W pierwszą niedzielę września spotykamy się wspólnie na święcie patronalnym Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Tulcach, Pani Tuleckiej.

Dzisiejsze czytania liturgiczne proponują nam rozważenie jednego i tego samego tematu, jakim jest  cierpienie i to w trzech odsłonach: najpierw cierpienie proroka Jeremiasza, następnie cierpienie Pana Jezusa a na koniec cierpienie chrześcijanina.

1.    CIERPIENIE PROROKA (Jr 20,7-9)

Pierwsza kwestia to cierpienie proroka Jeremiasza. W pierwszym czytaniu usłyszeliśmy skargę, wyznanie proroka na swój pełen cierpienia los. „Uwiodłeś mnie, Panie, a ja pozwoliłem się uwieść; ujarzmiłeś mnie i przemogłeś”.

Na pierwszy rzut oka te słowa wydają się być skierowanym do Boga oskarżeniem o oszustwo. Jest to jednak oskarżenie pozorne, ponieważ już na samym początku Księgi Jeremiasza słyszymy o zgodzie proroka na jego misję: „Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię, nim przyszedłeś na świat, poświęciłem cię, prorokiem dla narodów ustanowiłem cię. I rzekłem: ‘Ach, Panie Boże, przecież nie umiem mówić, bo jestem młodzieńcem!’ Pan zaś odpowiedział mi: ‘Nie mów: Jestem młodzieńcem, gdyż pójdziesz, do kogokolwiek cię poślę, i będziesz mówił, cokolwiek tobie polecę. Nie lękaj się ich, bo jestem z tobą, by cię chronić’ – wyrocznia Pana. I wyciągnąwszy rękę, dotknął Pan moich ust i rzekł mi: ‘Oto kładę moje słowa w twoje usta. Spójrz, daję ci dzisiaj władzę nad narodami i nad królestwami, byś wyrywał i obalał, byś niszczył i burzył, byś budował i sadził’” (Jr 1,5-10). Jeremiasz dał się Bogu przekonać tylko dlatego, bo Pan Bóg obiecał mu swoją pomoc: „Będą walczyć przeciw tobie, ale nie zdołają cię [zwyciężyć], gdyż Ja jestem z tobą – wyrocznia Pana – by cię ochraniać” (Jr 1,19).

Jeremiasz doznaje udręki, kiedy – w imieniu Boga – musi zwiastować słowa, które nie podobają się mieszkańcom Jerozolimy, gdyż zapowiadają zniszczenie tego miasta a nawet samej Bożej świątyni: „Syjon zostanie zaorany jak pole, Jerozolima – obrócona w gruzy, a góra świątyni – w zalesione wzgórze” (Jr 26,18).

Prorok oznajmia to starszyźnie i arcykapłanom, co nie spotyka się oczywiście z życzliwym przyjęciem. Wszyscy go wyśmiewają Jeremiasza i urągają mu. Mężowie z jego rodzinnej miejscowości Anatot nastają na jego życie i mówią: „Nie będziesz prorokował w imię Pana, byś nie zginął z naszej ręki” (Jr 11,21). Jeszcze inni powiedzieli: „Chodźcie, uknujemy zamach na Jeremiasza” (Jr 18,18). Ostrzegawcza mowa proroka zostaje uznana za bluźnierstwo, a kapłan Paszchur – nadzorca świątyni – każe go bez sądu wychłostać i zakuć w dyby (Jr 20,1-6). Jednakże boleśniejsze od fizycznego cierpienia jest dla proroka świadomość, że jego pełne pasji i żarliwości głoszenie słowa Bożego przypomina rzucania grochem o ścianę. „Uczynili kark swój twardym, nie chcą słuchać słów Boga” (por. Jr 19,15), idą od złego ku gorszemu.

W swoich wyznaniach prorok daje jawny wyraz swojej udręce. Czuje się zniewolony i wykorzystany przez Boga. „Nie będę już mówił w Jego imię” (Jr 20,9). Ale wtedy jakby ogień zaczął trawić jego serce. „Czyniłem wysiłki, by go stłumić, lecz nie potrafiłem” (Jr 20,9). W ten sposób może modlić się tylko przyjaciel Boga, który nie potrafi żyć bez Niego, i który po „wylaniu” przed Nim swojej duszy podejmuje na nowo decyzję, aby dalej Mu służyć (Jr 20,11-13). Wypowiedź Jeremiasza można też interpretować na sposób psychologiczny. Prorok poznał słowo Boga, dostrzegał grzech i niesprawiedliwość wokół siebie a – będąc skonfrontowany zarówno z Bożym przesłaniem, które miał nieść Izraelowi, jak i z nieprawościami Izraela – nie był w stanie milczeć..

