Chryste, pragniemy dzisiaj dzielić się chlebem nadziei z naszymi braćmi pogrążonymi w rozpaczy; chlebem pokoju z braćmi udręczonymi przez czystki etniczne i wojnę; chlebem życia z braćmi, którym każdego dnia zagraża oręż zniszczenia i śmierci – powiedział abp Stanisław Gądecki, metropolita poznański i przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, w kazaniu przy czwartym ołtarzu przed katedrą na Ostrowie Tumskim w Poznaniu, na zakończenie procesji Bożego Ciała. Podkreślił, że Boże Ciało przynagla do świadectwa. 

Metropolita poznański przewodniczył Mszy św. w kościele pw. Bożego Ciała w Poznaniu, skąd wyruszyła tradycyjna procesja Bożego Ciała ulicami miasta do katedry na Ostrowie Tumskim.

– Niech Kościół, kontemplując ewangeliczny obraz Maryi podążającej do Elżbiety i niosącej w swoim łonie Jezusa, odbywającej – można powiedzieć – pierwszą procesję Bożego Ciała, spieszy na spotkanie współczesnego człowieka, aby z odnowioną miłością głosić mu dobrą nowinę zbawienia – mówił abp Stanisław Gądecki w kazaniu wygłoszonym na placu katedralnym. Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski podkreślił, że Kościół od początku podjął zadanie, które Jezus pozostawił apostołom podczas Ostatniej Wieczerzy, dając tym samym wyraz wierze w realną obecność Chrystusa w Najświętszym Sakramencie, a Eucharystię uczynił centralnym ośrodkiem kultu Nowego Przymierza.

Metropolita poznański przypomniał, że „od dnia Zesłania Ducha Świętego Najświętszy Sakrament wyznacza rytm naszych codziennych dni, a przez Eucharystię niebo zstępuje na ziemię”.

Zaznaczył, że „wiara w rzeczywistą obecność Pana w Eucharystii w sposób naturalny prowadzi nas do zewnętrznego i publicznego jej uwidocznienia”. Przypomniał, że podczas procesji pochylamy się przez Jezusem – samą Miłością, „która nie zniewala, lecz przemienia”. Abp Gądecki stwierdził, że nic na ziemi nie dorównuje temu, czego doświadczamy w Eucharystii. Jest to najwyższy stan zjednoczenia z Chrystusem.

„Podczas procesji Bożego Ciała nasz wzrok spoczywa na białej Hostii, w której jakby skupiają się czas i przestrzeń. Jest to skarb Kościoła, serce świata, zadatek celu, do którego – nawet nieświadomie – zmierza każdy człowiek. Tu nie wystarczają już zmysły, potrzebna jest wiara zakorzeniona w słowie Chrystusa i przekazana przez apostołów” – tłumaczył metropolita poznański.

Przewodniczący KEP przypomniał, że Kościół jest ciałem Chrystusa, dlatego też wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za cały Kościół i każdy ma w nim do spełnienia jakąś funkcję. „Kościół jest ciałem Chrystusa, budowanym przez Ducha Świętego, a my ten wielki dar otrzymujemy w dniu chrztu św.” – przypomniał metropolita poznański.

Podkreślił, że jesteśmy jednym dla siebie nawzajem, ponieważ tworzymy jeden Kościół, przyjmujemy tego samego Pana i otrzymujemy tego samego Ducha.

Metropolita poznański odniósł się także do trwającej wojny na Ukrainie, wyrażając opinię, że jedność wiernych Kościoła powinna znaleźć wyraz w naszym życiu: w zdolności przebaczania i we wrażliwości na potrzeby drugiego człowieka. Odpowiedzialność za innych domaga się bowiem odpowiedzi w okazaniu pomocy tym, którzy zostali napadnięci i pamięci o nich w modlitwie.

„Chryste, pragniemy dzisiaj dzielić się chlebem nadziei z naszymi braćmi pogrążonymi w rozpaczy; chlebem pokoju z braćmi udręczonymi przez czystki etniczne i wojnę; chlebem życia z braćmi, którym każdego dnia zagraża oręż zniszczenia i śmierci” – powiedział abp Gądecki.

