Przemówienie abp. Józefa Michalika podczas Panichidy – nabożeństwa za zmarłych, w 70. rocznicę zbrodni wołyńskiej

27-06-2013

Warszawa, 27 czerwca 2013 r. Klasztor oo. Bazylianów.

1410

Najdostojniejszy Arcybiskupie Większy, Patriarcho,
Szanowny Panie Prezydencie,
Szanowni Państwo,
Dostojni Współbracia w posłudze pasterskiej,
Bracia i Siostry.

Człowiek wierzący zawsze, także w najtrudniejszych okolicznościach z modlitwy do Boga czerpie siłę i odwagę do podejmowania właściwych decyzji.

Dlatego mówi: „zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną” (PS. 23). Wie też, że „Gdzie bowiem wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska” (Rz 5, 20).

Jezus Chrystus uczy nas nowego spojrzenia na życie i na cierpienie, na to co godne i trwałe, i na to, co hańbiące w oczach Boga. Dzięki Niemu odnosimy wszystko do wymiaru wieczności, aby bezpieczniej chodzić po tej ziemi:

„Wszyscy przecież staniemy przed trybunałem Boga… Tak więc każdy z nas o sobie samym zda sprawę Bogu” (Rz 14, 10n).

„Każdy, kto nienawidzi swego brata, jest zabójcą… Chrystus oddał za nas życie swoje. My także winniśmy oddać życie za braci” (1J 3, 16).

Nasze spotkanie – przedstawicieli Kościoła Greckokatolickiego oraz Kościoła Rzymskokatolickiego na Ukrainie i w Polsce – rozpoczęliśmy od wspólnej modlitwy w obecności najwyższych władz Rzeczpospolitej oraz przedstawicieli Ukrainy. Chcemy w duchu pokory i w poczuciu winy przynieść przed Boży tron bolesny fragment historii naszych narodów w 70. rocznicę zbrodni wołyńskiej, wydarzeń, które pochłonęły dziesiątki tysięcy bratobójczych ofiar spośród Polaków na Wołyniu.

Modlimy się także za tych Ukraińców, zwłaszcza duchownych greckokatolickich i prawosławnych, którzy zginęli za to tylko, że nieśli pomoc Polakom. Są chwałą Ukrainy, są chwałą Kościoła i Cerkwi.

Modlimy się także za nieżyjących sprawców zbrodni, aby im Bóg także okazał miłosierdzie i miłość, której sami nie zdołali okazać za życia swoim bliskim.

Chcemy się również modlić o światłe i odważne serca dla nas, abyśmy w czas próby zdołali przezwyciężyć niechęć i nienawiść i potrafili wytyczać szlachetne cele naszym narodom oraz chronić je przed wyborem niewłaściwych środków.

Przecież i dziś, w 70 lat po tych bolesnych wydarzeniach, jakże trudno nam chrześcijanom przychodzi przyznać rację, że „każdy, kto nienawidzi brata swego, jest zabójcą” (1J 3).

Deklaracja naszych Kościołów, którą mamy jutro podpisać, nasze spotkania i dzisiejsza modlitwa jest czymś więcej niż tylko upamiętnieniem ofiar wołyńskiej zbrodni. To jest pragnienie odcięcia się od złych doświadczeń, to dowód pokornej wiary próbującej zachować posłuszeństwo Ewangelii przebaczenia i pojednania, ale także to znak zdrowego i odważnego patriotyzmu – odcinającego się od nacjonalistycznej, czy zaściankowej szkoły myślenia.

Budowanie bowiem bezpiecznych perspektyw współistnienia naszych narodów jest niemożliwe bez uzdrowienia relacji z sąsiadami. Relacje z Niemcami, Rosjanami, Ukraińcami, ale także Białorusinami, Litwinami, Słowakami i Czechami, to dla Polaków egzamin z przydatności w europejskiej wspólnocie narodów, ale budowanie bezpiecznych i twórczych perspektyw przyszłości jest niemożliwe bez uzyskania wiarygodności w ocenie trudnych momentów historii naszych dziejów.

Nie służylibyśmy chrześcijańskiej Ukrainie ani godnej chrześcijańskiej Polsce, gdybyśmy próbowali dyspensować się od stawiania sobie samym i naszym wiernym wymagań moralnych, gdybyśmy nie przestrzegali przed nieszczęściami, jakie płyną z przemocy słownej, której dziś tyle na świecie i w środkach przekazu, a która tak często prowadzi do haniebnych czynów, gdybyśmy zamilkli wobec niebezpieczeństw związanych z łamaniem prawa natury i praw Boskich w imię posłuszeństwa zewnętrznym zarządzeniom, gdybyśmy nie budzili nadziei w sercach ludzi, jaka płynie z prawdy, że w nas samych Bóg złożył potencjał dobra, a słabość i grzech jest tylko jego zaprzeczeniem.

Nasze narody (jak i wszystkie narody europejskie) dziś kurczą się, wymierają. Przyczyn jest wiele, ale chyba najważniejszą jest zanik radości życia, sił ducha do przezwyciężania trudności, spowodowany eliminowaniem i osłabieniem wiary, relatywizmem moralnym, pominięciem zdrowej hierarchii wartości, bez czego gubi się człowieczeństwo odważne, szlachetne i piękne.

Współczesne wyzwania są równie ważne i równie trudne jak te sprzed lat, i uświadomienie ich sobie jest pierwszym krokiem do obudzenia woli nowego życia i działań uzdrawiających.

W naszych wysiłkach nie jesteśmy sami, jest rzesza ludzi prawych, jest z nami bliskość Chrystusa i Ducha Świętego, którego wymadlają nam wielcy Prekursorzy pojednania polsko – ukraińskiego: bł. Jan Paweł II, śp. Kard. Józef Glemp, żyjący jeszcze Kard. Lubomir Huzar, a przede wszystkim, przede wszystkim wymadlają nam święci Męczennicy z Wołynia.