Dziś obchodzimy 30-lecie powstania Wielkopolskiej Gildii Rolno-Ogrodniczej S.A., czyli hurtowego rynku owoców, warzyw, artykułów spożywczych, kwiatów, dodatków florystycznych oraz artykułów dekoracyjnych.

Z inicjatywy poznańskich ogrodników działalność tejże instytucji rozpoczęła w 1992 roku – przy dużym wsparciu finansowym rządów Szwajcarii i Polski. Dzięki temu tutejsza Gildia to z jednej strony infrastruktura budowlana i techniczna, to systemy jakościowe, ale to także i przede wszystkim ludzie.

Po stronie sprzedażowej – jest to 500 producentów rolnych i 100 handlowców branży owocowo-warzywnej,  250 ogrodników, 60 handlowców branży artykułów spożywczych przetworzonych, 50 handlowców branży florystycznej i 80 handlowców branży dodatków florystycznych. Łącznie po stronie sprzedażowej to ponad 1300 podmiotów działalności gospodarczej, które funkcjonują na rynku hurtowym.

Po stronie popytowej to wielokroć więcej odbiorców, w tym przede wszystkim sklepy osiedlowe, restauracje, hotele, stołówki oraz kwiaciarnie, parafie i podmioty korzystające z oferty florystycznej. Jest to ponad 10 tysięcy podmiotów gospodarczych, uczestniczących w łańcuchu logistyki towarowej. W sumie więc Wielkopolska Gildia to miejsce pracy i bytu dla kilkudziesięciu tysięcy osób i ich rodzin.

Warto więc dziękować Panu Bogu i ludziom za 30 lat pracy tego pożytecznego dzieła i prosić Go jednocześnie o błogosławieństwo na przyszłość. Przy tej okazji narzucają się poniekąd samoistnie dwa tematy warte przemyślenia. Pierwszym tematem jest dzisiejszy fragment Ewangelii, a drugim – sam rynek hurtowy z jego moralnymi wyzwaniami.

1.            „W PEWIEN SZABAT PRZECHODZIŁ POŚRÓD ZBÓŻ” (Łk 6,1-5)

Pierwszy temat to – przeznaczony na dzień dzisiejszy – fragment z Ewangelii św. Łukasza: „W pewien szabat przechodził wśród zbóż, a uczniowie zrywali kłosy i wykruszając je rękami, jedli. Na to niektórzy z faryzeuszów mówili: ‚Czemu czynicie to, czego nie wolno czynić w szabat?’

Wtedy Jezus rzekł im w odpowiedzi: „Nawet tegoście nie czytali, co uczynił Dawid, gdy był głodny on i jego ludzie? Jak wszedł do domu Bożego i wziąwszy chleby pokładne, sam jadł i dał swoim ludziom? Chociaż samym tylko kapłanom wolno je spożywać”. I dodał: „Syn Człowieczy jest panem szabatu” (Łk 6,1-5).

a.            Przedstawione tu wydarzenie ujawnia dwa odmienne spojrzenia – faryzeuszy i Jezusa – na jedną i tę samą instytucję szabatu. Otóż szabat – ten jeden z największych skarbów Starego Testamentu – miał trzy zasadnicze, religijne znaczenia.

Po pierwsze – według Księgi Wyjścia – szabat był  dniem dziękczynienia za Boże dzieło stworzenia: „Pamiętaj o dniu szabatu, aby go uświęcić. Sześć dni będziesz pracować i wykonywać wszystkie twe zajęcia. Dzień zaś siódmy jest szabatem ku czci Pana, Boga twego. Nie możesz przeto w dniu tym wykonywać żadnej pracy ani ty sam, ani syn twój, ani twoja córka, ani twój niewolnik, ani twoja niewolnica, ani twoje bydło, ani cudzoziemiec, który mieszka pośród twych bram. W sześciu dniach bowiem uczynił Pan niebo, ziemię, morze oraz wszystko, co jest w nich, w siódmym zaś dniu odpoczął. Dlatego pobłogosławił Pan dzień szabatu i uznał go za święty” (Wj 20,8-11)

Po wtóre, szabat był dniem wspomnienia wyzwolenia z niewoli egipskiej („Pamiętaj, że byłeś niewolnikiem w ziemi egipskiej i wyprowadził cię stamtąd Pan, Bóg twój, ręką mocną i wyciągniętym ramieniem: przeto ci nakazał Pan, Bóg twój, strzec dnia szabatu” – Pwt 5,15).

