W piątek po oktawie Bożego Ciała Kościół obchodzi uroczystość Najświętszego Serca Jezusa. Uroczystość ta wyraża podstawową prawdę, jaką zapisał św. Jan Apostoł: „Bóg jest miłością”.

Dlatego dzisiaj rozważamy trzy sprawy; tj. miłość Serca Pana Jezusa, naszą, ludzką, odpowiedź na tę miłość oraz kult Serca Jezusowego.

  1. MIŁOŚĆ SERCA JEZUSOWEGO

Pierwsza kwestia to miłość Serca Jezusowego. U podstaw całej tradycji kultu Serca Jezusowego znajduje się ewangeliczny zapis 19. rozdziału św. Jana:

a. „Ponieważ był to dzień Przygotowania, aby zatem ciała nie pozostawały na krzyżu w szabat – ów bowiem dzień szabatu był wielkim świętem – Żydzi prosili Piłata, aby ukrzyżowanym połamano golenie i usunięto ich ciała. Przyszli więc żołnierze i połamali golenie tak pierwszemu, jak i drugiemu, którzy z Nim byli ukrzyżowani. Lecz gdy podeszli do Jezusa i zobaczyli, że już umarł, nie łamali Mu goleni, tylko jeden z żołnierzy włócznią przebił Mu bok i natychmiast wypłynęła krew i woda” (J 19,31-34). Rzymski żołnierz „przebił włócznią bok Jezusa” (J 19,34), aby „nareszcie, nareszcie wyszło na jaw, że ukryte, zawsze ukryte imię Boga to miłość” (Hans Urs von Balthazar).

Drugą przesłanką kultu „serca” Jezusowego jest też fragment z Ewangelii św. Jana, który w starożytności chrześcijańskiej odegrał niezwykle ważną rolę: „W ostatnim zaś, najbardziej uroczystym dniu święta, Jezus stojąc zawołał donośnym głosem: Jeśli ktoś jest spragniony, a wierzy we Mnie — niech przyjdzie do Mnie i pije! Jak rzekło Pismo: Strumienie wody żywej popłyną z jego wnętrza. A powiedział to o Duchu, którego mieli otrzymać wierzący w Niego…” (J 7,37-39). Tekst ten mówi wyraźnie, że owe strumienie, to właściwie „rzeki” (potamoi) Ducha Świętego.

Uwaga dodana do słów Chrystusa przez św. Jana jest bardzo ważna: „A powiedział to o Duchu, którego mieli otrzymać wierzący w Niego; Duch bowiem jeszcze nie był [dany], ponieważ Jezus nie został jeszcze uwielbiony” (J 7,39). Słowa Jezusa są zatem obietnicą na przyszłość, mającą spełnić się w momencie śmierci Jezusa, kiedy żołnierz przebił Mu bok. Z boku Jezusa wypłynęły „strumienie wody żywej”. To ta sama „woda żywa”, o której Jezus mówił do Samarytan (J 4,10) i która staje się „źródłem wody wytryskującej ku życiu wiecznemu” (J 4,14). Tak więc – dzięki swej śmierci na krzyżu – Pan Jezus przekazał nam swego Ducha.

Właśnie dlatego, że przez całe swoje ludzkie życie Jezus przeszedł w postawie bezwarunkowej miłości do Ojca, jego ludzkie serce stało się wystarczająco pojemne, aby ogarnąć miłością nas wszystkich, których sobie przybrał za braci i siostry. Serce Jezusa stało się zdolne do tak potężnego miłowania ludzi, że Jego słowa: „Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię” są prawdziwe w odniesieniu do nas wszystkich, w odniesieniu do każdego kolejnego pokolenia i do każdego poszczególnego człowieka (O. Jacek Salij).

b. „Krew” i „wodę”, które wypłynęły z przebitego boku Jezusa tradycyjnie interpretuje się jako dwa wielkie sakramenty inicjacji, Chrzest i Eucharystię.

