Homilia: Każdy na swoim miejscu, pod swoją chorągwią. Poświęcenie sztandaru Aresztu Śledczego (Katedra poznańska, 4.07.2023)

0
299

Dnia 8 lutego 1919 roku zostały ogłoszone przepisy, dające początek polskiej Służbie Więziennej. Od tego czasu Służba ta stoi – wraz z innymi formacjami – na straży porządku Państwa Polskiego.

Wcześniej – gdy w XVI w. kara pozbawienia wolności zaczęła być częściej orzekana przez poznańskie sądy – do tego celu służyły więzienne wieże bram Wronieckiej i Wrocławskiej oraz Czerwona Wieża, a także lochy Ratusza i Zamku Przemysła a nawet Psałteria na Ostrowie Tumskim.

Współcześnie Areszt Śledczy w Poznaniu mieści się na Młyńskiej 1 – wraz z podległymi mu Oddziałami Zewnętrznymi – i istnieje w celu zapewnienia ochrony społeczeństwa przed sprawcami przestępstw, zapewnia właściwy tok śledztwa, wykonując postanowienia o zastosowaniu tymczasowego aresztowania oraz prowadzi oddziaływania resocjalizacyjne wobec sprawców przestępstw.

Dzień dzisiejszy jest dniem szczególnym dla tego Aresztu, ponieważ dzisiaj mamy święcić jego sztandar, który będzie używany podczas uroczystych obchodów świąt państwowych, wręczania funkcjonariuszom nominacji na wyższe stopnie służbowe, wręczania orderów i odznaczeń oraz uroczystości o charakterze patriotycznym i religijnym. Zabieramy się do tej czynności w głębokim przekonaniu, że przedmiot ten stanie się prawdziwym symbolem wspólnoty służby więziennej i wyznawanych przez nią wartości.

Przy takiej okazji warto powiedzieć kilka słów o dwóch sprawach; najpierw o dziejach sztandarów w ogólności a następnie o ich symbolice.

1.      SZTANDAR

A zatem pierwsza sprawa to dzieje sztandarów, które również mają swoje miejsce w dziejach zbawienia.

a.  Sztandary, chorągwie, proporce mają swoje starożytne korzenie. Towarzyszyły one już starotestamentalnym Izraelitom. Każde z dwunastu plemion miało swój własny sztandar (semeion, hegemonia, signum, vexillum, turma), który zwoływał ludzi na wspólne zgromadzenia, służył gromadzeniu wojska w określonym porządku, towarzyszył Izraelitom podczas bitew: „Potem Pan przemówił do Mojżesza i Aarona tymi słowami: Niech Izraelici rozbiją namioty, każdy pod swoją chorągwią, pod znakami swoich rodów, dokoła Namiotu Spotkania, ale w pewnym oddaleniu (Lb 2,1-2).

Od wschodu rozbije obóz Juda, […]
Obok nich zajmie miejsce pokolenie Issachara, […].
Następnie pokolenie Zabulona […].
[…] Oni pierwsi będą zwijać namioty.
Od południowej strony [będzie] chorągiew obozu Rubena […]
Obok nich rozbije obóz pokolenie Symeona. […]
Następnie pokolenie Gada. […]
[…]  Jako drudzy będą zwijać namioty.

Potem wyruszy Namiot Spotkania – obóz lewitów w środku innych obozów – według tego, jak rozbijali namioty, tak też ruszać będą, każdy na swoim miejscu, pod swoją chorągwią.

Od zachodu [będzie] chorągiew obozu Efraima […]
Obok nich pokolenie Manassesa […]
Wreszcie pokolenie Beniamina […].
[…] Oni jako trzeci będą zwijać namioty.
Od północy, stosownie do swoich oddziałów, [będzie] chorągiew obozu Dana […]
Obok nich rozbije obóz pokolenie Asera. […]
W końcu pokolenie Neftalego. […]
[…] Oni jako ostatni będą zwijać namioty według swych chorągwi.