Ostatecznie to Jeremiasz zwycięży: „Ale Pan jest przy mnie jako potężny mocarz; dlatego moi prześladowcy ustaną i nie zwyciężą. Będą bardzo zawstydzeni swoją porażką, okryci wieczną i niezapomnianą hańbą. Panie Zastępów, Ty, który doświadczasz sprawiedliwego, patrzysz na nerki i serce, dozwól, bym zobaczył Twoją pomstę nad nimi. Tobie bowiem powierzyłem swą sprawę. Śpiewajcie Panu, wysławiajcie Pana! Uratował bowiem życie ubogiego z ręki złoczyńców” (Jr 20,11-13).

Jego przepowiednie spełniły się. „W piątym zaś miesiącu … wkroczył do Jerozolimy Nebuzaradan, dowódca straży przybocznej, sprawujący służbę przy królu, i spalił świątynię Pańską i pałac królewski oraz wszystkie wielkie domy” (Jr 52,5-13).
Stąd wniosek, iż Jeremiasz – podobnie jak wielu innych proroków, którym Bóg powierzył misję prorocką połączoną z cierpieniem – najpierw stara się od tej misji uciec, ostatecznie jednak ją wykonuje, pewny, że przy nim stoi Pan, potężny mocarz (Jr 20,11).

2.    CIERPIENIE MESJASZA (Mt 16,21-27)

Druga sprawa to cierpienie Mesjasza, Jezusa Chrystusa. „Odtąd zaczął Jezus wskazywać swoim uczniom na to, że musi iść do Jerozolimy i wiele cierpieć od starszych i arcykapłanów, i uczonych w Piśmie; że będzie zabity i trzeciego dnia zmartwychwstanie” (Mt 16,21). Tym zwrotem Ewangelista pragnie podkreślić przełomowy moment w misji Zbawiciela. Jest nim objawienie uczniom drogi zbawienia, które dokona się poprzez śmierć i zmartwychwstanie.

Do tego momentu uczniowie byli świadkami cudów, uzdrowień, pięknych katechez, sporów co do prawdziwego znaczenia Prawa, z których Jezus wychodził zwycięsko. Dopiero zapowiedź krzyża gwałtownie niszczy oczekiwania uczniów. Co więcej, śmierć Mesjasza, Syna Bożego, dokona się w Jerozolimie, Mieście Świętym, które Bóg wybrał sobie na mieszkanie (Ps 76,3), a sprawcami tej śmierci będzie elita narodu żydowskiego; przywódcy religijni (arcykapłani), świeccy (starsi) oraz intelektualni (uczeni w Piśmie). Wszystkie te  grupy wchodziły w skład Sanhedrynu, najwyższego autorytetu żydów pod rzymska okupacją.

Piotr – który wyznaje w imieniu uczniów wiarę w Jezusa-Mesjasza – nie może się pogodzić z wizją cierpienia i śmierci Jezusa i pomimo, iż niewinnie cierpiący Mesjasz był wcześniej zapowiedziany przez wiele postaci biblijnych (przez Izaaka, Józefa egipskiego, proroków, Cierpiącego Sługę Jahwe), on nie godzi się na takie rozwiązanie: „Robi wyrzuty” Jezusowi i upomina Go (por. Mt 8,26; 12,16; 17,18; 19,13; 20,31).

Lecz Jezus „odwrócił się i rzekł do Piotra: „Zejdź Mi z oczu, szatanie! Jesteś Mi zawadą, bo myślisz nie na sposób Boży, lecz na ludzki”. Jezus używa w stosunku do Piotra podobnie mocnych słów, jakie użył w czasie kuszenia w odniesienia do szatana (Mt 4,10), ponieważ prawdziwym przeciwnikiem Jezusa jest ten, kto odciąga Go od krzyża. Jezus mówi „nie pokazuj mi drogi”. To nie Jezus ma iść za radami Piotra, ale Piotr za radami Jezusem. Greckie słowo skandalon, zawada, oznacza przeszkodę na drodze; coś, o co się potykają ludzie. Piotr stał się rzeczywiście „przeszkodą”, bo sprzeciwiając się krzyżowi opowiada się za wizją Mesjasza, do której namawiał Jezusa szatan (Mt 4,1-11).

Piotrowa niezgoda na Jezusową drogę krzyża stanowi punkt wyjścia dla nauki skierowanej do wszystkich uczniów: „Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien. Kto chce znaleźć swe życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je” (Mt 10,38-39). To warunek przynależności do Jezusa. Słowo: „zaprzeć się” zawiera w sobie ideę całkowitego i bez reszty pójścia za Jezu¬sem.

