Festiwal Życia. Największe chrześcijańskie wydarzenie plenerowe dla młodzieży na Śląsku! Ten festiwal posiada swój własny rytm, podkreślony przez każdorazowe hasło kolejnego dnia: Słucham, Sprawdzam, Razem, Wybieram, Umieram, Czekam, aż po Ruszam.

Ostatnie hasło towarzyszące dzisiejszej niedzieli brzmi: „Ruszam”, nawiązując w bezpośredni sposób do zadania, jakie każdy z nas przyjął na Chrzcie świętym, a mianowicie do zadania ewangelizacji.

1. BEZISTOCIE RELIGII

Taką ewangelizację uniemożliwia całkowicie brak więzi z Chrystusem. Tej ewangelizacji Bernhard Welte, niemiecki filozof religii, pisał w swoim czasie o tzw. bezistociu religii. Zdaniem tego uczonego „duszą” prawdziwej religijności jest świadoma i żywa więź z Bogiem. Relacja ta nie należy do jakiegoś pobocznego sektora ludzkiego życia, ale jest jego pierwotną osią i zwornikiem, który integruje różnorodność w człowieku. Jeśli jest ona znikoma, wtedy religia – mimo zewnętrznych pozorów – przestaje być tym, czym być powinna. W jej miejsce pojawia się natomiast  taka forma religijności, która wprawdzie zachowuje zewnętrzne rytuały i praktyki religijne, ale traci jednocześnie żywotny kontakt z jej Duchem.

Zrutynizowane praktyki nie wypływają z samego rdzenia osoby, lecz są jej „powierzchowną” ekspresją. Nie angażują całości człowieczeństwa – stąd też bierze się ów ostry podział na to, co świeckie i co duchowe. Stąd też słaby wpływ praktyk religijnych na postawy, zachowania i wybory w codziennym postępowaniu. Stąd łatwo zepchnąć sprawy religii w ciemny kąt ludzkiej duszy. Tymczasem we wierze nie idzie o przelotność, lecz o totalność, idzie o radykalizm,(nie w sensie nieokiełznanego fanatyzmu, lecz w sensie całkowitego oddania się Bogu i bliźnim). Wydaje się, że w naszej polskiej religijności mamy często do czynienia z takim właśnie bezistociem religii. I wcale nie chodzi tu o negowanie tzw. tradycyjnej pobożności ludowej.

Należy odwrócić ten zafałszowany kierunek. Religia i moralność nie są przecież tylko kodeksem praw i zakazów, ani szeregiem rytuałów, które trzeba spełnić, abym mieć poczucie zadośćuczynienia obowiązkowi religijnemu. „Niewiele dadzą ceremonie, chociażby piękne, albo stowarzyszenia, choćby kwitnące, jeśli nie są nastawione na wychowywanie ludzi do osiągnięcia dojrzałości chrześcijańskiej” (Dekret o posłudze i życiu kapłanów, nr 6).

2. „TOWARZYSZYĆ” JEZUSOWI

Pierwszym i podstawowym zadaniem uczniów Chrystusa jest „towarzyszenie” Mistrzowi. Iść za Nim „jak owce za pasterzem”, aby lepiej Go poznać, by Go naśladować.

Towarzyszyć Jezusowi – według Ewangelii Janowej – znaczy „trwać w Nim”. Jedynym sposobem zapewniającym uczniowi owocowanie jest trwanie w Chrystusie, podobnie jak latorośl trwa w krzewie winnym („Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie – o ile nie trwa w winnym krzewie – tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie. Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić” – J 15,4-6).

Podobnie jak Chrystus jest zakorzeniony w Ojcu, tak uczeń – w Chrystusie. Tylko ten, kto jest z Nim wewnętrznie zjednoczony może być przez Niego posłany. Zakłada to nie tylko trwanie przy stole słowa Bożego („Jeżeli będziesz trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami” – J 8,31), ale i przy stole Eucharystii („Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim” – J 6,56).

3. GŁOSIĆ NAUKĘ JEZUSA

Tylko, kto trwa w Chrystusie, ten może się podjąć głoszenia Jego nauki. Towarzyszenie Chrystusowi jest wstępem do podjęcia zadań ewangelizatora: „Idźcie i głoście: Bliskie już jest królestwo niebieskie” [πορευομενοι δε κηρυσσετε].