Metropolita poznański zachęcił, aby wierni – niezależnie od sposobu przyjmowania Komunii św. i postawy – przyjmowali ją przede wszystkim z czystym sercem. „Skoro przy okazji epidemii tak bardzo zwróciliśmy uwagę na formę zewnętrzną, to jest to świetna okazja, żeby sobie przypomnieć istotę rzeczy. A istotą rzeczy jest nasza postawa wewnętrzna” – podkreślił abp Gądecki.

Przewodniczący KEP zachęcił do modlitwy w intencji powołań kapłańskich i przedstawił nowo wyświęconych kapłanów.

msz / Poznań/ BP KEP

Publikujemy pełny tekst homilii:

W uroczystość Bożego Ciała ulicami miasta Poznania idzie każdego roku centralna procesja eucharystyczna. W czasie jej trwania – modlitwą i śpiewem – zanosimy nasze prośby do Chrystusa obecnego w konsekrowanej hostii i w imieniu całego miasta prosimy: zostań z nami Panie.

Niech radość przenika ten dzień uroczysty
I pieśni pochwalne unoszą się z duszy,
Niech przeszłość już minie, odnowi się wszystko:
Serca, uczynki i słowa.

(z hymnu na Liturgię Godzin tego dnia).

W tak ważnej dla każdego z nas chwili chciałbym zastanowić się razem z wami nad trzema sprawami: pierwszą jest samo Ciało Chrystusa, drugą Kościół jako Ciało Chrystusa, trzecią jest Ukraina.

  1. CIAŁO CHRYSTUSA

a. A zatem najpierw pierwszy temat, czyli Ostatnia Wieczerza, podczas której po raz pierwszy pojawiło się Ciało Chrystusa. „A gdy nadeszła pora, zajął miejsce u stołu i apostołowie z Nim. Wtedy rzekł do nich: ‚Gorąco pragnąłem spożyć tę Paschę z wami, zanim będę cierpiał. Albowiem powiadam wam: Już jej spożywać nie będę, aż się spełni w królestwie Bożym’. Potem wziął kielich i odmówiwszy dziękczynienie rzekł: ‚Weźcie go i podzielcie między siebie; albowiem powiadam wam: odtąd nie będę już pił z owocu winnego krze­wu, aż przyjdzie królestwo Boże’. Następnie wziął chleb, odmówiwszy dziękczynienie połamał go i podał mówiąc: ‚To jest Ciało moje, które za was będzie wy­dane: to czyńcie na moją pamiątkę!’ Tak samo i kielich po wieczerzy, mówiąc: ‚Ten kielich to Nowe Przymierze we Krwi mojej, która za was będzie wylana…'”(Łk 22,14-20).

Ustanawiając w ten sposób Eucharystię, Pan Jezus nie tylko potwierdził, że to, co dawał apostołom do jedzenia i picia, było Jego Ciałem i Jego Krwią, ale ponadto wskazał, że ma to wartość ofiarniczą. Jest  zapowiedzią ofiary, jaka miała niebawem się dokonać na krzyżu dla zbawienia wszystkich ludzi. Św. Efrem Syryjczyk pisze: „W czasie wieczerzy Jezus sam złożył siebie w ofierze; a na krzyżu został złożony w ofierze przez innych” (por. Hymn o ukrzyżowaniu, 3,1).

Podczas tej Ostatniej Wieczerzy apostołowie otrzyma­li polecenie: „To czyńcie na moją pamiątkę!” (Łk 22,19; por. 1 Kor 11,24). I tak – od samych swoich początków – Kościół podjął to zadanie, dając  wyraz swej wierze w realną obecność Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie a Eucharystię uczynił centralnym ośrodkiem kultu Nowego Przymierza. W ten sposób – od dnia Zesłania Ducha Świętego, w którym Kościół rozpoczął swoje pielgrzymowanie ku niebiańskiej ojczyźnie – Najświętszy Sakrament wyznacza rytm naszych codziennych dni. Przez Eucharystię niebo zstępuje na ziemię, a przyszłość Boga wchodzi w teraźniejszość i czas zostaje ogarnięty przez Bożą wieczność (por. Benedykt XVI, Odnówmy wiarę w rzeczywistą obecność Chrystusa w Eucharystii). W rzeczywistości bowiem Ofiara Chrystusa i ofiara eucharystyczna są jedną i tą samą ofiarą (KKK,1367). „Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym” (J 6,54).

