Z Archikatedry Warszawskiej, z tak szczególnego miejsca dla dziejów naszej Ojczyzny, ku któremu kierują się dzisiaj serca i myśli naszych rodaków z kraju i zagranicy, pragnę – na początku tej Eucharystii – skierować słowa serdecznego powitania i pozdrowienia do wszystkich tutaj obecnych oraz do każdego, kto uczestniczy w tej liturgii za pośrednictwem mediów.

Witam najpierw z należnym szacunkiem Pana Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej,

Witam Szanownych Marszałków Sejmu i Senatu,

Szanownych Posłów i Senatorów,

Witam Jego Eminencję Księdza Kardynała,

Nuncjusza Apostolskiego,

Prymasa Polski, Księży Arcybiskupów, Biskupów,

Przedstawicieli Kościołów, Związków wyznaniowych i innych religii,

Wszystkich obecnych tutaj Kapłanów i Osoby życia konsekrowanego,

Każdego z obecnych tutaj wiernych!

1.         W dzisiejsze święto Przemienienia Pańskiego – oczom naszej duszy – ukazuje się Jezus, który bierze ze sobą trzech uczniów na górę wysoką, aby ukazać im swoją boską chwałę. „Aby wydarzenia obecne pomogły im uwierzyć w przyszłe”. Pragnie On, by blask tej chwały rozświetlił ich serca wtedy, kiedy On sam będzie przechodził przez gęste ciemności męki i śmierci krzyżowej. Kiedy upływający czas oczekiwania mógłby ich opanować duchem niewiary.

Aby osiągnąć ten cel Jezus posługuje się metamorfozą; używa wydarzenia, któremu towarzyszy światło i dźwięk. Najpierw Jezus – którego postać (morfē) została zmieniona – promieniuje światłem. To jakby ukryte bóstwo – przebijając się przez ściany ciała – rozbłysło blaskiem chwały samego Boga. Apokalipsa powie: „Głowa Jego i włosy – białe jak biała wełna, jak śnieg, a oczy Jego jak płomień ognia” (Ap 1,13). Następnie uczniowie usłyszą dźwięk głosu Ojca niebieskiego, docierającego do ich serc: „To jest Syn mój umiłowany, Jego słuchajcie!” (Mk 9,7; por. Iz 42,1-2; Ps 2,7).

Ten Boży głos obwołuje Jezusa nowym Mojżeszem, najwyższym autorytetem wiary, którego będą słuchać ludzie wiary wszystkich czasów i wieczności (Mt 17,5; Dz 3,22). Odtąd Bóg będzie zwracał się do nas w sposób definitywny przez Jezusa, któremu powierzył władzę królewską. Któremu służą [dobrze lub źle] wszystkie narody, ludy i języki. Którego panowanie jest wiecznym panowaniem. Którego królestwo nie ulegnie zagładzie (por. Dn 7,14).

Ku owej Górze Przemienienia trzeba nam zatem podążać. Biegnijmy tam ufni i radośni. Cóż bardziej szczęśliwego, cóż wspanialszego, jak być z Bogiem, do Niego się upodabniać i trwać w Jego światłości? Gdzie – mając Boga w swoim sercu – wszystko jest wypełnione światłem, szczęściem, radością i weselem, gdzie wszystko w naszym sercu jest pokojem, pogodą i słodyczą (por. św. Anastazego Synaickiego, Kazanie na uroczystość Przemienienia Pańskiego). Gdzie wszystko – z pomocą Ducha Pańskiego – podlega odrodzeniu tak w sensie indywidualnym, jak i społecznym.

2.         W ten nieustający bieg dziejów zbawienia – nad którymi władzę sprawuje Chrystus – wpisuje się także historia naszej Ojczyzny i nasze osobiste dzieje. Wpisuje się w niego także kolejne zaprzysiężenie i rozpoczęcie służby przez nowego Prezydenta Najjaśniejszej Rzeczypospolitej.

