Abp Gądecki: Bądźcie miłosierni

Pokoju płynącego od Chrystusa mocno brakuje dzisiaj w naszej chrześcijańskiej Ojczyźnie – mówił w uroczystość Narodzenia Pańskiego abp Stanisław Gądecki. Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski celebrował Pasterkę w katedrze poznańskiej.

0
1478

W homilii metropolita poznański rozważał tajemnicę Mesjasza ludzkiego i boskiego i zachęcał, aby otworzyć swój umysł i serce na Chrystusa, którego panowanie jest wieczne. Abp Gądecki podkreślił znaczenie miłosierdzia Bożego w dziejach zbawienia.

– Miłosierdzie prowadzi nas i budzi w nas świadomość, że jesteśmy jedną rodziną, wezwaną do budowania więzi pełnych zaufania i wzajemnego wsparcia. Wezwaną do stawienia czoła wielu niepokojącym problemom współczesnego świata: od zagrożenia terroryzmem do stanu upokarzającego ubóstwa, od rozprzestrzeniania broni do epidemii i wyniszczenia środowiska naturalnego, co zagraża przyszłości planety – mówił abp Gądecki.

Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski podkreślił, że jesteśmy powołani, by zwyciężać razem z Chrystusem „tajemnicę nieprawości”, stając się świadkami solidarności i budowniczymi pokoju. – Tego pokoju dzisiaj mocno brakuje w naszej chrześcijańskiej Ojczyźnie – zauważył abp Gądecki.

– Skoro zaś weszliśmy już w święty Rok Miłosierdzia, skoro dziękujemy Opatrzności Bożej za Jubileusz 1050-lecia Chrztu Polski i oczekujemy Światowych Dni Młodzieży, które będą jakimś świadectwem wiary Polaków, potrzeba, aby jeszcze mocniej utkwić wzrok w miłosierdziu, byśmy sami – także na polu politycznych sporów – stali się skutecznym znakiem działania miłosierdzia jednych wobec drugich – mówił metropolita poznański.

Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski zaapelował o modlitwę w intencji pokoju w naszej Ojczyźnie. – Gorąco prośmy o łaskę świadomości i zrozumienia, że jesteśmy Narodem ochrzczonym i tylko w oparciu o Ewangelię Polska może rozwijać się według woli Bożej. Zanieśmy z ufnością nasze modlitwy, prosząc Boga, aby w naszych sumieniach było kształtowane poszanowanie każdej osoby i zdecydowane odrzucenie przemocy – mówił abp Gądecki.

Metropolita poznański zauważył, iż w Polsce powinna przestać „obowiązywać logika władzy i pragmatyzmu”, a na to miejsce powinna wejść logika wartości. – Byśmy odeszli od prymatu taktyki nad wartościami. Od socjotechniki jako podstawowej metody działania. Od drapieżnej hegemonii „swoich” i skrzętnego maskowania przywilejów „równiejszych”. Ci bowiem, którzy głoszą tolerancję, są często najmniej tolerancyjni. Ci, którzy trąbią o demokracji, bywają najmniej demokratyczni. Ci zaś, którzy proponują egalitaryzm, bywają najbardziej bezwzględnymi elitarystami – mówił abp Gądecki.

ms / Poznań

Pełny tekst homilii:

Abp Stanisław Gądecki
Bądźcie miłosierni (Katedra Poznańska – 225.12.2015).

Drodzy Bracia i Siostry!

W tę świętą noc – razem z ponad dwoma miliardami chrześcijan na świecie – czcimy rocznicę urodzin Zbawiciela. Nie tylko cofamy się myślą ku historii, która minęła, ale jednocześnie świętujemy Chrystusa w teraźniejszości. Wzruszeni stajemy przed szopką, aby razem z Maryją i Józefem adorować Odkupiciela człowieka. W tym Dziecku zbliża się do nas sam Bóg, aby – w swoim miłosierdziu – skierować nasze kroki na drogę pokoju.

1. NARODZINY MESJASZA LUDZKIEGO

Pierwsze z dzisiejszych czytań to fragment z Księgi proroka Izajasza (Iz 9,1-3.5-6). Tekst ten czyni najpierw aluzję do wydarzeń z VIII wieku przed Chrystusem; aluzję do bratobójczej wojny między Judeą a Izraelem. W czasie tej wojny król judzki Achaz zwrócił się do Asyrii (734) o pomoc w walce przeciwko współbraciom Izraelitom. Asyryjczycy chętnie skorzystali z tego zaproszenia, pokonali i ujarzmili północną część Izraela, która stała się „krainą” (galil) pogańską. W wyniku najazdu władcy Asyrii, Tiglat – Pilesera III, Izraelici zostali podbici i uprowadzeni w niewolę, gdzie poznali gorycz przegranej i lęk o własne przetrwanie.