b. adoracja

Wiara w rzeczywistą obecność Pana w Eucharystii w sposób naturalny prowadzi nas do zewnętrznego i publicznego jej uwidocznienia. Wskutek tego – w czasie procesji Bożego Ciała – oddajemy cześć Panu Jezusowi obecnemu pod postacią Chleba eucharystycznego i wystawionemu w monstrancji. Naśladując Chrystusa przyjmujemy postawę dziecięcej ufności oraz otwieramy swoje serca, aby przyjąć dar od Boga i podziękować Mu za to, że w swoim Synu nawiedził i odkupił swój lud.

Podczas procesji Bożego Ciała nasz wzrok spoczywa na białej hostii, w której jakby „skupiają się” czas i przestrzeń. Rozpoznajemy w niej Boskiego Wędrowca, który kiedyś stanął obok dwóch uczniów z Emaus, ażeby otworzyć ich oczy na światło, a serce na nadzieję (Łk 24,13-35) a dzisiaj staje obok nas. Jest to skarb Kościoła, serce świata, zadatek celu, do którego – nawet nieświadomie – zmierza każdy człowiek. Jeśli nawet rozum doświadcza własnych ograniczeń wobec tej tajemnicy, to serce oświecone łaską Ducha Świętego zatapia się w adoracji i w miłości bez granic (Ecclesia de Eucharistia). Jest to wielka tajemnica, która z pewnością przerasta nas i wystawia na wielką próbę zdolność naszego rozumu do wychodzenia poza widzialną rzeczywistość. Tu nie wystarczą już nasze zmysły – mylą się o Boże w Tobie wzrok, dotyk, i smak jak to jest powiedziane w hymnie Adoro te devote – bo jest nam potrzebna wiara, zakorzeniona w słowie Chrystusa i przekazana nam przez apostołów.

Również dzisiaj zginamy nasze kolana podczas procesji, okazując posłuszeństwo Chrystusowi eucharystycznemu. Jego adorowanie nie przeczy godności, wolności i wielkości człowieka. Przecież sam Jezus pochylił się nad nami, aby obmyć nogi apostołów. I to napełnia naszą adorację radością, ponieważ pochylamy się nad Jezusem, samą Miłością, która nie zniewala, lecz przemienia. Świat musi koniecznie zrozumieć, że chrześcijaństwo jest religią miłości.

  1. KOŚCIÓŁ CIAŁEM CHRYSTUSA

a. Druga sprawa to Kościół będący prawdziwym Ciałem Chrystusa. Apostoł Paweł jest pierwszym autorem oryginalnej definicji Kościoła, jakiej nie znajdziemy u innych autorów chrześcijańskich z I wieku. Definicja ta brzmi: Kościół to „Ciało Chrystusa” (1 Kor 12,27; Ef 4,12; 5,30; Kol 1,24).

Tylko Paweł – jak się wydaje – użył tego określenia (σωμα εσμεν εν χριστω) w odniesieniu do Kościoła. Obraz ten był już znany w starożytności i pojawiał się w różnych nurtach filozoficznych i religijnych. Najbardziej bliska temu obrazowi wydaje się myśl stoicka, która go wykorzystywała w rozważaniach o pochodzeniu i jedności kosmosu oraz w opisach o powstawaniu państw i społeczeństw.