Uczniowie bowiem nie towarzyszą Jezusowi dla samego towarzyszenia, oni czynią to w tym celu, aby Chrystus mógł nas „wysyłać na głoszenie nauki” (por. Mk 3,14). Podstawowym obowiązkiem uczniów jest przepowiadanie Ewangelii. Jest to również pierwsze i główne zadanie całego Kościoła. To głoszenie ma się odbywać pospiesznie, bez zatrzymywania się w drodze przy sprawach nieistotnych (Łk 10,4). „Odparł mu: Zostaw umarłym grzebanie ich umarłych, a ty idź i głoś królestwo Boże!” (Łk 9,60). Podczas gdy większość zabiegów na tym świecie koncentruje się wokół zabezpieczania siebie w kwestii posiadania – co jest jakąś formą troski o „zmarłych” – uczeń i ewangelizator ma wyrwać się z kręgu martwej i nieużytecznej – z punktu widzenia Ewangelii – pracy i głosić Życie.

„Kościół wtenczas ewangelizuje, kiedy boską mocą tej Nowiny, jaką głosi, stara się przemienić sumienie poszczególnych ludzi i wszystkich razem, potem także ich działalność, a wreszcie ich życie i całe środowisko, w jakim się obracają” (Evangelii nuntiandi, 8).

„Idąc” nauczajcie wszystkie narody – tak Mateusz określa metodę ewangelizacji nakazaną uczniom przez Jezusa (Mt 28,19). Jezus nie czekał aż ludzie do Niego przyjdą, ale sam szedł na poszukiwanie zagubionych owiec. Również uczniowie nie mogą zamykać się w sobie, nie mogą cieszyć się tym, co zastane, ale winni wychodzić, dzieląc się otrzymanymi talentami, skoro mają do przekazania naukę o zbawieniu. Zachowania tej nauki winni nauczyć wszystkich, szczególnie zaś ludzi błądzących. Tu nie wystarczy dosłowne powtarzanie słów Mistrza. Trzeba inkulturacji, aby słowo Boże nie zostało odrzucone z racji braku uwzględniania warunków historycznych, kulturowych czy społecznych, albo z powodu uprzedzeń samego słuchającego.

Chrystus każe nam przede wszystkim głosić Ewangelię ubogim (por. Łk 4, 18). A wiemy, że: „Najgłębszym ubóstwem jest nieumiejętność doznawania radości, znużenie życiem, postrzeganym jako bezsensowne i wewnętrznie sprzeczne. Ten rodzaj ubóstwa występuje dziś powszechnie w bardzo różnych postaciach zarówno w społeczeństwach materialnie zamożnych, jak i w krajach ubogich. Nieumiejętność doznawania radości jest skutkiem i zarazem źródłem nieumiejętności kochania, rodzi zawiść, chciwość i wszelkie wady, które sieją zniszczenie w życiu jednostek i społeczności. Dlatego potrzebujemy ewangelizacji. Jeśli bowiem sztuka życia pozostaje nam nieznana, wszystko inne zawodzi. Tę sztukę może przekazać tylko ten, kto ma Życie, kto jest uosobioną Ewangelią (por. kard. Joseph Ratzinger, Nowa ewangelizacja).

Otóż Kościół ma Ewangelię nie tylko głosić w coraz odleglejszych zakątkach ziemi i coraz większym rzeszom ludzi, ale także – mocą Ewangelii – ma przewracać kryteria oceny, hierarchię dóbr, postawy i nawyki myślowe, bodźce postępowania i modele życiowe rodzaju ludzkiego, które stoją w sprzeczności ze słowem Bożym i planem zbawczym (por. Evangelii nuntiandi, 19).

4. UZDRAWIAJCIE CHORYCH [ασθενουντας θεραπευετε]

Z tego wyłaniają się następne zadania ewangelizatora. „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych, wypędzajcie złe duchy!” (Mt 10,7-8). Wszystkie te nakazy należy rozumieć w podwójny sposób. Najpierw trzeba je pojmować dosłownie, bo Jezus rzeczywiście uzdrawiał ludzi pod względem fizycznym. Należy jednak rozumieć je także w sposób duchowy, bo Jezus dokonywał też uzdrowień duchowych.

Uzdrawiajcie chorych. Na tę konieczność zwracał uwagę już wcześniej prorok Ezechiel: „Słabej nie wzmacnialiście, o zdrowie chorej nie dbaliście, skaleczonej nie opatrywaliście, zabłąkanej nie sprowadzaliście z powrotem, zagubionej nie odszukiwaliście, a z przemocą i okrucieństwem obchodziliście się z nimi. Rozproszyły się [owce moje], bo nie miały pasterza i stały się żerem wszelkiego dzikiego zwierza. <Rozproszyły się>, błądzą moje owce po wszystkich górach i po wszelkim wysokim pagórku; i po całej krainie były owce moje rozproszone, a nikt się o nie pytał i nikt ich nie szukał” (Ez 34,4-6).