W tej – zdawałoby się beznadziejnej sytuacji – prorok Izajasz dostrzega jednak nadzieję i zapowiada, że pokonany – kroczący w ciemnościach naród – „ujrzy światłość wielką (Iz 9,1). Tereny ujarzmione zostaną wyzwolone. Niewola się skończy a zapowiedzią tego będą narodziny przyszłego króla. Wszystko to będzie owocem miłosierdzia, jakie żywi Bóg dla swojego ludu.

„Oto Panna pocznie i porodzi syna”. „Panna” – czyli młoda małżonka Achaza – urodzi królowi syna, którego imię brzmieć będzie Ezechiasz. Ezechiasz słusznie może zostać nazwany adoptowanym „Synem Bożym” (Ps 2,7), bo tytuł ten przysługiwał mu z racji obietnic złożonych przez Boga praprzodkowi Ezechiasza, królowi Dawidowi: „Kiedy wypełnią się twoje dni i spoczniesz obok swych przodków, wtedy wzbudzę po tobie potomka twojego, który wyjdzie z twoich wnętrzności, i utwierdzę jego królestwo. On zbuduje dom imieniu memu, a Ja utwierdzę tron jego królestwa na wieki. Ja będę mu ojcem, a on będzie Mi synem” (2 Sam 7,12-14). „Synostwo Boże” – w przypadku Ezechiasza – nie oznaczało oczywiście jego boskiego pochodzenia, lecz szczególną Bożą opiekę, jaką będzie on otoczony przez miłosierną miłość Boga.

Król Ezechiasz wyzwoli Judejczyków z asyryjskiej niewoli (Iz 10,27;14,25). A dary mądrości i rozumu, rady i męstwa, wiedzy i bojaźni Pańskiej, jakimi będzie się charakteryzował pozwolą na wprowadzenie mesjańskiego pokoju w Judzie: „Wtedy wilk zamieszka wraz z barankiem, pantera z koźlęciem razem leżeć będą, cielę i lew paść się będą społem i mały chłopiec będzie je poganiał. Krowa i niedźwiedzica przestawać będą przyjaźnie, młode ich razem będą legały. Lew też jak wół będzie jadał słomę. Niemowlę igrać będzie na norze kobry, dziecko włoży swą rękę do kryjówki żmii” (Iz 11,6-8).

Istotnie, dzięki temu, że panowanie Ezechiasza (728-688) respektowało Prawo Boże, mógł on wyeliminować z życia społecznego konflikty, które kryły się w sprzecznych ludzkich naturach. W czasie swego panowania czynił on: „to, co jest słuszne w oczach Pańskich, zupełnie tak jak jego przodek, Dawid. On to usunął wyżyny, potrzaskał stele, wyciął aszery i potłukł węża miedzianego, którego sporządził Mojżesz, ponieważ aż do tego czasu Izraelici składali mu ofiary kadzielne” (2krl 18,3-4). Dlatego „po nim nie było podobnego do niego między wszystkimi królami Judy, jak i między tymi, co żyli przed nim. Przylgnął do Pana – nie zerwał z Nim i przestrzegał Jego przykazań, które Pan zlecił Mojżeszowi. Toteż Pan był z nim” (2 Krl 18,5-7). Stąd jego wziął się jego tytuł: „Emanuel”, tzn. „Bóg z nami”.

Ten ziemski, sprawiedliwy i miłosierny król stał się dla Nowego Testamentu zapowiedzią przyszłego króla niebieskiego, którego panowanie będzie „w pokoju bez granic na tronie Dawida i nad Jego królestwem, które On utwierdzi i umocni prawem i sprawiedliwością, odtąd i na wieki” (Iz 9,6).

2. NARODZINY BOSKIEGO MESJASZA

Po upływie ponad siedmiuset lat te słowa proroka Izajasza nabrały całkiem nowego, głębszego, duchowego sensu. Wskazały na innego, narodzonego w Betlejem nowego króla, na Jezusa Chrystusa. Tym razem nie był to już – jak król Ezechiasz – tylko człowiek.

Miało to miejsce wtedy, kiedy Józef i Maryja przebyli ok. stu trzydziestu kilometrów z Nazaret do rodowego miasta Józefa, do Betlejem, ponieważ dla Józefa dom rodzinny nie był tam, gdzie się urodził albo żył, lecz tam, skąd pochodzili jego przodkowie. „Kiedy tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania. Porodziła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie” (Łk 2,6-7).