Gdy np. w roku 494 p.n.Chr. doszło do tzw. pierwszego buntu plebejskiego przeciwko panowaniu patrycjuszy w Rzymie, wówczas – w celu nakłonienia tłumu do zaprzestania rebelii – warstwa rządząca wysłała specjalnego emisariusza, niejakiego Meneniusza Agryppę, który był zaprzyjaźniony z masami. Pragnąc usprawiedliwić nieróbstwo warstw uprzywilejowanych, opowiedział on zebranym następującą bajkę:

„W tym czasie, gdy w człowieku wszystko nie było tak jak teraz w harmonii, lecz poszczególne części ciała miały własną wolę i własny język, rozgniewały się raz wszystkie inne członki, że ich staraniem i przez ich czynności zbiera się wszystko dla żołądka, a on sam, leżąc sobie spokojnie w środku, nic nie robi, tylko korzysta z dostarczanych mu przysmaków. Uknuły więc między sobą spisek, by ręce nie podawały pokarmu do ust, by usta nie przyjmowały podanego pokarmu, a zęby nie gryzły. Gdy w tym gniewnym postanowieniu chciały zagłodzić żołądek, same członki a wraz z nimi całe ciało doszły do ostatecznego wycieńczenia. Przeto stało się rzeczą oczywistą, że i żołądek nie próżnuje, nie tylko odbiera pokarm, ale i daje go, bo zwraca wszystkim częściom ciała przetworzoną po strawieniu pokarmu, a rozdzieloną równomiernie na żyły krew, dzięki której żyjemy i jesteśmy zdolni do życia. […] Biorąc stąd porównanie jak wewnętrzna niezgoda w ciele jest podobna do gniewu ludu na patrycjuszów, wywołał wśród ludu zmianę nastroju” (Tytus Liwiusz, Dzieje od założenia miasta Rzymu,  II, 32)

b. Kościół nie jest Chrystusem. Nie jest też „jak” Ciało Chrystusa, ale „jest” Ciałem Chrystusa (1Kor 12,27). Jest ciałem budowanym przez Ducha Świętego. My zaś ten wielki dar Ducha otrzymujemy w dniu naszego chrztu! Chrzest stanowi prawdziwe duchowe narodzenie się, które nas odradza w Chrystusie, czyni nas Jego częścią i głęboko nas jednoczy między sobą, jako członki tego samego Ciała, którego On jest głową (Rz 12,5; 1 Kor 12,12-13).

„Kościół nie jest tylko jakimś zgromadzeniem „wokół Chrystusa, lecz jest on zjednoczony w Nim, w Jego Ciele” (KKK 789). Pan Jezus zapowiada rzeczywistą komunię między swoim i naszym ciałem: „Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim” (J 6,56). Dzięki temu Komunia święta, którą przyjmujemy, przechodzi do naszego krwiobiegu. To znaczy, że całym sobą – nie tylko moim umysłem i sercem – ale fizycznie łączę się z samym Chrystusem, który mnie przenika.

Ani objawienia prywatne, ani stany mistyczne nie dorównują temu, czego doświadczamy w Eucharystii. Na ziemi jest to najwyższy stan zjednoczenia z Chrystusem. Dlatego – dla tych, którzy jeszcze tego nie uczynili – nadszedł już najwyższy czas, aby powrócić na Eucharystię.

„Ponieważ jeden jest chleb, przeto my, liczni, tworzymy jedno ciało” (1 Kor 10,17). W Eucharystii Chrystus daje nam swoje Ciało i czyni nas swoim Ciałem. W tym znaczeniu Ewangelista Jan woła: „Wytrwajcie we Mnie, a Ja będę trwał w was…” (J 15,4).

Skąd zaczerpnąć tej mocy wytrwania? Świat nam jej nie da, bo jej nie posiada. Wprawdzie dysponuje różnego rodzaju energią  i tą może się z nami podzielić, ale nie udzieli nam mocy ducha do przezwyciężenia słabości, do oparcia się złu, do zachowania równowagi wobec nieszczęścia, bólu i cierpienia. Potrzebujemy mocy wewnętrznej, duchowej, abyśmy pozostali wierni Kościołowi, Ewangelii, abyśmy pozostali wierni miłującemu nas Bogu (kard. Z. Grocholewski, Eucharystia źródłem mocy, Msza św. dla polskich pielgrzymów, Rzym – 20.06.2000).

c. W toczącej się ciągle jeszcze dyskusji: w jaki sposób należy przyjmować Komunię świętą (w postawie stojącej, na klęcząco, na rękę, czy do ust), odpowiedź brzmi: należy przyjmować ją z czystym sercem! Ważniejsza niż zewnętrzna postawa, jest wewnętrzna dyspozycja.