Izraelici wykonywali wszystko, co im przez Mojżesza nakazał Pan: obozowali według swych chorągwi i zwijali obóz, każdy w swym pokoleniu i swym rodzie” (Lb 2,2-3.5.7.9.10.12.14.16-18.20.22.24-25. 27.29.31.34).

Układ obozu Izraelitów jest świetną ilustracją teologii kapłańskiej: w środku znajduje się świątynia, do której mogą się zbliżać tylko członkowie pokolenia Lewiego, a wokół niego inne pokolenia Izraela. W ten sposób Bóg, Święty, przebywa pośród swego ludu i zachęca całą społeczność do tego, by, zachowując świętość, była godna tej obecności. W centrum wszystkich sztandarów znajduje się świątynia.

W innym czasie sztandary towarzyszące ludowi Bożemu, nabierały innego znaczenia. Inna była ich treść podczas przygotowań do wojny (zbawienna rada). Inne w trakcie bitwy (siła). Jeszcze inne, w chwili zwycięskiego powrotu (radość). W końcu także inne, w chwili powrotu po klęsce (hańba).

Gdy podczas wędrówki po pustyni Jozue pokonał Amalekitów, Mojżesz zbudował z wdzięczności ołtarz i nazwał go: Pan-Nissi, tzn. i „PAN moim sztandarem” (Raszbam – Wj 17,15; „Bóg uczynił mi cud” – Onkelos; „Bóg jest moim cudem” – Raszi). Dzisiaj, w czasach Nowego Testamentu, możemy powiedzieć, naszym zwycięskim sztandarem jest Chrystus, który nieustannie oręduje za nami u Ojca. On już zwyciężył nieprzyjaciela, ale my nadal jesteśmy atakowani przez księcia tego świata. Nasz „Jahwe-Nissi”, nasz Chrystus, osłania nas w naszej walce duchowej, do której apostoł Paweł zachęca nas słowami: „Obleczcie pełną zbroję Bożą, byście mogli się ostać wobec podstępnych zakusów diabła” (Ef 6,11). Tylko z Nim – pod sztandarem Chrystusa – możemy być pewni duchowego zwycięstwa, które On dla nas przygotował. Naszą siłą jest ofiara Chrystusa i Jego krew przelana na krzyżu.

b. Ale sztandary towarzyszyły nie tylko życiu Izraelitów, prawdopodobnie w takiej czy innej formie używały ich wszystkie starożytne ludy. Rozbudowanym przykładem tego była rzymska armia. Sztandar odgrywał w niej bardzo ważną rolę. Był miejscem zbiórki, pozwalał przeprowadzać zorganizowane ruchy wojsk na polu bitwy, ułatwiał utrzymanie łączności pomiędzy oddziałami, był symbolem samej jedności oddziału i nienaruszalności porządku wojskowego.

W przypadku znaku dźwiękowego (odgłos trąby) wszyscy żołnierze przynależni do oddziału kierowali swoje oczy na proporzec, aby przygotować się na odpowiednie rozkazy. Chorąży wykonywał różnego rodzaju ruchy sztandarem – opuszczał, podnosił, machał – czym wskazywał na taktykę i kolejne ruchy oddziału. W tych czasach sztandar był otaczany szczególną czcią i opieką. Był przedmiotem dumy żołnierzy. W czasie pokoju znaki te spoczywały w świątyni Saturna, a w czasie kampanii – przechowywano je w małych świątyniach w obozie. Gdy legioniści tracili swój sztandar, legion musiał zostać rozwiązany. Sztandary były na tyle istotne w rzymskiej armii, że niejednokrotnie – dla odzyskania straconych sztandarów – rozpoczynano następne wojny lub czyniono zabiegi dyplomatyczne, aby odzyskać utracone znaki.