Po trzecie, był to również znak przymierza. Znaczenie szabatu bardzo wzrosło, gdy lud Boży znalazł się w niewoli i zabrakło mu świątyni jerozolimskiej oraz składanych tam ofiar. Święćcie też moje szabaty, które niech będą znakiem między Mną a wami, aby poznano, że Ja jestem Pan, Bóg wasz” (Ez 20,20).

b.            I tutaj rodzi się główne pytanie: do czego właściwie miał służyć szabat? Czy idzie głównie o odpoczynek i powstrzymanie się od jakiejkolwiek pracy, aby w ten sposób naśladować i wielbić Stwórcę, świętować Dzień Pański, który powinien odróżniać się od pozostałych dni tygodnia? Czy też idzie jednocześnie o wyzwolenie samego człowieka i wyrażenie miłości dla niego, stąd szabat został ustanowiony dla człowieka a nie człowiek dla szabatu (Mk 2,27). Kiedy Pan Bóg nakazał ludowi izraelskiemu przestrzeganie szabatu, nie nałożył na niego ciężaru, ale ofiarował mu dar. Prawo Boże nie jest nigdy ciężarem, lecz łaską; jest pomocą udzielaną tym, których Bóg miłuje. A zatem według Pana Jezusa szabat służy nie tylko Bogu, ale także człowiekowi. „Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego'” (Mt 22,37-40).

Dowodem takiej celowości szabatu był zgłodniały król Dawid, który – łamiąc szabat – „wszedł do domu Bożego i wziąwszy chleby pokładne, sam jadł i dał swoim ludziom” (Łk 6,3-4). Innym dowodem człowiek, który miał uschłą prawą rękę, którą  Pan Jezus uzdrowił właśnie w szabat (Łk 6,10). Jeszcze innym przykładem – kobieta, która od osiemnastu lat miała ducha niemocy: była pochylona i w żaden sposób nie mogła się wyprostować. „Gdy Jezus ją zobaczył, przywołał ją i rzekł do niej: ‚Niewiasto, jesteś wolna od swej niemocy'” (Łk 13,12).

Pan Jezus nigdy nie naruszył nigdy świętości szabatu, bo – powodowany współczuciem – uznał za konieczne czynić w szabat coś dobrego [αγαθοποιησαι], ratować życie [ψυχην σωσαι] (Mk 3,4). Tak to w tajemniczy sposób zostały wypełnione przez Niego religijne treści szabatu (por. O. Jacek Salij OP, Komentarz do Ewangelii).

Dzięki temu Jezus dowiódł, że jest On „Panem szabatu”. Jest naszym Szabatem, naszym Odpoczynkiem. Dlatego też mówi On: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy utrudzeni i obciążeni, a Ja was pokrzepię. Uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie [αναπαυσιν] dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, moje brzemię – lekkie” (Mt 11,28-30).

Dla chrześcijanina – jako członka nowego ludu Bożego – pierwszym dniem tygodnia stała się niedziela, czyli Dzień Pański, w którym Chrystus zmartwychwstał. Szabat, który odnosił się do pierwszego stworzenia świata, został zastąpiony przez niedzielę, upamiętniającą nowe stworzenie, zapoczątkowane przez zmartwychwstanie Chrystusa.

Jako chrześcijanie jesteśmy – na wzór Chrystusa – wyposażeni nie dzięki naszym zaletom, ale przez Ducha Świętego w zrozumienie tego, co jest istotą Prawa: „Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze obłudnicy, bo dajecie dziesięcinę z mięty, kopru i kminku, lecz zaniedbaliście to, co ważniejsze jest w Prawie: sprawiedliwość, miłosierdzie i wiarę. To zaś należało czynić, a tamtego nie zaniedbywać” (Mt 23,23).

2.            RYNKI HURTOWE

Drugi temat to rynki hurtowe i stojące przed nimi nieustannie wymagania moralne.