W Polsce pierwszym sposobem pozostaje Komunia Święta do ust. Przyjmowanie Komunii Świętej do ust to w naszej ojczyźnie utrwalona od pokoleń tradycja, w której trwamy. To jest wartość. Nie należy jej zmieniać tylko po to, żeby się komuś przypodobać. Na pewno ważnym powodem do takich zmian nie jest fakt, że gdzieś indziej robią inaczej. Zakłada się, że jest to najbezpieczniejsza forma, jeśli chodzi o szacunek dla Najświętszego Sakramentu.

Jednak Episkopat Polski dopuszcza także przyjmowanie Komunii Świętej na rękę. Jednym z ważnych motywów wprowadzenia tego sposobu był fakt, że Polacy odwiedzają różne kraje świata i jadą do wspólnot, które wyłącznie w ten sposób przyjmują Komunię. Także do nas przyjeżdżają członkowie różnych wspólnot. W takiej sytuacji trzeba umieć się odnaleźć, żeby w znaku wspólnoty przyjąć godnie Komunię Świętą.

Skoro przy okazji epidemii tak bardzo zwróciliśmy uwagę na formę zewnętrzną jej przyjmowania, to nadarzyła się okazja, aby przypomnieć sobie istotę rzeczy. A istotą rzeczy jest nasza postawa wewnętrzna, która dzisiaj stanowi dużo większy problem, tymczasem my traktujemy ją w sposób znacznie lżejszy. Niebezpieczeństwo grozi nam z innej strony. Niebezpieczeństwem jest spłycenie podejścia do Najświętszego sakramentu. Przyjmowanie go jak opłatka, niedbale, przy okazji, bez świadomości tego, jak ważne to wydarzenie. Zacznijmy więc od pytania, czy jestem w ogóle godzien przystąpić do Komunii Świętej? (por. Komunia do ust czy na rękę? Idziemy, 30/2020/).

  1. UKRAINA

Z Eucharystią łączy się pawłowe nauczanie na temat różnych charyzmatów, różnych darów duchowych, jakie ożywiają wspólnotę kościelną i tworzą jej strukturę. Wszystkie te charyzmaty pochodzą z jednego źródła, którym jest Duch Ojca i Syna. W Kościele nie ma nikogo, kto byłby pozbawiony charyzmatów, ponieważ — jak pisze Apostoł — „wszystkim […] objawia się Duch dla [wspólnego] dobra” (προς το συμφερον – 1 Kor 12,7).

Jeśli istnieje jakieś kryterium, które ma dla apostoła Pawła zasadnicze znaczenie, to jest nim wzajemne zbudowanie: „wszystko niech służy zbudowaniu” (προς οικοδομην – 1 Kor 14,26). Bóg stworzył różne członki, umieszczając każdy z nich w Ciele Chrystusa, żeby poszczególne członki troszczyły się o siebie nawzajem. Tak więc, gdy cierpi jeden członek, współcierpią wszystkie inne członki. Podobnie, gdy jednemu członkowi okazywane jest poszanowanie, współradują się wszystkie członki. Inaczej mówiąc, św. Paweł porównuje Kościół do wielkiego żywego organizmu, w którym każda komórka posiada swoje znaczenie i spełnia odpowiednią dla siebie rolę. W Chrystusie tworzymy jedność, w której nie ma podziału na tych, którzy spełniają jakąś rolę, i takich, którzy nie mają żadnego zadania. Na takich, którzy są odpowiedzialni za Kościół, i takich, którzy żadnej odpowiedzialności nie ponoszą. Wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za cały Kościół i każdy ma do spełnienia w nim własną rolę. Dlatego właśnie Kościół jest czymś więcej niż organizacją, z której usług się korzysta.