Na ten sztandar żołnierze składali wojskową przysięgę (sacramentum  militare lub militum/militiae), na dowód lojalności konsulowi w czasach republikańskich, a cesarzowi w czasach cesarstwa. Taką przysięgę – od III wieku po Chr. – składano co roku, dnia 3 stycznia. Tekst takiej przysięgi przekazał nam Flawiusz Wegecjusz (pisarz z IV wieku po Chr.). Brzmi ona następująco: „Żołnierze przysięgają, że będą wiernie wykonywać wszelkie cesarskie rozkazy, że nigdy nie porzucą służby, i nie będą unikać śmierci za rzymską Republikę” (Wegecjusz, O sztuce wojskowej, 2.5).

Głównym typem  sztandaru wojsk rzymskich w okresie późnego cesarstwa było labarum. Czworokątna purpurowa chorągiew imperium ze złotymi frędzlami zawieszona na poprzecznej belce, na której pierwotnie osadzony był orzeł, a później chrystogram Chi Rho, czyli symbol Chrystusa, a niekiedy wizerunek Chrystusa w kolorach purpury i złota. Był to sztandar legionów – wprowadzony za panowania Konstantyna Wielkiego – używany tylko wtedy, gdy cesarz przebywał osobiście razem z wojskiem.

2.      CZTERY CNOTY

Druga sprawa to sama symbolika sztandaru. Jego cztery narożniki mogą być symbolem czterech cnót, jakie przyświecają osobom  identyfikującym się z tym znakiem. Idzie tutaj o wierność, wytrwałość, męstwo i honor. Tych cnót – servatis servandis – można wymagać także od Służby Więziennej.

a.   Sztandar – po pierwsze – to sprawa wierności, czyli zdolności trwania przy wartościach uznanych za własne. Wierny żołnierz np. to żołnierz w pełni solidaryzujący się z celami, do których dąży jego dowódca, naród, państwo, a które on – wespół z innymi – ma realizować. Cena owej realizacji może być bardzo wysoka, może bowiem oznaczać pasmo niezwykłych trudów i wyrzeczeń, walkę zbrojną ze wszystkimi towarzyszącymi jej niebezpieczeństwami, a nawet śmiercią. Wierny żołnierz nie zawaha się nawet przed najwyższą ofiarą.

Warto przy tym zauważyć, iż jest rzeczą niemalże niemożliwą, aby poszczególny żołnierz orientował się w całości strategii, w której wyznaczono mu określoną rolę i aby dopiero na tej podstawie godził się – na każdym etapie działań osobno – wnosić swój współudział do walki o wspólną sprawę. Toteż zgoda na walkę i zaakceptowanie jej celu nie może w praktyce następować dopiero po uzyskaniu odpowiedniego rozeznania co do jej celowości. W przekonaniu o słuszność i potrzebie walki wierny żołnierz podporządkowuje się rozkazom nawet wtedy, gdy poszczególne etapy owej walki są dla niego niezrozumiałe.

Tylko w przypadku, gdy określony rozkaz jest jawnie sprzeczny z sumieniem i poczuciem moralnym żołnierza, niewykonanie rozkazu nie stawia żołnierskiej wierności pod znakiem zapytania. Wierność żołnierza czerpie swoją siłę z ogólnego przekonania o słuszności walki w danym układzie sił, z przyjęcia żołnierskich zadań za własne zadania do spełnienia i w dużej mierze z zaufania pokładanego w dowódcach odpowiedzialnych za konkretne formy walki i właściwe dysponowanie potencjałem ludzkim.

Jesteśmy wierni sobie, gdy raz obrawszy słuszną postawę życiową, potrafimy ją konsekwentnie zachowywać i nie odchodzimy od własnych dążeń i ideałów, chyba żeby się pokazało, że są to pseudoideały. Gdy realizujemy taką linię postępowania, jaka najbardziej odpowiada naszym zdolnościom, możliwościom i sytuacji, w jakiej się znajdujemy. Gdy nie ulegamy samozakłamaniu. Gdy dotrzymujemy zobowiązań wobec siebie samych. Gdy nie działamy na własną szkodę (por. Janina Makota, O wierności, ETYKA 14, 1975).

b. Ale sztandar – po wtóre – to także sprawa wytrwałości. Greckie słowo hypomone oznacza „wytrwałość”. Dzięki wytrwałości człowiek nie załamuje się pod presją trudności lub ciężaru. Postawę tego rodzaju należy odróżniać od cierpliwości: np. o Bogu nie mówi się nigdy, że jest wytrwały, lecz mówi się, że jest wierny i cierpliwy. Idea „znoszenia”, o którą tutaj chodzi, ma za przedmiot prawie wyłącznie doświadczenia, cierpienia, prześladowanie.