„Skąd bierze się siła, by stawić czoło męczeństwu? Z głębokiego i ścisłego zjednoczenia z Chrystusem, ponieważ męczeństwo i powołanie do męczeństwa nie są rezultatem wysiłku człowieka, ale są odpowiedzią na inicjatywę i na powołanie Boga, są darem Jego łaski, która uzdalnia nas do ofiarowania własnego życia z miłości do Chrystusa i do Kościoła, a także do świata. (…) Ale trzeba podkreślić, że łaska Boża nie unicestwia ani nie tłumi wolności tego, kto ponosi męczeństwo, wręcz przeciwnie, wzbogaca ją i wywyższa: męczennik jest osobą w najwyższym stopniu wolną, wolną w stosunku do władzy, wobec świata; jest osobą wolną, która w jedynym, ostatecznym akcie oddaje Bogu całe swoje życie i w najwyższym akcie wiary, nadziei i miłości oddaje się w ręce swojego Stwórcy i Odkupiciela; poświęca swoje życie, by całkowicie złączyć się z ofiarą Chrystusa na krzyżu. Jednym słowem, męczeństwo jest wielkim aktem miłości w odpowiedzi na ogromną miłość Boga” – uczy papież Benedykt XVI.

Prawdą jest, że nie wszystkim chrześcijanom pisane jest męczeństwo, ale jest też prawdą, że wszyscy mają być świadkami Chrystusa przez życie zgodne z Ewangelią. (Mt 16, 26). „Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za swoją duszę?” (Mt 16, 26). Radykalizm tego porównania jest podobny do tego, co proponuje Kazanie na Górze: „Jeśli więc prawe twoje oko jest ci powodem do grzechu, wyłup je i odrzuć od siebie. Lepiej bowiem jest dla ciebie, gdy zginie jeden z twoich członków, niż żeby całe twoje ciało miało być wrzucone do piekła” (Mt 5,29). Wartość życia wiecznego bowiem jest nieporównywalna z żadną inną wartością.

3.    CIERPIENIE CHRZEŚCIJANINA

Trzecia i ostatnia sprawa to cierpienie chrześcijanina.

a.    Świat ludzkiego cierpienia i ludzki krzyż są bezkresne. Chrześcijanin nie tylko doznaje cierpienia fizycznego, ale także psychicznego, duchowego i moralnego. Oprócz przerażająco rozległego obszaru cierpienia fizycznego istnieje przecież także obawa przed niebezpieczeństwem śmierci, śmierć własnych dzieci, ale również bezdzietność, prześladowanie i wrogość otoczenia, szyderstwo i wyśmiewanie cierpiącego, samotność i opuszczenie, wyrzuty sumienia, trudność zrozumienia, dlaczego złym się powodzi, podczas gdy sprawiedliwi doznają cierpień, niewierność i niewdzięczność ze strony przyjaciół i bliskich, wreszcie nieszczęścia własnego narodu i tęsknota za Ojczyzną. Szczególną kategorią ciepiących są dzieci, wprawdzie każde cierpienie woła o pomoc, ale cierpienie bezbronnego małego człowieka woła o to w szczególności. Krzyżem jest codzienność, obowiązki, decyzje i związana z nimi odpowiedzialność. Krzyżem jest to wszystko, czego człowiek nie akceptuje, przed czym się broni, od czego ucieka.

Czasami nasze cierpienie i krzyż bywa ceną za nasze własne grzechy, jak w przypadku syna marnotrawnego. Ów syn zgotował sam sobie cierpienie jako nieuchronny skutek popełnionych przez siebie błędów. W taki sposób rodzą się ludzkie tragedie (np. w postaci uzależnień, brutalnej przestępczości, rozwodów, zabijania nienarodzonych, ludobójstwa). O tego rodzaju krzyżach najchętniej mówią stacje telewizyjne. Dziennikarze opisują je z okrutną dokładnością. Nie przejmują się wcale tym, że ich relacje często inspirują kolejnych ludzi do powtarzania dramatu poprzedników. Istnieją też całe środowiska, które w obliczu cierpienia najchętniej oskarżają Boga, że to On jest winny za wszelkie zło tego świata.

Po wtóre, nasze cierpienia bywa też ceną za miłość: za miłość małżeńską, rodzicielską, kapłańską, za miłość odpowiedzialnego wychowawcy i wiernego przyjaciela, za miłość człowieka sprawiedliwego, za miłość człowieka, który wprowadza pokój, który przebacza, który kocha nawet nieprzyjaciół, który staje się dla innych bezinteresownym darem z samego siebie. Tego rodzaju cierpienie – rozumiane jako cena za miłość – bywa szczególnie bolesne wtedy, gdy kochamy tych, którzy nas nie kochają i których trudno jest nam pokochać.

Po trzecie, bywa i tak, że cierpimy bez żadnej naszej winy; na przykład na skutek jakiejś niezawinionej choroby albo wskutek kataklizmu, który niszczy nasz dobytek. W takim przypadku cierpienie pozostaje tajemnicą, ale i wtedy możemy być pewni, że to nie Pan Bóg nam je zsyła. Zwykle za niewinnym cierpieniem jednego człowieka kryje się głupota, chciwość, lub wina innego człowieka.

b.    Pytanie, jakie niejako bezwiednie narzuca się nam w takiej sytuacji brzmi następująco: Dlaczego Pan Bóg nie eliminuje choroby i cierpienia, dlaczego nie eliminuje zła? Dlaczego cierpienie i choroba ranią człowieka niewinnego?