„Ponieważ jeden jest chleb, przeto my, liczni, tworzymy jedno Ciało” – mówi św. Paweł (1 Kor 10,17). Chce przez to powiedzieć: skoro przyjmujemy tego samego Pana i otrzymujemy tego samego Ducha, to znaczy, że jesteśmy jednym dla siebie nawzajem. Winno to znaleźć wyraz w naszym życiu. Winno  objawiać się to w zdolności przebaczania. We wrażliwością na potrzeby drugiego człowieka. Winno potwierdzać się gotowością do dzielenia z innymi. Winno objawiać się w zaangażowaniu na rzecz bliźniego, zarówno tego bliskiego, jak i najdalszego. Istnieją dzisiaj formy wolontariatu, przykłady wzajemnej posługi, których nasze społeczeństwo tak bardzo potrzebuje. Jeśli myślimy i żyjemy na mocy łączności z Chrystusem, wtedy otwierają się nam oczy. Wtedy nie będziemy już dłużej wegetować, troszcząc się jedynie o siebie samych, lecz ujrzymy, gdzie i w jaki sposób jesteśmy potrzebni (por. Benedykt XVI, Homilia  podczas Mszy św. kończącej XX Światowe Dni Młodzieży – 21.08.2005).

Ta odpowiedzialność za innych domaga się odpowiedzi w szczególności teraz na Ukrainie, w obliczu wojny, jaka sieje tam zniszczenie i śmierć. Pan Bóg obdarzył nas wolnością, abyśmy mogli przychodzić z pomocą uciśnionym. Ta wolność wzywa nas do okazania naszej pomocy tym, którzy zostali napadnięci. Dlatego jestem wdzięczny każdej każdemu rodakowi za przyjęcie w Polsce ukraińskich kobiet i dzieci oraz starców. Przede wszystkim nie możemy zapominać o modlitwie o pokój. Ale w Kijowie słyszałem wielokrotne prośby o długoterminową pomoc; o organizowanie dalszych zbiórek żywności, leków i artykułów pierwszej potrzeby dla Ukrainy.

Jesteśmy wszyscy pod wrażeniem męstwa żołnierzy i ukraińskiej obrony cywilnej. W takich okolicznościach przypominają się mi słowa sprzed dwóch tysięcy lat, pochodzące z Pierwszej Księgi Machabejskiej: „Gdy zobaczyli wojsko, które szło naprzeciw nim, powiedzieli do Judy: ‚Nas jest tak mało, czy będziemy mogli walczyć z tym tak wielkim, potężnym mnóstwem? A przecież my dzisiaj nic jeszcze nie jedliśmy i sił nam zabrakło’. Juda odparł: ‚Bez trudu wielu może być pokonanych rękami małej liczby, bo Niebu nie czyni różnicy, czy ocali przy pomocy wielkiej czy małej liczby. Zwycięstwo bowiem w bitwie nie zależy od liczby wojska; prawdziwą siłą jest ta, która pochodzi z Nieba. Oni przychodzą do nas pełni pychy i bezprawia po to, aby wytępić nas razem z żonami naszymi i dziećmi i aby nas obrabować. My zaś walczymy o swoje życie i o swoje obyczaje. On sam skruszy ich przed naszymi oczami. Wy zaś ich nie obawiajcie się!'” – mówił Juda Machabeusz (1 Mach 3,17-22).

ZAKOŃCZENIE

Na koniec, Panie Jezu, stojąc przed Tobą, naszą Paschą i naszym pokojem, przyrzekamy, że nie uciekając się do przemocy, będziemy się przeciwstawiać przemocy człowieka wobec człowieka.

Chryste, pragniemy dzisiaj dzielić się chlebem nadziei z naszymi braćmi pogrążonymi w rozpaczy; chlebem pokoju z braćmi udręczonymi przez czystki etniczne i wojnę; chlebem życia z braćmi, którym każdego dnia zagraża oręż zniszczenia i śmierci.

Niech Kościół – kontemplując ewangeliczny obraz Maryi, podążającej do swej krewnej Elżbiety i niosącej w swoim łonie Jezusa, krótko po Jego poczęciu, odbywającej – można powiedzieć – pierwszą procesję Bożego Ciała – spieszy na spotkanie współczesnego człowieka, aby z odnowioną miłością głosić mu Dobrą Nowinę zbawienia. Amen!