W takiej chwili przychodzą samoistnie na myśl zalecenia Apostoła Pawła: „Zalecam przede wszystkim – uczy św. Paweł – by prośby, modlitwy, wspólne błagania, dziękczynienia odprawiane były za wszystkich ludzi: za królów i za wszystkich sprawujących władzę, abyśmy mogli prowadzić życie ciche i spokojne z całą pobożnością i godnością. Jest to bowiem rzecz dobra i miła w oczach Zbawiciela naszego, Boga, który pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2, 1-8).

Zgodnie więc z zaleceniem Apostoła kierujemy teraz nasze myśli ku Bogu, prosząc Go o wszelkie błogosławieństwo dla Pana Prezydenta, a razem z nim o wszystkie konieczne dary Ducha Świętego, aby mógł on jak najowocniej „w obszarze swoich specyficznych zadań, angażować się ze wszystkich swoich sił w poszukiwanie i urzeczywistnianie tego, co służy dobremu funkcjonowaniu całej wspólnoty obywatelskiej naszej Ojczyzny” (por. Katechizm Kościoła Katolickiego, 2236), abyśmy wszyscy mogli żyć w szczęściu i pokoju dla Boga i Ojczyzny.

W szczególności upraszajmy dla niego ducha miłości Ojczyzny i ducha pokory. Najpierw ducha miłości, którym kierowany Jezus przygotowywał swoich uczniów – na Górze Przemienienia – do zrozumienia tego, że miłość do swojego ludu domaga się „wydania” samego siebie za ten lud (por. Ef 5,1). Rządzący winien przede wszystkim „kochać swój lud”. Rządzący, który nie miłuje swojego narodu, nie może nim dobrze rządzić. Następnie błagajmy o ducha pokory. W Jezusie Bóg uniżył samego siebie przyjmując postać człowieka, a dalej „stając się posłusznym aż do śmierci” (Flp 2,8). Rządzący chrześcijanin winien być również człowiekiem pokornym. Obie cnoty rządzącego – umiłowanie ludu i pokora – są bardzo potrzebne. Każdy człowiek, który podejmuje się sprawowania władzy, winien postawić sobie te dwa pytania: czy kocham mój lud, aby mu jak najlepiej służyć? Czy jestem na tyle pokorny, ażeby wysłuchać opinii innych i wybrać dla niego najlepszą drogę?

Panie Prezydencie, modlimy się dzisiaj także o to, abyś – przy podejmowaniu decyzji – patrzył w przyszłość, kierując się radą, która jest zgodna z tradycją przodków i naturą Rzeczypospolitej. Każdy naród ma bowiem innych charakter i inne kształtowały go i kształtują okoliczności. Działając zgodnie z jego naturą przyczynisz się do uzdrowienia Ojczyzny, działając zaś wbrew jego naturze niechybnie ją osłabisz.

3.         Bądź też w pełni przekonany o tym, że kiedy Kościół – w czasie Twojego urzędowania – zabierze głos w sprawach związanych z życiem społecznym i politycznym, to nie w tym celu, by sprawować władzę polityczną albo odbierać komukolwiek prawa do wolności opinii w konkretnych sprawach. Kościół pragnie jedynie kształtować i oświecać sumienia wiernych – a zwłaszcza tych, którzy poświęcają się działalności politycznej – by ich wysiłki przyczyniały się zawsze do integralnego postępu człowieka i dobra wspólnego. Przez swoje nauczanie społeczne Kościół nie pragnie uczestniczyć w rządzeniu Polską. Niewątpliwie natomiast nakłada na wiernych moralny obowiązek wierności przekonaniom; obowiązek wpisany w ich sumienie, które jest jedno i niepodzielne.

Nie zapominajmy wreszcie i o tym, że początek jest w naszych rękach, ale koniec jest w rękach boskich.

Dlatego każdy rządzący winien zakładać, że kiedyś będzie musiał oddać urząd swojemu następcy. Niech więc zawczasu zabiega o to, aby zapewnił sobie miejsce w niebie i w dobrej pamięci przyszłych pokoleń.

BRAK KOMENTARZY