Święty Augustyn skomentował to w następujący sposób: „Nasz Pan Jezus, który w cierpieniu ofiarował nam to, co w narodzeniu od nas przejął, stawszy się na wieki Najwyższym Kapłanem, postanowił, że będzie składana ofiara, którą widzicie, to znaczy Jego ciało i Jego krew. Z Jego ciała bowiem przeszytego włócznią wypłynęły krew i woda, którymi zgładził nasze grzechy. Przypominając tę łaskę – przyczyniając się dla waszego dobra (które to Bóg przecież czyni w was) – z lękiem i drżeniem zbliżcie się, aby zaczerpnąć z tego ołtarza. Rozpoznajcie w chlebie to samo Ciało, które zawisło na krzyżu, a w kielichu tę samą Krew, która wypłynęła z Jego boku. Także starożytne ofiary ludu Bożego, w ich ogromnej różnorodności, zapowiadały tę jedyną Ofiarę, która miała przyjść. Chrystus jest jednocześnie owcą, ze względu na niewinność Jego czystej duszy, i kozłem ofiarnym, z powodu ciała przypominającego grzeszne ciało. Wszystkie inne rzeczy, które na wiele różnorakich sposobów były zapowiedziane w ofiarach Starego Przymierza, odnoszą się tylko do tej Ofiary, objawionej w Nowym Testamencie.

Bierzcie więc i jedzcie ciało Chrystusa, teraz gdy także i wy staliście się członkami Chrystusa w Jego ciele; bierzcie i pijcie krew Chrystusa. Aby się nie rozdzielić, spożywajcie to, co was jednoczy; aby nie uważać się za nic nie znaczących, pijcie to, co jest ceną waszego wykupu. Tak jak to, co spożywacie i pijecie, przemienia się w was – także i wy przemieniacie się w ciało Chrystusa, jeśli żyjecie w posłuszeństwie i pobożności. (…) To wszystko wy już słyszeliście czy też czytaliście w Ewangelii, ale nie wiedzieliście, że ta Eucharystia to sam Syn Boży; teraz więc z czystym sercem, z sumieniem bez zmazy i ciałem obmytym wodą czystą, zbliżcie się do Niego, a opromieni was radością i oblicza wasze nie zapłoną wstydem” (św. Augustyn, Mowa 228 B).

Usilnie zachęcajmy siebie nawzajem do adoracji Chrystusa obecnego w Najświętszym Sakramencie Ołtarza, pozwalając Mu uzdrawiać nasze sumienia, oczyszczać nas, oświecać i jednoczyć.

  1. ODPOWIEDŹ CZŁOWIEKA NA MIŁOŚĆ SERCA JEZUSOWEGO

Druga sprawa to odpowiedź człowieka na miłość Serca Jezusowego. W społeczeństwie, w którym coraz szybciej rozwija się technika i informatyka, sztuczna inteligencja, w którym pochłonięci jesteśmy tysiącami często sprzecznych dążeń, człowiek może zagubić własne centrum – centrum samego siebie. Zakłócenia równowagi, na jakie cierpi dzisiejszy świat, w istocie wiążą się z bardziej podstawowym zakłóceniem równowagi, jaka ma miejsce w ludzkim sercu (Gaudium et spes, 10).

„Wyszedłem Ciebie szukać o świcie i w trwodze,
Nie znajdując, myślałem, żem szedł drogą kłamną;
I spotkałem Cię, kiedym odwrócił się w drodze,
Bowiem przez całe życie krok w krok szedłeś za mną”

(Leopold Staff, Wyszedłem szukać…).

Rozważając odpowiedź ludzkiego serca na miłość Serca Jezusowego warto sobie najpierw przypomnieć hierarchię miłości, o której pisze ks. Edward Staniek:

Jest miłość łatwa i jest miłość trudna. Łatwa ma dwie formy. Jedna z nich jest „zatopiona” w ciele. Można ją zamknąć w jednej godzinie przyjemności. Starożytni Rzymianie nazwali ją eros. Dziś z tej właśnie miłości próbuje się osobno wydobyć seks. Wszystkie programy, o które dziś toczy się batalia w szkole, są właśnie nastawione na tę formę miłości. W wielu wymiarach trudno to nawet nazwać miłością, chyba że zaspokajanie własnych pożądań uznamy za formę miłości egoistycznej.