Pierwszorzędną funkcją rynków hurtowych jest – jak wiadomo – zaspokajanie zapotrzebowania zgłaszanego przez firmy handlu detalicznego na artykuły rolno-spożywcze i kwiaty. Jest to rola szczególnie ważna w przypadku dużych i wielkich aglomeracji miejskich, na terenie których skupiona jest znaczna liczba punktów sprzedaży detalicznej. One przecież warunkują rozwój całego regionu. Rynek hurtowy charakteryzuje się jeszcze jedną ważną cechą. W transakcjach kupna-sprzedaży, jakie się tam odbywają, nie uczestniczą bezpośrednio jego pracownicy. Tutaj pracownicy zarządu jedynie administrują terenem, na którym zlokalizowany jest rynek hurtowy oraz zajmują się aspektami organizacyjnymi i prawnymi, zarządzając obrotem i tworząc odpowiednie warunki sprawnego funkcjonowania podmiotów reprezentujących podaż i popyt (por. www.swiatmarketingu.pl, Agnieszka Izabela Baruk).

Lecz w tym miejscu powstaje uzasadnione pytanie: jaki sens duchowy ma rynek hurtowy, czyli podmiot procesu gospodarczego polegającego na wymianie dóbr i usług na pieniądze? Proces realizowany przez zawodowych pośredników w celu osiągnięcia zysku? Na ten duchowy sens wskazuje Ewangelista Mateusz wzywając nas do przestrzegania przy tej okazji sprawiedliwości, miłosierdzia i wiary (Mt 23,23).

a.            „Sprawiedliwość” w języku potocznym oznacza „oddanie każdemu tego, co mu się należy” (dare cuique suum) zgodnie ze słynną formułą rzymskiego prawnika Ulpiana z III wieku po Chr. W rzeczywistości jednak ta klasyczna definicja nie precyzuje, czym jest owo „co mu się należy (suum) które należy każdemu zapewnić.

Chaïm Perelman wyróżnił tutaj aż sześć rodzajów tego, co należy się człowiekowi ze sprawiedliwości:

·         sprawiedliwość to oddawanie każdemu tego samego;

·         sprawiedliwość to oddawanie każdemu według jego zasług;

·         sprawiedliwość to oddawanie każdemu według jego dokonań;

·         sprawiedliwość to dawanie każdemu według jego potrzeb;

·         sprawiedliwość to oddawanie każdemu tego, co mu się należy z racji jego pozycji;

·         sprawiedliwość to dawanie każdemu tego, co mu przyznaje prawo (O sprawiedliwości. Warszawa 1959, s. 22).

W sumie jednak to, czego człowiek potrzebuje najbardziej, tego nie może mu zagwarantować prawo. Z pewnością przydatne są dobra materialne jednakże sprawiedliwość rozdzielcza nie daje człowiekowi całego tego, „co mu się należy”.  Tak jak chleba i nawet bardziej niż chleba człowiek bowiem potrzebuje Boga. Św. Augustyn pisze: Skoro „sprawiedliwość jest cnotą, która każdemu przyznaje to, co mu się należy (…) nie jest sprawiedliwością ludzką ta, która prawdziwemu Bogu odbiera człowieka” (De civitate Dei, XIX, 21).

A skąd się bierze w takim razie niesprawiedliwość? Ewangelista Marek przytacza odpowiedź Jezusa: „Nic nie wchodzi z zewnątrz w człowieka, co mogłoby uczynić go nieczystym; lecz to, co wychodzi z człowieka, to czyni człowieka nieczystym (…). Co wychodzi z człowieka, to czyni go nieczystym. Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli” (Mk 7,15.20-21).

