym dobrem niż majątek materialny są różnego rodzaju dobra duchowe, które dają swoim dzieciom. Najpierw jest nim niewątpliwie wykształcenie, zdobycie wiedzy i umiejętności. Jeszcze większym dobrem jest odpowiednie wychowanie, od którego będzie zależeć właściwe wykorzystywanie zdobytych umiejętności dla dobra własnego i innych, będzie zależeć należne współżycie z innymi, zdolność do bezinteresownego propagowania dobra i prawdy, do budowanie pokoju, sprawiedliwości, itd. Największym zaś dobrem, a więc i największym aktem miłości wobec swoich dzieci jest przybliżenie im największego dobra, jakim jest Bóg i ukierunkowanie ich życia do wiecznego szczęścia.

W to ubogacanie wartościami duchowymi, w to niejako karmienie tymi wartościami, włącza się szkoła katolicka. Chce ona dać solidne wykształcenie, wiedzę. Ale, pragnąc prawdziwego dobra uczniów i zarazem ludzkości, nie może się do tego ograniczyć, lecz musi się starać się wychować człowieka, tzn. sprawić, by uczeń swą wiedzą służył dobru i prawdzie a nie rozpowszechnianiem zła, schlebianiu własnym słabościom i bezwładnemu poddawaniu się wygodnym sobie ideologiom, czyli „tworzenie” prawdy na własny złudny użytek. A więc szkoła katolicka stara się formować charakter człowieka, uczciwość, szlachetność, odwagę, zdolność do poświęcenia się dla innych, przede wszystkim bezwarunkowe opowiedzenie się za dobrem i prawdą. Ale i to nie wystarcza, by była naprawdę szkołą katolicką, dla której Chrystus jest „Drogą, Prawdą i Życiem”, musi ukazywać wymiar transcendentny bytowania człowieka na ziemi, jego Boże powołanie do wiecznego życia ze wszystkimi konsekwencjami jakie się z tym wiążą, musi ukazywać perspektywy prawdziwego szczęścia człowieka.

Dostarczyć zdrowego pokarmu duchowego

Ważnym jest bowiem to, by karmić młode pokolenia odpowiednim, wartościowym pokarmem, by mogło się one w pełni realizować. Wiemy dobrze, że można dostarczać młodym ludziom nieodpowiedniego lub niewystarczającego pokarmu. Co więcej, można dostarczać pokarmu zatrutego. To odnosi się do pożywienia materialnego, ale to odnosi się także do pokarmu duchowego. Nie mam tu na myśli jedynie jakichś rzucających się w oczy aberracji, jak np. form kształtowania terrorystów, ale chcę wziąć pod uwagę aktualny kryzys cywilizacji i w związku z tym również i edukacji, któremu stara się zaradzić szkoła katolicka, ciesząca się wspaniałą historią na wszystkich kontynentach. Pragnę wskazać na kilka elementów tego kryzysu:

─ Globalizacja kulturowa, w sensie zbliżenia i wymiany wartości kulturowych jest niewątpliwie czymś dobrym, lecz w praktyce często mamy do czynienia z różnego rodzaju kolonizacją kultur, niwelowaniem ich i narzucaniem kultury pozbawionej wartości (św. Jan Paweł II powiedziałby narzucaniem antykultury). Papież Franciszek mówi o istniejącej globalizacji wykluczenia i obojętności. By przeciwstawić się tej niezdrowej tendencji, szkoła katolicka ukierunkowuje ku globalizacji solidarności, szacunku do każdej kultury, pomocy, miłości.

─ Słabym punktem dzisiejszego wychowania jest niewątpliwie kryzys wartości, wynikający z propagowanego relatywizmu etycznego, który jest źródłem wszystkich problemów edukacji. Jeżeli bowiem, jak chce ten relatywizm, nie ma obiektywnych zasad moralnych, jeżeli nie wiadomo co jest dobrem a co złem, jeżeli każdy może wymyślać własne zasady etyczne, to do czego wychowywać, według jakiego modelu?  Potrzebna jest więc szkoła katolicka, budująca na solidnych i stałych wartościach, których pełnym uosobieniem jest Jezus Chrystus, najdoskonalszy człowiek; wartościach zdolnych do przemienienia oblicza ziemi.

 ─ Wychowanie świeckie (laickie) bierze pod uwagę jedynie życie na tym świecie, jedynie złudną szczęśliwość na ziemi. Lecz wiemy, że życie nie kończy się na śmierci fizycznej, że jesteśmy powołani do życia wiecznego, do szczęśliwości wiecznej. Szkoła katolicka tego nie zapomina i przysposabia do szczęścia w perspektywie wiecznej, do prawdziwego szczęścia.