Wyższym stopniem jest miłość uczuciowa. Rzymianie nazwali ją amor. Utopiona jest w subiektywizmie i oczarowana fascynacją drugim człowiekiem. Jest to uczucie, które może wzrastać; jest ono darem Boga. I dzięki temu, że jest siłą, która wznosi człowieka w górę, ułatwia życie. Najłatwiej żyć na ziemi młodym, zakochanym ludziom. Łatwo im pracować; umieją zawsze znaleźć czas dla siebie, łatwo im zdecydować się na długą podróż, mogą rezygnować ze snu. Jest to uczucie, które możemy porównać do ogniska. Podsycane przynosi wiele radości. Spotkanie się przy owym ognisku sprawia, że życie staje się radosne, jest bowiem jasno i ciepło. Minusem tej miłości jest to, że ognisko przygasa. Nie można się nim karmić w nieskończoność tak, by płomień ciągle wzrastał i wzrastał. Już wielkim sukcesem jest podtrzymywanie ognia, by nie zgasł, a od czasu do czasu podsycenie go, żeby wybuchnął większym płomieniem. Obydwie te formy miłości są łatwe i dlatego dzisiejszy świat próbuje zredukować miłość jedynie do nich.

Prawdziwa miłość, która została przez Rzymian określona jako caritas, jest miłością trudną. Jest nią troska o dobro drugiego człowieka. Troska, w której ten, kto kocha, gotów jest ponosić ofiarę. W trudnej miłości można wyróżnić trzy stopnie. Na pierwszym dominuje troska o dobra doczesne dla tych, których kochamy. Rodzice np. postanawiają podnieść poziom życia swoich dzieci w stosunku do poziomu własnego przez wybudowanie nowego domu, kupienie samochodu czy zabezpieczenie w formie konta bankowego lub odpowiednich studiów. Poświęcają dziesiątki lat swego życia, aby dzieciom żyło się łatwiej niż im. Mogą nawet poświęcić całe swoje życie, troszcząc się tylko o dobra materialne.

Wyższy stopień tej trudnej miłości polega na trosce o wychowanie i ukształtowanie serca tej istoty, którą się kocha. Najczęściej ma to miejsce w domu rodzinnym. Może to także zaistnieć w miłości, gdy na przykład dziewczyna postanawia inwestować w serce swojego chłopca, aby był dobrym mężem i ojcem.

Na ubogacenie serca jest również nastawiona miłość przyjaźni. I w niej płaci się własnym sercem. Jest to już bardzo trudna forma miłości. Inwestowanie w ludzkie serce, by ono było bogatsze, dojrzalsze, lepsze, to najmądrzejsze posunięcie na ziemi. Dobra materialne można stracić w ciągu kilku sekund, natomiast to, co zostanie zainwestowane w ludzkie serce, jest już wartością wieczną.

Dla nas, ludzi wierzących, caritas ma jeszcze jedno, wyższe piętro. Na nim mieszka troska o wiarę i zbawienie drugiego człowieka. Troska o jego szczęście wieczne. Jest to najpełniejsza miłość, odpowiadająca najbardziej miłości Serca Jezusowego.

Warto też pamiętać, że prawdziwa miłość jest zawsze weryfikowana przez Boga. On ją sprawdza tak, jak sprawdzał miłość Abrahama. Wtedy powiada: „Złożysz syna w ofierze i udowodnisz, że kochasz mnie więcej aniżeli jego”. Często Bóg wykorzystuje do tego złe moce, które istnieją na ziemi i złych ludzi. Tak stało się np. w Wielki Piątek, który był godziną weryfikacji miłości Syna Człowieczego. Czy potrafi On kochać tych ludzi, którzy Go mordują? Prawdziwa miłość objawia się w wierności. Żadne przeciwności nie są w stanie zniszczyć prawdziwej miłości.