Stałą pokusą człowieka jest upatrywanie źródła zła w przyczynach zewnętrznych (ekonomii, gospodarce, kulturze, polityce, klasach społecznych, złym środowisku, w czynnikach psychologicznych itd.). W wielu współczesnych ideologiach niezmiennie występuje przesłanka: skoro niesprawiedliwość pochodzi „z zewnątrz”, to aby zapanowała sprawiedliwość, wystarczy usunąć zewnętrzne przyczyny, które uniemożliwiają jej urzeczywistnienie. Ten sposób myślenia jest bardzo naiwny i krótkowzroczny. Niesprawiedliwość nie ma jedynie zewnętrznych korzeni; ona rodzi się przede wszystkim w sercu człowieka, w którym tkwią zalążki tajemniczej zmowy ze złem. Człowiek czuje, że dziwna siła ciążenia popycha go do zamknięcia się w sobie, do wybicia się „ponad innych” i „przeciw” innym: jest to egoizm, konsekwencja grzechu pierworodnego.

W jaki sposób człowiek może uwolnić się od tej egoistycznej skłonności i otworzyć na miłość? Orędzie chrześcijańskie daje pozytywną odpowiedź na to pragnienie: „teraz jawną się stała sprawiedliwość Boża niezależna od Prawa (…) przez wiarę w Jezusa Chrystusa dla wszystkich, którzy wierzą. Bo nie ma tu różnicy: wszyscy bowiem zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Bożej, a dostępują usprawiedliwienia za darmo, z Jego łaski, przez odkupienie, które jest w Chrystusie Jezusie. Jego to ustanowił Bóg narzędziem przebłagania dzięki wierze mocą Jego krwi” (Rz 3,21-25).

Jaka zatem jest owa sprawiedliwość Chrystusa? Jest to przede wszystkim sprawiedliwość pochodząca od łaski, według której to nie człowiek naprawia samego siebie i innych, ale to miłość Boga, który otwiera się tak dalece, że bierze na siebie „przekleństwo”, należne człowiekowi, aby w zamian obdarzyć go „błogosławieństwem”, które należy się Bogu (por. Ga 3,13-14).

Boża sprawiedliwość, głęboko różni się od sprawiedliwości ludzkiej. Sprawiedliwości krzyża uwidacznia jasno, że człowiek nie jest istotą samowystarczalną, ale potrzebuje Boga, aby być w pełni sobą. Nawrócić się do Chrystusa, wierzyć w Ewangelię oznacza w gruncie rzeczy właśnie to: wyzbyć się złudzenia samowystarczalności, aby uświadomić sobie i zaakceptować własny brak — brak innych i Boga, potrzebę Jego przebaczenia i Jego przyjaźni.

Właśnie dzięki temu – myśląc o rynkach hurtowych – chrześcijanin stara się przyczyniać do kształtowania sprawiedliwych społeczności, w których wszyscy otrzymują to, co konieczne, aby żyć na miarę własnej godności ludzkiej, i w których sprawiedliwość jest ożywiana przez miłość (por. Benedykt XVI, Jawną się stała sprawiedliwość Boża (…) przez wiarę w Jezusa Chrystusa (Rz 3,21-22). Orędzie na Wielki Post 2010 r.).

b.            A cóż to jest miłosierdzie? Autentyczne miłosierdzia nie anuluje wcale sprawiedliwości, ale – wręcz przeciwnie – uwypukla je. Miłosierdzie Boga jest wielkie, bo grzech nie jest jakąś błahostką, ale czymś, co sprowadza śmierć. Gdyby tak nie było, to Jezus nie musiałby umierać na krzyżu. Prawdziwe miłosierdzie kosztuje.

Wynaturzone pojęcie miłosierdzia redukuje je do lewicowej albo liberalnej formy tolerancji, która w gruncie rzeczy odwraca chrześcijańskie sensy i znaczenia. I tak broni się np. aborcji właśnie w imię miłosierdzia-tolerancji, a kto przeciw, ten jest niemiłosierny i nienawidzi kobiet. Fałszywe miłosierdzie osłabia albo anuluje wagę grzechu, tyle że jednocześnie wprowadza nowe „grzechy”, takie jak np. homofobia czy transfobia, które wymagają prawdziwej pokuty i publicznych oznak nawrócenia. W Kościele idea pseudomiłosierdzia sprawia, że przestaje się już przepowiadać i działać w duchu troski o zbawienie dusz, a próbuje się podążać za agendą globalistycznych organizacji. Bo skoro Bóg i tak „musi” zbawić wszystkich, bo przecież jest miłosierny, to pozostaje nam zająć się poprawianiem świata doczesnego.