W betlejemskiej grocie ukazał się Bóg. On już nie jest jakąś ideą, czymś, co można poznać intuicyjnie na podstawie samych słów. On się ukazał: „ukazała się dobroć Boga… i jego miłość do ludzi” (Tt 3,4). Dla ludzi okresu przedchrześcijańskiego, którzy wobec okropności i przeciwieństw świata lękali się, że nawet Bóg nie jest dobry do końca, lecz może być też okrutny i arbitralny, słowa: „ukazała się dobroć Boga… i jego miłość do ludzi” były prawdziwym objawieniem tego, że Bóg jest samą dobrocią! Także i dzisiaj osoby, które nie potrafią już rozpoznać Boga przez wiarę i pytają, czy zło nie jest równie potężne jak dobro, słyszą:. „Ukazała się dobroć Boga… i jego miłość do ludzi”, to jest ta nowa i pocieszająca pewność, jaka zostaje nam podarowana w Boże Narodzenie.

a. To przełomowe dla historii zbawienia wydarzenie było objawieniem się wielkości Boga w maleńkim Dziecku. To bycie człowiekiem ze strony Boga stało się najbardziej widoczne właśnie w chwili, kiedy to Syn Boży zrodzony z Dziewicy Maryi został owinięty w pieluszki i złożony w żłobie.

Kiedy w 1223 roku Franciszek z Asyżu obchodził w Greccio Boże Narodzenie z wołem, osiołkiem i żłobem pełnym siana, to nazwał Boże Narodzenie „świętem świąt” – większym od innych uroczystości i obchodził je z „niewypowiedzianą pieczołowitością”. Całował z wielką czcią wizerunek Dzieciątka i szeptał do niego słodkie słowa. W tym wydarzeniu Franciszek odkrył nową głębię człowieczeństwa Jezusa. Syn Boży jako Dziecię, jako prawdziwy syn ludzki – to właśnie głęboko dotknęło serca świętego z Asyżu, przemieniając jego wiarę w miłość. Nie ma to nic wspólnego z sentymentalizmem. Franciszek kochał Jezusa – jako Dzieciątko – ponieważ właśnie w owym staniu się dzieckiem, jasno ujawniła się dla niego pokora Boga. Bóg stał się ubogim. Jezus narodził się w ubóstwie stajni. W Dzieciątku, Bóg stał się zależnym, potrzebującym miłości innych, proszącym o naszą miłość.

Kto dzisiaj pragnie wejść do bazyliki Narodzenia Pana Jezusa w Betlejem, ten odkrywa, że kamienny portal, który kiedyś mierzył pięć i pół metra, przez który władcy wkraczali do tego budynku, został w większej części zamurowany. Pozostało tylko niskie wejście mierzące półtora metra. Intencją tej zmiany była zapewne lepsza ochrona bazyliki przed ewentualnymi napadami, ale chodziło też o to, by każdy, kto pragnie wejść do miejsca narodzenia Jezusa musiał się pokornie pochylić.

Gdy chcemy odnaleźć Boga, objawiającego się jako słabe Dziecko, musimy zejść z konia naszego „oświeconego” rozumu. Musimy porzucić nasze fałszywe przekonania, naszą pychę intelektualną, która przeszkadza nam doświadczać bliskości Boga. Musimy naśladować wewnętrzną drogę św. Franciszka – drogę wiodącą w kierunku radykalnej pokory i prostoty zewnętrznej i wewnętrznej – która uzdalnia serce do widzenia Boga w najmniejszych. Trzeba pochylić się, aby móc przejść przez bramę wiary i spotkać Boga, który różni się od naszych wyobrażeń i ocen. Boga, który kryje się w pokorze nowo narodzonego dziecka. Musimy docenić tych, którzy muszą przeżywać Boże Narodzenie w ubóstwie, w cierpieniu, na emigracji (por. Benedykt XVI, O duchowym sensie Bożego Narodzenia, Audiencja ogólna, Watykan – 17.12.2008).