Jeżeli chcemy prawdziwie kochać, musimy przejść przez trudny egzamin miłości. Obojętne, czy jest to egzamin z miłości w stosunku do człowieka, czy też w stosunku do Boga. Taki egzamin trzeba na ziemi zaliczyć, trzeba go zdać. Ta miłość musi się liczyć z Bożą weryfikacją. Może nią być poważna choroba, może to być odejście, a nawet zdrada przyjaciela, odejście męża czy żony. Może to być każda inna forma cierpienia. A wtedy – gdy nadejdzie nasza godzina – pamiętajmy, że jest to godzina sprawdzenia naszej miłości; godzina jej sprawdzania. Prośmy Boga, abyśmy mieli siłę wytrwać w tej miłości, bo tylko sprawdzona miłość zmartwychwstaje.

Zmartwychwstały Chrystus mówi nam: „Nie bójcie się, bo jeśli z tą miłością pójdziecie, to nawet wtedy, gdy świat was odrzuci, upokorzy, a nawet zabije, wasze serce zmartwychwstanie i wtedy ocalicie wielu, którzy żyją w promieniach waszej miłości (por. ks. Edward Staniek, Łatwa i trudna miłość).

  1. KULT SERCA JEZUSOWEGO

Trzecia sprawa to kult Serca Jezusowego.

a. Ukazując nam swoje Serce, Pan Jezus przypomina, że właśnie tam, we wnętrzu człowieka rozstrzyga się los każdego z nas, wybór między śmiercią a życiem w wymiarze ostatecznym. On sam daje nam życie w obfitości, które pozwala naszym sercom, czasami zasklepionym w obojętności i egoizmie, otworzyć się na wyższą formę życia.

„Szukać Cię trzeba przez bóle i ciernie,
W dziejach i życiu, na ziemi i w niebie;
Szczęśliwy, kogo Ty ukochasz wiernie,
Ale szczęśliwszy, kto ukochał Ciebie”.

(Wincenty Pol, Szukać Cię trzeba przez bole i ciernie)

„Wzywam więc wszystkich wiernych – wołał św. Jana Paweł II – abyście gorliwie pielęgnowali kult Najświętszego Serca Pana Jezusa, przystosowując go do naszych czasów, ażeby dzięki temu mogli nieustannie czerpać z jego niezgłębionych bogactw i umieli z radością na nie odpowiadać, miłując Boga i braci, znajdując pokój, wchodząc na drogę pojednania i umacniając swą nadzieję, że kiedyś będą żyć pełnią Boga we wspólnocie ze wszystkimi świętymi. Zaszczepmy pragnienie spotkania Pana również następnym pokoleniom, aby potrafiły odpowiedzieć na wezwanie do świętości i mogły odkryć swoją szczególną misję w Kościele i w świecie, realizując w ten sposób swe powołanie chrzcielne” (św. Jan Paweł II, Watykan – 4.06.1999).

Serce Chrystusa przebite na krzyżu włócznią żołnierza jest nieustannie otwarte dla nas. Wystarczy tylko odpowiedzieć miłością na Jego miłość i wiernością na Jego wierność. Z Bożego Serca możemy czerpać nieprzerwanie siłę do budowania w nas samych i w świecie cywilizacji prawdy i miłości. Podstawowym środowiskiem, w którym rozwija się ta cywilizacja jest rodzina. Cieszymy się, że rodziny poświęcają się Najświętszemu Sercu Pana Jezusa, które stają się Kościołem domowym, szkołą ofiarnej miłości, wiary i szacunku dla życia.