Nauczycielką Bożego miłosierdzia była Faustyna Kowalska. Jej „Dzienniczek” to skarbnica chrześcijańskiej nauki o miłosierdziu. Boże Miłosierdzie od strony Boga jest nieograniczone, ale człowiek może się na nie zamknąć i je odrzucić. Stąd Faustyna pisze też o gniewie Bożym, który nie tylko nie zaprzecza miłosierdziu, ale stanowi wymiar miłosierdzia. Gniew Boży to nic innego, jak miłosierdzie, które zostaje odrzucone. Można je porównać do gniewu kochającej matki, która patrzy bezradna, jak jej syn niszczy swe życie, pogrążając się w złu. Bóg walczy o każdego człowieka do końca. A w centrum tej walki stoi ukrzyżowany i zmartwychwstały Chrystus (Idziemy 17/860/24.04.2022).

c.             Co to jest wreszcie wiara i w jaki sposób zaczyna się wierzyć? Z jednej strony wiara jest głębokim, osobistym kontaktem z Bogiem, która dotyka mnie w najbardziej intymnym wymiarze mojego wnętrza i stawia mnie w obliczu Boga żywego, w Jego absolutnej bliskości, tak że mogę do Niego mówić, kochać Go i wchodzić z Nim we wspólnotę. Lecz równocześnie ta rzeczywistość – w jak najwyższym stopniu osobista – jest nierozłączna od wspólnoty: do istoty wiary należy fakt wprowadzania mnie w „my” dzieci Bożych, czyli w pielgrzymującą wspólnotę braci i sióstr.

Wiara rodzi się ze słuchania (fides ex auditu), uczył św. Paweł. Słuchanie z kolei zawsze zakłada partnera. Wiara nie jest owocem przemyśleń ani nawet próby wniknięcia w głąb własnego wnętrza. Oba te składniki mogą być obecne, ale są niewystarczające bez słuchania, przez które Bóg wzywa mnie z zewnątrz, z historii stworzonej przez siebie. Abym mógł uwierzyć, potrzebuję świadków, którzy spotkali Boga i sprawiają, że jest On dla mnie dostępny. Kościół nie powstał sam z siebie, został stworzony przez Boga i jest przez Niego nieustannie kształtowany. Znajduje to wyraz w sakramentach, zwłaszcza w sakramencie Chrztu. Wchodzę do Kościoła nie dzięki jakiemuś urzędowemu aktowi, ale przez sakrament. To oznacza, że zostaję przyjęty do wspólnoty, która nie powstała sama z siebie i która przekracza samą siebie.

Duszpasterstwo – także duszpasterstwo pracowników rynku hurtowego – chcące formować wasze duchowe doświadczenie musi kierować się tymi fundamentalnymi wyznacznikami. Konieczne jest odrzucenie obrazu Kościoła, który tworzy się sam oraz podkreślanie prawdy, że Kościół staje się wspólnotą w komunii Ciała Chrystusa. Musi on prowadzić do spotkania z Chrystusem i z Jego obecnością w sakramencie (Wywiad z emerytowanym papieżem Josephem Ratzingerem przeprowadzony przez belgijskiego jezuitę Jacques’a Servais).

ZAKOŃCZENIE

Na koniec módlmy się: Boże i Panie mój, Stwórco i Odkupicielu, od którego wszystko pochodzi, dla którego wszystko żyje i ku któremu wszystko zmierza. Udziel nam Świętego Ducha Twego, z którego płynie do nas wszelka moc, mądrość, roztropność i męstwo. Niech jego miłość tak napełnia nasze serca, aby nie zakorzeniły się w nim chciwość, chęć oszustwa, pokusa osiągnięcia niegodziwego zysku! Niech nie pozwoli nam nigdy obciążać się ludzką krzywdą! Niech napełni nas mądrością, aby umiejętność oszczędzania nie stała się dla nas skąpstwem, rozumna przezorność nie stała się wyrachowaniem, a inicjatywa i przedsiębiorczość nie stały się dążeniem do sukcesu za wszelką cenę. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.

BRAK KOMENTARZY