Wytrwałość jest tu brana w znaczeniu cnoty, która skłania człowieka do silnego i niezłomnego kontynuowania jakiegoś dobrego dzieła aż do końca. Nazywa się ją zatem odpornością, dzielnym wspinaniem się w trudzie i znoju ku odległym celom życiowym. Jej głównym zadaniem jest zabezpieczanie człowieka przed znużeniem się i zniechęceniem z powodu długiego trwania jakiejś dobrej czynności.

Wytrwałość można rozpatrywać w dwóch wymiarach: jako cnotę i jako jej przeciwieństwo, czyli wadę. Wytrwałość jako cnota nie ma za przedmiot dobra szczegółowego. Polega ona na tym, by trwać w dobru długo i do końca.

Istnieją dwie wady, które przeciwstawiają się wytrwałości, a mianowicie miękkość i upór. Przeciwieństwem wytrwałości jest sytuacja, w której ktoś z łatwością odstępuje od dobra z powodu trudności, jakich nie jest w stanie znieść. „Miękkim” nazywa się coś dlatego, że łatwo ugina się pod naciskiem. Jednakże nie uważa się za miękkie czegoś, co ugina się pod silnym naporem, bo i ściany ustępują pod uderzeniami taranu. Dlatego nie podpada pod zarzut miękkości, kto uległ bardzo silnemu naciskowi. Miękkim natomiast jest ten, kto odstępuje od tego, co dobre pod naciskiem smutku spowodowanego pozbawieniem przyjemności – jest to bowiem uległość przed słabym naciskiem. Sama miękkość powstaje z dwóch przyczyn: z nawyku do przyjemności oraz z dyspozycji naturalnej (ktoś ma ducha mało stałego na skutek delikatności struktury fizyczno-psychicznej). Stąd tych, którzy są kobieco wrażliwi, nazywa się miękkimi, czyli zniewieściałymi.

Drugą wadą, która przeciwstawia się cnocie wytrwałości jest upór. „Upartym jest ten – jak stwierdza Izydor – kto trzyma się swego zdania bezczelnie, wbrew i na przekór wszystkim, jakby doń przyklejony”. Człowiek uparty, który zawsze chce mieć słuszność trzyma się swego zdania więcej niż należy. Człowiek wytrwały natomiast obstaje przy swoim zdaniu tyle, ile należy.

c.       Po trzecie, sztandar to również kwestia męstwa, które Tomasz z Akwinu nazywa najogólniej mocą ducha. Wspomina jednak o przypadkach, gdy człowiek działa mężnie, ale z nieczystych pobudek, np. z nieświadomości zagrożenia, powodowany namiętnościami albo po to, by osiągnąć korzyść lub uniknąć przykrości. Męstwu przyznaje funkcję zapewniania człowiekowi stałości w walce z najtrudniejszymi zagrożeniami.

Akwinata rozróżnia dwa główne działania męstwa,  a mianowicie wytrzymanie zła i atak na zło. Pierwszemu przyznaje znaczenie decydujące: „Jeśli komu należy się tytuł mężnego, to przede wszystkim tym, którzy wytrzymują przeciwności”. Mężne wytrzymanie przeciwieństw jest trudniejsze aniżeli atakowanie, bo mamy przetrzymać coś, co nas przerasta, co nam zagraża, co jest potężniejsze od nas. Natomiast w ataku na zło, zło wydaje się nieobecne. Wytrzymanie łączy się także z czasem – zwykle musimy miarkować lęk wobec długotrwałego zagrożenia.

