Ks. Hanas: biografia abp. Hosera nie jest standardową

0
1850

Biografia Księdza Arcybiskupa nie jest „standardową” drogą biskupiego, pasterskiego powołania. Każdy z jej etapów sam w sobie mógłby być scenariuszem do kolejnego odcinka serialu filmowego – podkreślał przełożony pallotyńskiej prowincji Chrystusa Króla, ks. Zenon Hanas w homilii wygłoszonej podczas Mszy św. dziękczynnej w 75. rocznicę urodzin biskupa warszawsko-praskiego abp. Henryka Hosera.

Publikujemy treść homilii:

Kazanie Jubileuszowe

Dostojny Księże Arcybiskupie Jubilacie,
Eminencjo, Księże Kardynale, ekscelencje, Księża Biskupi,
Drodzy współbracia w kapłaństwie,
Drodzy bracia i siostry,

Jubileusze dotyczą osób. Świat bez ludzi nie znałby jubileuszy. Słońce monotonnie wschodziłoby i zachodziło, ale nikt nie liczyłby kolejnych dni i lat. To ludzie liczą czas, nadają wydarzeniom znaczenie i tworzą historię. Nawet Bóg Stwórca, choć żyje w Niepojętej Wieczności, poza czasem i przestrzenią, potrzebuje Jubileuszy. A ściślej rzecz ujmując zaleca człowiekowi ich świętowanie, o czym mówi nam Księga Kapłańska (Kpł 25, 8-11a).

Obchodzimy dlatego jubileusz 75 roku życia ks. abp. Henryka Hosera. W klasycznych scenariuszach obchodów jubileuszowych można wyodrębnić dwa wątki: dziękczynny i życzeniowy. W wątku dziękczynnym wydobywa się przeszłe dokonania Jubilata, w wątku życzeniowym pojawiają się treści dotyczące przyszłości.

Kiedy mnie poproszono o wygłoszenie tego kazania, wiedziałem (z drżeniem serca), że staję przed zadaniem niewykonalnym, zwłaszcza w obszarze pierwszego wątku przedstawienia dokonań. Biografia Księdza Arcybiskupa nie jest „standardową” drogą biskupiego, pasterskiego powołania. Wąskie ramy jubileuszowego kazania na pewno są niewystarczające i na pewno byłoby niestosownością, aby dokonywać przeglądu misji i zadań powierzanych księdzu Arcybiskupowi. Każdy z tych etapów sam w sobie mógłby być scenariuszem do kolejnego odcinka serialu filmowego: lata dziecięce w wojennej i powojennej zawierusze, misja ukończenia medycyny w Warszawie, etap zakończenia pallotyńskiego seminarium duchownego w Ołtarzewie, misja studiów języka i medycy tropikalnej we Francji, misja w Rwandzie i Kongo, misja w pallotyńskich i europejskich wspólnotach we Francji i w Belgii, misja w Kongregacji Propaganda Fide w Watykanie, biskupia posługa na warszawskiej Pradze czy misja w Medjugorie.

Oczywiście, jako pallotyn mocno podkreślałbym aktywny i twórczy udział księdza arcybiskupa w pallotyńskich Zebraniach Generalnych, kiedy to wspólnie wykuwaliśmy eklezjalne wizje i szukaliśmy przestrzeni dla rozwoju pallotyńskiego charyzmatu.
Podążanie wątkiem dziękczynnym i wyliczanie „dokonań” chciałbym w tym miejscu zakończyć, ze świadomością, że liturgia i kazanie nie są stosowną ku temu przestrzenią. Chciałbym raczej sięgnąć do dzisiejszego Słowa Bożego, które pomoże nam zrozumieć sens obchodów jubileuszowych jako takich.

Jubileusze są z zasady podsumowaniem pewnego etapu życia i rozpoczęciem nowego. Ten wątek uwidacznia się w dzisiejszej Ewangelii. 72 wysłańców Jezusa zakończyło misję. Ich misja nie była długa. Trwała być może kilka dni, najwyżej kilka tygodni. Można powiedzieć, że było to raczej zadanie. Misja składa się z wielu zadań.

I można w taki właśnie sposób patrzeć na nasze życie: zadaniowo. Przydzielane są nam misje i zadania do wykonania. Dla nas, uczniów Chrystusa, zakończenie każdego etapu może być chwilą spotkania z Mistrzem, aby zdać Mu relację z wykonanych zadań. Ostatecznie, to przed Nim „zdajemy raport”, a nie przed kimś innym.

Duma i pokora

Uczniowie zdają raport przed swoim Mistrzem. Czynią to z radością i z dumą. Możemy się domyślać i wyobrażać sobie, że stoją przed Jezusem i przekrzykują się nawzajem, opisując z detalami swoje dokonania. Dumna radość z dokonań jest czymś naturalnym dla ludzi misji. Dla uczniów była jednak połączona z pokorą. „Złe duchy się nam poddają. Jednak nie pochodzi to od nas. Dzieje się tak ze względu na Twoje imię, Panie”.