To prawda, że w ostatnich wiekach dokonał się wielki postęp na polu techniki i nauki. Jednakże człowiekowi ery technicznej grozi to, że stanie się ofiarą osiągnięć własnej inteligencji i skutków swoich możliwości działania, że pójdzie drogą prowadzącą do wyniszczenia duchowego i do pustki serca. Bez Chrystusa światło rozumu nie wystarcza, by oświecić człowieka i świat. „W istocie tajemnica człowieka wyjaśnia się jedynie w tajemnicy Chrystusa” (por. Gaudium et spes, 22). Dlatego ważne jest, aby każdy z nas otworzył swój umysł i swoje serce na Chrystusa, którego panowanie jest wieczne.

b. Na którego barkach spoczęła władza: „Wielkie będzie Jego panowanie w pokoju bez granic na tronie Dawida i nad Jego królestwem, które On utwierdzi i umocni prawem i sprawiedliwością, odtąd i na wieki”. Jaką władzę ma na myśli Jezus, mówiąc: „Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi” (Mt 28,18)? Jest to władza „nie jest z tego świata” (J 18,36). Chrystusowa władza nie uczestniczy w grze przemocy, bogactwa i podbojów, która zdaje się kształtować nasze ludzkie dzieje. Jest raczej mocą, która zwycięża Złego; jest ostatecznym zwycięstwem nad grzechem i śmiercią. Jest mocą leczącą rany, które oszpecają obraz Stwórcy w Jego stworzeniach. A jednocześnie – przez łaskę Ducha Świętego – daje nam zdolność zachowywania pokoju między nami i komunii z Bogiem. „Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi” (J 1, 12).

c. Narodziny Syna Bożego były wyrazem Bożego miłosierdzia nad udręczonym Ludem Bożym. O nim wspomina już Maryja w Magnifikat: Bóg „swoje miłosierdzie na pokolenia i pokolenia [zachowuje] dla tych, co się Go boją” (Łk 1,50). On ujmie się: „za sługą swoim, Izraelem, pomny na miłosierdzie swoje – jak przyobiecał naszym ojcom – na rzecz Abrahama i jego potomstwa na wieki” (Łk 1,54-55).

To samo Boże miłosierdzie wychwala Zachariasz, ojciec Jana Chrzciciela, kiedy – napełniony Duchem Świętym prorokował, mówiąc: „Niech będzie uwielbiony Pan, Bóg Izraela, że nawiedził lud swój i wyzwolił go, że nas wybawi od nieprzyjaciół i z ręki wszystkich, którzy nas nienawidzą; że miłosierdzie okaże ojcom naszym” (Łk 1,68.71-72). Celem do którego zmierza miłosierdzie Boga jest pozbawiona lęku służba pobożności i sprawiedliwości wolnego człowieka (Łk 1,74-75).

3. ODPOWIEDŹ KOŚCIOŁA
Ta wielka obietnica spełniła się w Betlejem. Tam wieczność weszła w ludzkie dzieje i pozostała z nami na zawsze. Słowa Bedy Czcigodnego ujmują to tak: „Także dzisiaj i każdego dnia aż do końca czasów Chrystus będzie się wciąż na nowo […] rodził w Betlejem» (In Ev. S. Lucae, 2). Dlatego też – od ponad dwóch tysięcy lat – w noc Bożego Narodzenia kolejne pokolenia chrześcijan pielgrzymują duchowo do Betlejem, aby znaleźć tam Dziecko „owinięte w pieluszki i leżące w żłobie” (Łk 2, 12). My również – podobnie jak wielu przed nami – klękamy w zachwycie i adorujemy niewysłowioną tajemnicę Bożego miłosierdzia, która się tam objawiła.
a. Klękamy przed tajemnicą nieskończonego miłosierdzia Boga, ponieważ wierzymy, że gotowość Boga w przyjmowaniu synów marnotrawnych wracających do Jego domu jest niewyczerpana. Żaden grzech ludzki nie przewyższa miłosierdzia ani go nie ogranicza. Ograniczyć je może tylko brak dobrej woli ze strony człowieka, brak gotowości nawrócenia, czyli pokuty, trwanie w oporze i sprzeciw wobec łaski i prawdy.
Jezus „swoimi słowami, gestami i całą swoją osobą objawia miłosierdzie Boga. Potrzebujemy nieustannie kontemplować tę tajemnicę miłosierdzia. Jest ona dla nas źródłem radości, ukojenia i pokoju. Jest warunkiem naszego zbawienia” (Misericordiae vultus).

Dlatego też Kościół wyznaje i głosi nawrócenie, czyli ponowne odnalezieniu miłosierdzia, które jest niewyczerpalnym źródłem nawrócenia, i to nie tylko jako doraźnego aktu wewnętrznego, ale jako stałego usposobienia, jako stanu duszy. Ci, którzy w taki sposób poznają Boga, nie mogą żyć inaczej, jak stale się do Niego nawracając (por. Dives in misericordia, 13).