─ Jednym z problemów kluczowych, gdy chodzi o wychowanie, jest kryzys rodziny, która powinna odgrywać kluczową rolę w wychowaniu. Niejednokrotnie dzieci, choć mają obojga rodziców i mieszkają z nimi, są „sierotami” bo nie znajdują w rodzinie atmosfery wychowawczej. Rodzice zrzekają się zadanie wychowywania na rzecz nauczycieli, którzy bez współpracy rodziców niewiele mogą i czują się sfrustrowani. Szkoła katolicka zaś stawia na rodzinę, promuje rodzinę silną, odpowiedzialną, trwałą oraz stara się wspierać rodziców i współpracować z nimi w dziele wychowania.

─ Często spotykamy się z narzekaniem, że szkoła ogranicza się jedynie do przekazywania wiedzy i umiejętności, a te wartości, jak już zaznaczyłem, mogą być i bywają niestety wykorzystywane często do zła. Szkoła katolicka zaś nigdy nie rozdziela nauczania od wychowania, stara się o integralne dobro ucznia we wszystkich jego aspektach: ludzkim, intelektualnym, duchowym, moralnym, religijnym, kulturowym i zawodowym. Stara się formować osobowości dojrzałe z punktu widzenia ludzkiego i duchowego, osobowości krytyczne, które chcą i umieją wykorzystywać zdobytą wiedzę jedynie w służbie dobra.

─ Tak wielu młodych ludzi staje się dzisiaj prawdziwymi niewolnikami narkotyków, seksu, i innymi słabości, rujnując w ten sposób siebie i społeczeństwo. Temu niestety sprzyjają środki masowego przekazu. Szkoła katolicka zaś powołana jest do tego, by formować ludzi wolnych, zdolnych wybierać dobro, panujących nad własnymi słabościami.

─ W końcu, w dzisiejszym świecie tyle terroryzmu, nienawiści, wojen, absurdalnych konfliktów, które nie zostały umniejszone postępem technicznym, lecz raczej wskutek tego postępu stały się bardziej groźne. Potrzeba więc takich szkół jak szkoły katolickie które uczą poszanowania każdej osoby, uczą miłości, przebaczenia, pojednania, prawdziwego dialogu.

Wychowywać kierowani miłością i wychowywać do miłości

Szkoła katolicka idzie więc pod prąd tym wszystkim współczesnym tendencjom kulturowym, edukacyjnym i moralnym, które zagrażają człowiekowi i owocnemu współżyciu wśród ludzi, w rodzinach, w społeczeństwach czy też na polu międzynarodowym.

  Czyni to kierowana miłością, miłością do Boga, do wychowanków do społeczeństwa. Miłością prawdy i dobra. To jest i powinno być głównym motorem jej działalności. Wychowanie, by było skutecznym, musi być realizowane poprzez miłość. Św. Jan Bosko (1815-1888), ten wspaniały pedagog, mawiał „wychowanie jest sprawą serca”. Zaś św. Jan Paweł II, w swojej pierwszej encyklice Redemptor hominis (25 marca 1987) pisał: „Człowiek nie może żyć bez miłości. Człowiek pozostaje dla siebie istotą niezrozumiałą, jego życie jest pozbawione sensu, jeśli nie objawi mu się Miłość, jeśli nie spotka się z Miłością, jeśli jej nie dotknie i nie uczyni w jakiś sposób swoją, jeśli nie znajdzie w niej żywego uczestnictwa […]. [W tym wymiarze] człowiek odnajduje swoją właściwą wielkość, godność i wartość swego człowieczeństwa” (n. 10a) Tak, można w pełni wychowywać tylko wtedy gdy jesteśmy kierowani miłością, prawdziwą miłością.

Poza tym trzeba wychowywać do miłości, do autentycznej miłości, bo ona jest największą siłą twórczą dobra. Św. Jan Paweł II w innej encyklice pisał o miłości jako „najgłębszej mocy”, która jedynie jest zdolna „kształtować życie ludzkie w różnych jego wymiarach” (Encyklika Dives in misericordia, 30 listopada 1980, n. 12c). Na innym zaś miejscu mówił do dyplomatów o potędze miłości, wyjaśniając „Miłość głęboko odczuwana i efektywnie ukazywana w konkretnych działaniach, indywidualnych i wspólnotowych, jest siłą motoryczną, która pobudza człowieka do bycia prawdziwym z sobą samym. Tylko miłość potrafi uczynić człowieka rzeczywiście otwartym na apel potrzeb” i prowadzić „na szczyty coraz to wyższej służby i solidarności” (Przemówienie do korpusu dyplomatycznego, Manila 12 stycznia 1981, n. 12).

Dlatego tak ważnym jest przeżywanie Eucharystii jako spotkania z największym aktem miłości, dostrzeganie w Niej bardzo ważnego wyzwania, orędzia, byśmy i my, kierowani autentyczną miłością, umieli karmić młode pokolenie solidnym pokarmem, ukierunkowanym do uskuteczniania miłości w ich własnym życiu i w świecie.

Zobacz również:
Szkoły powróciły do historycznej siedziby katolickiego szkolnictwa
Fotogaleria

NO COMMENTS