Także Jezus uzdrawiał chorych a Jego cuda nie tylko potwierdzały prawdę Jego słów, ale też przekonywały ludzi o dobroci Boga, przygotowując ich do uważniejszego wsłuchiwania się w słowa Jezusa. Uzdrawianie słabych  znaczy też umacnianie słabej woli człowieka; umacnianie Bożą mocą naszej stanowczości.

Uzdrawianie chorych stanowi też istotne zadanie ewangelizatora. Takie było przekonanie Kościoła, który już w średniowieczu kształcił kapłanów na uniwersytetach nie tylko w dziedzinie teologii, ale również w dziedzinie medycyny. Stąd też chrześcijaństwo nazywa się „religią terapeutyczną”, a powołanie uczniowskie staje się udziałem w pasterskim współczuciu Jezusa” (C.M. Martini, Biblia i powołanie, 136). Egzorcyzmy i uzdrowienia chorych dopełniały się wzajemnie, wskazując na konieczność leczenia całego człowieka; leczenie jego ciała i ducha.

Idzie bowiem nie tylko o choroby fizyczne, ale jeszcze bardziej o choroby duchowe. Chorzy – uczył św. Tomasz z Akwinu – to ci, którzy ekscytują się grzechem, albo są bliscy grzechu (qui peccato agitantur, qui proni sunt ad peccatum, Rom. XIV,1). Dlatego tego, kto jest słaby w wierze, przygarniajcie życzliwie, aby został on uzdrowiony przez Pana (infirmum autem in fide assumite: et isti a domino sanantur – Eph. V,14).

To Chrystus jest mocą, która przemienia naszą słabą naturę i przez łaskę Ducha Świętego. To On tworzy nową ludzkość, która odzyskuje zdrowie we wszystkich wymiarach swojego życia: w wymiarze fizycznym, psychicznym, duchowym, intelektualnym, ekonomicznym i gospodarczym, politycznym i kulturalnym.

5. WSKRZESZAJCIE UMARŁYCH [νεκρους εγειρετε]

Drugim zadaniem ewangelizatorów jest wskrzeszanie umarłych (Mt 10,8) i  nie jest to tylko metafora.

Oprócz wskrzeszeń dokonanych „bezpośrednio” przez Jezusa, w Dziejach Apostolskich (Dz 9,36-42 ; Dz 20,9-12) możemy znaleźć opisy 2 innych wskrzeszeń dokonanych przez apostołów. Jedno dotyczy wskrzeszenia Tabity przez świętego Piotra, drugi dotyczy wskrzeszenia młodzieńca o imieniu Eutych, który wypadł z 3.piętra, gdy zasnął słuchając przedłużającej się mowy św. Pawła. Apostołowie zdają sobie sprawę z tego, że to nie ich własna moc dokonała tych cudownych wskrzeszeń, świadczą o tym słowa apostoła Piotra: „Mężowie Izraelscy! Czemu dziwicie się temu? I dlaczego także patrzycie na nas jakbyśmy własną mocą lub pobożnością sprawili, że on chodzi? […] Przez wiarę w imię Jezusa temu człowiekowi, którego widzicie i którego znacie, Imię to przywróciło siły” (Dz 3,12.16)

W nas samych może przecież zaniknąć zdolność rozróżnienia dobra od zła. Nasza odporność na pokusy może ulec osłabieniu. Gdy jednak Chrystus wkracza w nasze życie, wówczas wlewa w nas nowe siły życiowe. Stajemy się ludźmi wskrzeszonymi: „Bóg, będąc bogaty w miłosierdzie, przez wielką swą miłość, jaką nas umiłował, i to nas, umarłych na skutek występków, razem z Chrystusem przywrócił do życia” (Ef 2,4-5).

6. OCZYSZCZAJCIE TRĘDOWATYCH [λεπρους καθαριζετε]

Następnym zadaniem ewangelizatora jest oczyszczanie trędowatych (Mt 8,1-4; Mk 1,40-45; Łk 5,12-16). Trąd był niegdyś  prawdziwą plagą ludzkości. W czasach biblijnych budził on powszechny lęk i odrazę, gdyż nie znano nań wówczas lekarstwa, a jego objawy z postępującym rozkładem skóry wyglądają naprawdę przerażająco. Ludzie dotknięci tą chorobą praktycznie byli wykluczeni ze społeczności Izraela, mieszkali w odosobnieniu, zaś ich wygląd miał z daleka sygnalizować niebezpieczeństwo. Ich obowiązkiem było ostrzeganie innych przed niebacznym zbliżeniem się, dotknięciem i możliwym zarażeniem.