Wypędzanie złych duchów i czynienie innych cudów nie powinno zbytnio cieszyć uczniów Chrystusa. Ostatecznie to nie my jesteśmy ich sprawcami, ale Chrystus. My czynimy to w Jego imię. Znaki te nie dokonują się na skutek naszych zasług, ale na wezwanie imienia Chrystusowego. Mają prowadzić nie do naszej chwały, lecz chwały Boga. Samo wypędzanie złych duchów nie dowodzi zasług tych, którzy je wypędzają.

Jezus mocno to podkreśla w scenie „składania raportu z misji”: „Oto dałem wam władzę stąpania po wężach i skorpionach, i po całej potędze przeciwnika, a nic wam nie zaszkodzi. Jednak nie z tego się cieszcie, że duchy się wam poddają, lecz cieszcie się, że wasze imiona zapisane są w niebie”.

To jest pierwsze wskazanie Jezusa na chwile jubileuszowe (i nie tylko): wezwanie, aby widzieć własne dokonania, ale umieć zachować pokorę. Dopiero autentyczne wybalansowanie tych dwóch aspektów daje nam poczucie prawdziwej radości.

Radość z imienia zapisanego w Niebie

Pan Jezus mówi Uczniom, że nie cieszą się tego, co istotne. Nie mają się cieszyć ze zwycięstwa, z porażki szatana czy z popularności pomiędzy ludźmi. Z czego zatem? Z pewnego niewidzialnego, trudnego do sprawdzenia faktu: że ich imiona są zapisane w Niebie. Cóż to bowiem znaczy, że nasze imię jest gdzieś zapisane? Tzn., że jest „utrwalone, uwiecznione”. Ulotność imienia zostaje zamieniona w wykute w skale słowo.

Ludzie odkryli szybko istotę i wagę tego utrwalania. Imiona różnych osób są wykuwane na pomnikach, tablicach pamiątkowych, epitafiach. Jednak Jezus nie mówi o radości z imion wykutych na kamiennych czy metalowych płytach. Nawet nie mówi o tym, że imiona uczniów zapadły w pamięć innych osób. Zapewne, ci, którzy doświadczyli dobra, uzdrowienia, uwolnienia, zapamiętali imiona swych dobroczyńców.

Nasze imiona dziś są zapisywane w wirtualnym świecie Internetu. Nasi przyjaciele i nasi wrogowie, ci, którzy mówią prawdę i ci, co kłamią, pozostawiają tam ślady. Ten wirtualny świat wydaje pozornie ulotny, nietrwały. Ale też wiemy, że zapisane w Internetowej chmurze słowa mogą być czasami trwalsze niż te wykute w skałach. Żyjemy w czasach, kiedy wielu chce zapisać swoje imię w tym wirtualnym świecie w sposób korzystny.
Jezus mówi jednak o innej radości: imiona zapisane w niebie. Ten obraz naszych imion zapisywanych w Boskiej Rzeczywistości jest bardzo biblijny. W Księdze Proroka Izajasza czytamy:

Mówił Syjon: „Pan mnie opuścił, Pan o mnie zapomniał”.
Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona?
A nawet, gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie.
Oto wyryłem cię na obu dłoniach (Iz 49,16).

Naszą największą radością jest przekonanie, że Bóg o nas pamięta. Jest jakaś ukryta „pamięć Boga”, potężniejsza i nieskończenie ważniejsza dla nas niż wszystkie zasoby komputerowych procesorów. Powodem radości Uczniów na ziemi mają być zasługi zapisane w „Ojcowskiej pamięci”.

Ten biblijny obraz zapamiętywania naszych imion przez Boga posiada jeszcze jedno, apokaliptyczne dopełnienie. Bóg w Księdze Apokalipsy obiecuje: „Zwyciężającemu dam zjeść z ukrytej manny i dam mu kamyk biały, a na kamyku wypisane nowe imię, którego nie poznał nikt, tylko ten, który je przyjmuje”.  Ten obraz można zrozumieć w ten sposób, że nawet jeśli nasze imiona tu na ziemi zostaną zbrukane –przez nas lub przez innych – to Bóg może nam przywrócić to najważniejsze imię, imię Bożego Dziecka, jedynego i ukochanego Miłością Nieskończoną.

Drodzy bracia i siostry,

Na tym chciałbym zakończyć dzisiejszą refleksję skoncentrowaną wokół obchodów jubileuszu 75 lat życia ks. Arcybiskupa Henryka Hosera. Chciałbym na koniec przejść do wątku życzeniowego. Te życzenia odnoszą się do drogiego i szacownego Jubilata, ale również my możemy się stać ich adresatami. Życzę, abyśmy w każdym momencie życia byli gotowi stanąć przed Jezusem, aby złożyć Mu raport z naszej misji, z dumą i pokorą, abyśmy z radością poznawali prawdę, że Bóg o nas nigdy nie zapomina i abyśmy nabierali entuzjazmu i odwagi do podejmowania kolejnych zadań. Amen.

BP KEP

 

BRAK KOMENTARZY