Tomasz opisuje zadanie cnoty męstwa wobec dwóch zasadniczych uczuć, jakie się z nim łączą, tj. lęku i odwagi. W wypadku lęku rola cnoty polega na odczytaniu przez rozum, czego mamy się bać i unikać, bo nas przerasta i jest niebezpieczne, a czego nie powinniśmy się bać, kiedy ten lęk mamy w sobie przezwyciężać, i wbrew niemu trwać w wypełnianiu powinności z nadzieją lub znosić zło z nim związane. Na tym ma polegać wychowywanie uczuć do działania zgodnego z rozumem.

Problemem jest, gdy pozwalamy na to, aby uczucia nami miotały, aby to one przejmowały kontrolę nad naszym życiem. Zwłaszcza gdy w wyniku jakiejś bojaźni lub po prostu z wygodnictwa unikamy tego, co należy do naszych obowiązków, tego, co trudne, ale co nas rozwija osobowo. Wtedy poddajemy się zniechęceniu, zamiast trwać przy dobru. „Bardziej należy unikać zła duchowego niż zła cielesnego, a zła cielesnego bardziej niż rzeczy zewnętrznych”. Można bać się tego, czego nie powinniśmy się bać z nadmiernego lęku, nie bać się w sytuacji, która jednak jest niebezpieczna, oraz wykazywać nadmierną odwagę, czyli zuchwalstwo. Dlatego męstwo zawiera w sobie bojaźń tego, czego trzeba, i wtedy, kiedy trzeba się bać. Pełnienie czynów mężnych w celu zdobycia chwały i czci dyskwalifikuje takie czyny, ponieważ powinniśmy je pełnić dla samego dobra (Męstwo wg św. Tomasza z Akwinu).

d.  Po czwarte, cnotą jest także honor. Dokładnie cztery miesiące przed wybuchem II wojny światowej (1.05.1939 r.), o. Józef Maria Bocheński (dominikanin, później kapelan wojskowy w kampanii wrześniowej 1939 r., następnie w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie, uczestnik bitwy o Monte Cassino) opublikował Założenia etyki wojskowej, a w nich niezwykle interesujący fragment o honorze:

Pisze tam: wyrażenie „honor” ma co najmniej dwa różne znaczenia. Z jednej strony – w znaczeniu węższym – „honor” oznacza sprawność, jaka skłania nas do ścisłego dotrzymywania słowa. W tym znaczeniu honorowym jest ten, kto ten obowiązek stale spełnia. Z drugiej strony używa się słowa „honor” także w szerszym i ważniejszym znaczeniu, mając na myśli skłonność do wysokiej czci dla wielkości charakteru, ambicję osiągnięcia pod tym względem jak najwyższego poziomu – i w konsekwencji skłonność do domagania się, aby ta wielka wartość była także szanowana przez innych. W tym sensie pojęcie honoru pokrywa się niemal zupełnie z pojęciem wielkoduszności. Człowiek honorowy to ten, kto nigdy „nie plami swego honoru”, czyli nigdy nie postępuje sprzecznie z ideałem rycerskim. Do posiadania tego honoru nie wystarczy tylko dotrzymywać słowa, ale trzeba poza tym posiąść jeszcze pełnię męstwa, prawości żołnierskiej itd.

Jeśli się tym samym słowem nazywa dwa tak różne pojęcia, to dlatego, że żołnierz składając przysięgę wojskową zobowiązuje się tym samym do pełnienia zgodnie z ideałem rycerskim swojej służby – tak, że każde uchybienie honorowi w szerszym słowa znaczeniu staje się uchybieniem danemu słowu.

ZAKOŃCZENIE

Niech te kilka słów o sztandarze i jego czterech narożnikach – czyli o cnocie wierności, wytrwałości, męstwa i honoru – wystarczy. Sądzę, że w dzisiejszym kontekście, myśli te warte są zastanowienia dla tych, którzy gromadzą się pod każdym sztandarem, w szczególności zaś będą pożyteczne dla tych, którzy – z Bożą pomocą – będą gromadzić się pod sztandarem Służby Więziennej. Amen.

zdjęcie ilustracyjne: www.pixabay.com

BRAK KOMENTARZY