Kościół nie tylko wzywa, Kościół jest także powołany do tego, aby sam „czynił” miłosierdzie drugim: „Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią” (Mt 5,7). Kościół znajduje w tych słowach wezwanie do czynu. Ten najistotniej ewangeliczny proces nie jest tylko jednorazowym przełomem duchowym, ale całym stylem życia, istotną właściwością chrześcijańskiego powołania (por. Dives in misericordia, 14).

Tam, gdzie Kościół głosił Ewangelię, tam też niósł ze sobą miłosierdzie w postaci oświecenia, współczucia i uzdrawiania. Kościół przodował w zakładaniu szkół i uczelni, szpitali, sierocińców, ośrodków opieki społecznej i wprowadzaniu nowych metod w rolnictwie. Kierując się względami ewangelijnymi, starał się zaspokajać potrzeby ludzi na różnych kontynentach. Będąc przy tym przekonany, że kto nie daje człowiekowi Boga, ten daje mu stanowczo za mało. Miłosierdzie jest obowiązkiem Kościoła wszędzie tam, gdzie jest ludzkie cierpienie. Mieć litość to znaczy przyjąć brzemię losu innych ludzi z braterską miłością, przyjąć na siebie ich problemy, a jeśli to możliwe, umrzeć tak jak nasz Mistrz na służbie innym.

Miłosierdzie prowadzi nas i budzi w nas świadomość, że jesteśmy jedną rodziną, wezwaną do budowania więzi pełnych zaufania i wzajemnego wsparcia. Wezwaną do stawienia czoła wielu niepokojącym problemom współczesnego świata: od zagrożenia terroryzmem do stanu upokarzającego ubóstwa, od rozprzestrzeniania broni do epidemii i wyniszczenia środowiska naturalnego, co zagraża przyszłości planety. Przede wszystkim jednak, każdy z nas jest powołany, by zwyciężać razem z Chrystusem „tajemnicę nieprawości”, stając się świadkiem solidarności i budowniczym pokoju.

b. Tego pokoju dzisiaj mocno brakuje w naszej chrześcijańskiej Ojczyźnie. W każdej sytuacji, w której mieszają się języki i racje Edyta Stein radzi: „Nie bierz za prawdę tego, czemu brak miłości. I nie bierz za miłość tego, czemu brak prawdy”. Skoro zaś weszliśmy już w święty Rok Miłosierdzia, skoro dziękujemy Opatrzności Bożej za Jubileusz 1050 – lecia Chrztu Polski i oczekujemy Światowych Dni Młodzieży, które będą jakimś świadectwem wiary Polaków, potrzeba, aby jeszcze mocniej utkwić wzrok w miłosierdziu, byśmy sami – także na polu politycznych sporów – stali się skutecznym znakiem działania miłosierdzia jednych wobec drugich.

W tej sytuacji potrzebna jest nasza ogromna modlitwa w intencji pokoju w naszej Ojczyźnie. Gorąco prośmy o łaskę świadomości i zrozumienia, że jesteśmy Narodem ochrzczonym i tylko w oparciu o Ewangelię Polska może rozwijać się według woli Bożej. Zanieśmy z ufnością nasze modlitwy, prosząc Boga, aby w naszych sumieniach było kształtowane poszanowanie każdej osoby i zdecydowane odrzucenie przemocy.

Ważne jest by przestała obowiązywać logika władzy i pragmatyzmu a na to miejsce weszła logika wartości. Byśmy odeszli od prymatu taktyki nad wartościami. Od socjotechniki jako podstawowej metody działania. Od drapieżnej hegemonii „swoich” i skrzętnego maskowania przywilejów „równiejszych”. Ci bowiem, którzy głoszą tolerancję, są często najmniej tolerancyjni. Ci, którzy trąbią o demokracji, bywają najmniej demokratyczni. Ci zaś, którzy proponują egalitaryzm, bywają najbardziej bezwzględnymi elitarystami.

ZAKOŃCZENIE
Módlmy się i – razem z Matką Najświętszą, świętymi i aniołami – trwajmy na adoracji i w uwielbieniu Dzieciątka Jezus. Przyjmujemy Je z radością, wszechmogący Pana nieba i ziemi. Przyjmujemy Je z wdzięcznością, to nowe Światło, które wschodzi pośród nocy świata. Przyjmujemy Je jako naszego brata, który „obie części ludzkości uczynił jednością” (Ef 2, 14).

Błogosławionych świąt Bożego Narodzenia!

BRAK KOMENTARZY