Powszechnie wierzono, że trąd jest karą Bożą za grzechy, szczególnie za grzech obmowy, o czym świadczy chociażby historia Miriam, siostry Mojżesza, która została dotknięta trądem za to, że źle mówiła o Mojżeszu, i tylko za jego wstawiennictwem Bóg cofnął swój wyrok, a po siedmiu dniach mogła wrócić do obozu (Lb 12,1-15).

Także Ewangelie zawierają opisy uzdrowienia chorego na trąd. Cierpiący udał się do Jezusa, upadł na kolana i prosił: „Jeśli zechcesz, możesz mnie oczyścić” (Mk 1,40). Jezus nie wypędził go, ale z pełnym współczuciem wyciągnął rękę i dotknął go, po czym rzekł: „Chcę, bądź oczyszczony!”. Jezus dotknął tego człowieka mimo tego, iż ściągało to na Niego rytualną nieczystość. „Zaraz trąd go opuścił i został oczyszczony”.

Ewangelista Łukasz opowiada nam z kolei o uzdrowieniu dziesięciu trędowatych (Łk 17,11-19). Tym razem pomoc przychodzi podczas drogi do kapłanów: „A gdy szli, zostali oczyszczeni”. Jezus postawił ich w obliczu podwójnej próby; próby wiary i próby wdzięczności. Próba wiary wypadła pomyślnie, bo uwierzyli oni Jezusowi i udali się do świątyni. Próbę wdzięczności przeszedł pomyślnie tylko jeden z nich: „Wtedy jeden z nich widząc, że jest uzdrowiony, wrócił chwaląc Boga donośnym głosem, upadł na twarz do nóg Jego i dziękował Mu” (Łk 17,15-16; por. 2 Krl 5,27).

Ale Pismo święte nie zamyka się tylko na sensie dosłownym tych wydarzeń. Istnieje w Biblii także sens duchowy i właśnie w tym sensie trąd był symbolem grzechu. Oczyszczenie trędowatego to także moc odpuszczania grzechów, jakiej udzielił Jezus Kościołowi. Nie ma takiego grzechu ani tak strasznej choroby duszy, której Chrystus nie mógłby uleczyć – posługując się ewangelizatorem.

7. WYPĘDZAJCIE ZŁE DUCHY [δαιμονια εκβαλλετε]

Ale Jezus posyła swoich uczniów nie tylko po to by uzdrawiali chorych, wskrzeszali umarłych, oczyszczali trędowatych, ale także – aby wypędzali złe duchy (Mk 3,15); (Daemones enim sunt quorum peccatum iam transiit ad effectum, de quibus dicitur Prov. II, 14: laetantur cum male fecerint, et exultant in rebus pessimis – Aquinatis – super Mt 33).

Świat oddalony od Stwórcy i przeciwstawiający się Jemu leży w mocy Złego i pełen jest demonów, które pochwyciły człowieka w swoje władanie, prowadząc go do autodestrukcji. Stąd uczeń – podobnie jak Chrystus – musi podjąć duchową walkę. Winien toczyć walkę: „przeciw pierwiastkom duchowym zła” (Ef 6,12). „Wrogiem człowieka nie jest ten czy tamten, nie jestem nim też ja sam, nie są ciało ani krew […]. Konflikt sięga głębiej. Jest to walka z niezliczoną ilością atakujących nas niestrudzenie przeciwników, których natury nie da się łatwo ogarnąć, którzy nie mają własnego imienia, lecz tylko zbiorowe określenia; którzy górują nad człowiekiem – przez swoją wyższą pozycje, przez swoje miejsce „w niebiosach” egzystencji, także przez  nieprzenikliwość swej pozycji i własną nieuchwytność..; wszyscy oni są wreszcie pełni radykalnej, śmiertelnej złości” (Heinrich Schlier, Der Brief an die Efeser, s. 291).

Inaczej mówiąc uczeń – przy pomocy wiary – ma obowiązek egzorcyzmować świat, czyli podporządkować go na powrót Duchowi Świętemu.

ZAKOŃCZENIE

Tak więc na koniec, prosimy Cię nasz Zbawicielu, napełnij nas darami Ducha Świętego, abyśmy byli godni głosić Ewangelię, zdolni uzdrawiać chorych, wskrzeszać umarłych, oczyszczać trędowatych i wypędzać złe duchy. Zdolni – Twoją mocą – odnawiać Twój lud, aby sam chętnie wyszedł na spotkanie Zbawiciela i otrzymał z Twojej nieskończonej dobroci nagrodę za wierne wypełnianie swego zadania.

Matko Chrystusa – która stałaś przy Nim, gdy został wyniszczony przez jedyną i wieczną ofiarę – przygarniaj wszystkich powołanych do głoszenia Ewangelii Twojego Syna. Osłaniaj ich wzrastanie, wspomagaj ich w życiu i posłudze. Amen.