Wyrazem kultu Serca jezusowego jest poznański pomnik Najświętszego Serca Pana Jezusa, zwany także Pomnikiem Wdzięczności, odsłonięty 30 października 1932 r. jako wotum wdzięczności za odzyskaną przez Polskę wolność. Ufundowało go społeczeństwo Poznania, Wielkopolski i Kresów Zachodnich II RP. W latach 30. minionego wieku ten pomnik stał się „sercem miasta Poznania”, przy którym odbywały się liczne uroczystości religijne i patriotyczne. W październiku 1939 r. został on zburzony przez Niemców a teraz, od kilku już lat, trwają starania o jego odbudowę. Zgodę na wzniesienie Pomnika Wdzięczności wyraziła już Rada Miasta Poznania dnia 18 grudnia 2012 roku. Pod petycją skierowaną do Prezydenta Poznania podpisało się wówczas 25 tys. osób. Wołajmy więc: Serce Jezusa, cierpliwe i wielkiego miłosierdzia, zmiłuj się nad nami.

b. W kontemplacji Serca Jezusowego – do czego z kolei zachęca nas papież Franciszek – dajmy się prowadzić trzema słowami: pamięć, pasja i umocnienie.

Pamięć to, pierwsze słowo. Przypominanie (wł. ri-cordare) to „powracanie sercem”. Żyjąc dzisiaj w ogromnym pośpiechu często tracimy zdolność do współczucia i wzruszenia, ponieważ tracimy zdolność powrotu sercem do pamięci a bez pamięci tracimy nasze korzenie, bez nich nie wzrastamy. Serce Jezusa uzdrawia naszą pamięć i przypomina nam, że niezależnie od tego, co nas spotyka, jesteśmy kochani. Jesteśmy dziećmi kochanymi przez Ojca niebieskiego. Jesteśmy braćmi i siostrami, dla których bije Serce Chrystusa. Gdy stajemy twarzą w twarz z Panem i pozwalamy, aby patrzył na nas podczas adoracji, pielęgnujemy pamięć zakorzenienia się w miłości. 

Drugim ważnym słowem jest: pasja. Kolejne słowo, jakie rodzi się z kontemplacji Serca Jezusa – to pasja; dynamizm, energia, entuzjazm, płomień. Jeśli naprawdę chcemy kochać Boga, potrzebujemy mieć w sobie pasję, entuzjazm człowieka, który żyje w takich warunkach, w jakich objawiło się Serce Jezusa, tzn. w bólu, opuszczeniu i odrzuceniu – szczególnie w kulturze odrzucenia, która dominuje obecnie. Gdy służymy osobom cierpiącym, tym samym „pocieszamy i radujemy Serce Chrystusa”. Prośmy o łaskę pasji do człowieka, który cierpi, zamiłowania do służby, aby Kościół – zanim wypowie słowo – najpierw ukazywał serce bijące miłością.

Trzecie słowo to umocnienie. Umocnienie dodaje nam sił i odwagi w przeciwnościach. Nie lękajcie się! Bóg jest większy niż nasze obawy, lęki, niepewność i zniechęcenie. Gdy patrzymy na rzeczywistość – wychodząc od wielkości  Serca Jezusowego – zmienia się perspektywa, zmienia się nasza znajomość życia, bo – jak przypomniał nam Apostoł Paweł – poznajemy „miłość Chrystusa, która przewyższa wszelką wiedzę”. Prośmy Najświętsze Serce o łaskę, abyśmy byli zdolni innych pocieszać (por. Papież Franciszek, O trzech słowach z kontemplacji Serca Jezusa. To pamięć, pasja i umocnienie. Klinika Gemelli – 5.11.2021).

ZAKOŃCZENIE

Na koniec modlitwa św. Tomasza z Akwinu:
„Daj mi, Panie, serce wrażliwe, aby mnie żadna próżna myśl nie oderwała od Ciebie.
Daj mi, Panie, serce szlachetne, aby mnie żadna niegodna Ciebie namiętność nie usidliła.
Daj mi, Panie, serce proste i szczere, aby się nie dało opanować przez żadną złą skłonność.
Pozwól mi, Panie, znosić Twoje kary w duchu pokuty,
a z Twoich dobrodziejstw korzystać rozumnie,
abym mógł kiedyś przeżywać wieczną radość w niebieskiej Ojczyźnie”.

Amen.

 

fot. archpoznan.pl