Ateistyczna odpowiedź – pochodząca z głębokiej starożytności – brzmi: Bóg nie eliminuje zła, ponieważ nie troszczy się o nic. Epikur uczył: „Albo Bóg chce usunąć zło, a nie może, albo może, a nie chce, albo ani nie chce, ani nie może, albo i chce i może. Jeśli chce, a nie może, to znaczy, że jest niedołężny, co nie może dotyczyć Boga. Jeżeli może, a nie chce, tzn. że jest zawistny, co również nie może być cechą Boga. Jeżeli ani nie chce, ani nie może, to jest zawistny i niedołężny, przeto nie jest Bogiem. Jeżeli chce i może – co jedynie przystoi Bogu – skąd więc zło? Albo dlaczego go nie usuwa?” (w: Laktancjusz, O gniewie Boga, XIII).

Klasyczną chrześcijańską odpowiedź na ten ateistyczny problem znajdziemy u Laktancjusza, który uczy: Bóg może cokolwiek zechce i nie ma w nim żadnego niedołęstwa, lub zawiści. Bóg może więc usunąć zło, lecz nie chce. A nie usuwa dlatego, bo dał człowiekowi mądrość. Kiedy Bóg stworzył człowieka na swoje podobieństwo wlał mu jednocześnie mądrość, polegającą na odróżnianiu tego co dobre, od tego, co złe. Gdyby usunął zło, musiałby jednocześnie usunąć ludzką mądrość, czyli zdolność rozróżniania dobra i zła oraz wybierania tego, co dobre. Inaczej mówiąc, Bóg pozostawia człowiekowi wolność.

c.    Trzeba przy tym pamiętać, że to nie Pan Bóg stworzył cierpienia, bólu i choroby, one przyszły na świat wraz z upadkiem człowieka, jako konsekwencja grzechu, kiedy człowiek nierozważnie posłużył się ofiarowaną mu wolnością. Stwórca przemienił jednak cierpienie w jedną z dróg wiodących do odkupienia. Ojciec święty Jan Paweł II pisał: „Cierpienie ludzkie osiągnęło swój zenit w męce Chrystusa. Równocześnie zaś weszło ono w całko¬wicie nowy wymiar i nowy porządek: zostało związane z miłością… Miłość jest najpełniejszym źródłem odpowiedzi na pytanie o sens cierpienia. Odpowiedzi tej udzielił Bóg człowiekowi w Krzyżu Jezusa Chrystusa”. Krzyż i cierpienie bez miłości są nie do udźwignięcia. Krzyż i cierpienie podjęte w duchu miłości, złą¬czone z nią, rozwijają człowieka, a nieraz także i bliźnich. Cierpienie może być drogą dotarcia do Boga. Ze zła, jakim był krzyż jako miejsce męki i śmierci, Chrystus przez miłość wyprowadził najwyższe dobro – Odkupienie świata. Z cierpienia, które człowiek przeżywa, Chrystus również może wyprowadzić dobro. Dlatego „Z Chrystusem jestem przybity do krzyża – żyję ja, już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus” (Gal 2,19).

Dwa pierwsze wersety z dwunastego rozdziału Listu do Rzymian (Rz 12,1-2) mają tu szczególne znaczenie. Wierzący, usprawiedliwieni i obdarzeni łaską, mogą z całego swego życia uczynić ofiarę miłą Bogu. „Proszę was, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście dali ciała swoje na ofiarę żywą, świętą, Bogu miłą [θυσιαν ζωσαν αγιαν ευαρεστον τω θεω]. Jezus chce cię dzisiaj przygarnąć z całym naszym życiem, chce abyś z wszystkim, co było bolesne, przyszedł do Jego krzyża. Zaprasza cię do złączenia się z Nim w miłości. Twoje życie jest ową perłą z przypowieści Jezusowej, która powstaje w wyniku cierpienia małży; nie odrzuca ona ziarenka piasku, które ją uwiera, ale zamienia je w drogocenny klejnot (por. ks. Maciej Warowny).

ZAKOŃCZENIE

Na koniec, warto nam zwrócić uwagę na pewną intuicję. Oto Najświętsza Maryja Panna – trwa aż po wypełnienie wieków – trzymając w ramionach Ciało swojego Syna, zakrywając Jego nagość swoim płaszczem, otulając Go czułością. W podobny sposób Maryja otula Kościół, zakrywając swoim płaszczem jego liczne grzechy i bardzo cierpi. Amen.